Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2022, 11:25   #181
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

25 Brauzeit 2522, Nuln
Galeb
- Tak, tak, zjednanie sobie Oswalda to dobry pomysł - kupiec potakiwał pocierając zarost i myśląc, jak sformułować swoje myśli nie zrażając dumnego khazada. - Ale sądzę, że jeżeli nie uda się tego dokonać w ciągu najbliższego dnia lub dwóch, trzeba będzie zrezygnować. Tutaj - rozłożył ręce - jest tak wiele rzeczy do zrobienia, że nie ogarniam tego. Potrzebna mi pomoc. Jestem śledzony, napadany przez zabójców, prawie nigdzie nie mogę się ruszyć - skarżył się Kaufman. - Potrzebuję też mieć możliwość kontaktu i wymiany informacji. Proszę powiedzieć, jak i gdzie mogę Pan znaleźć?

Natassia

- Oh, to oczywiste, że gdyby był w gildii, to byłoby szybciej - uśmiechnął się do swojej nowej asystentki Rudolf. - Ale wtedy rzecz byłaby prosta i nie potrzebowałbym kogoś o twoich zdolnościach, Natassio. Świetnie sobie radzisz z wyszukiwaniem informacji i do tej pory marnowałaś się w pracy. Teraz będziesz mogła rozwinąć skrzydła - uśmiechnął się. - Raport przygotuj pełen. To te mniej znane informacje są najbardziej wartościowe. Ah i jeszcze jedno - Rudolf sięgnął po dokonany wcześniej zakup. - To prezent z okazji twojego awansu. Myślę, że będzie ci w nich do twarzy - wyciągnął pudełeczko z srebrnymi kolczykami. Prezent został obliczony tak, aby nie był zbyt drogi - mogłoby to być niezręczne i wysłać mylny sygnał, co do intencji. Nie były też oczywiście tanim jarmarcznym dziełem. Ot taki prezent od przełożonego jako uznanie zasług. Rudolf miał nadzieję, że jego kupiecki zmysł trafnie wyszacował odpowiednią wartość podarku.
- Pozwolisz, że po pracy odprowadzę cię do domu? - zapytał jeszcze. Potrzebował poznać jej adres na wypadek, gdyby potrzebował się pilnie skontaktować. Mógł o to zapytać wprost, chociażby gdzie mogę cię szukać, gdybym potrzebował pilnie się skontaktować?, ale po obróceniu tego zdania na kilka stron w głowie uznał to trochę za szorstkie. Co prawda nawet on się zorientował, że dziewczyna chyba zaczyna sobie roić pewne rzeczy, a jego działania tylko ją w tym utwierdzały... ale chwilowo się z tym pogodził. Potrzebował zaufanych rąk (i głów) do pracy. Jak wyjdzie z tej afery żywy, wtedy będzie się martwił ewentualną furią porzuconej kobiety. Nie ma co myśleć o festagu, bo w angestag łeb ci zetną.
Zresztą, obecność ochoniarza sprawiała, że wspólny spacer byłby mniej romantyczny, niże tylko we dwoje. Co w sumie Rudolfowi jak najbardziej pasowało.

Carlo

Młody tileańczyk nie był już tym samym urwisem, który przybył jako pasażer na gapę do Kreutzhofen. Urósł. Nie był jeszcze mężczyzną, ale... czternaście lat to już poważny wiek. Gdyby był rzemieślnikiem, byłby już w połowie terminu. Być może mógł wyrosnąć na prawą rękę Rudolfa i zajmować się z czasem poważniejszymi zadaniami.
- Carlo, siadaj, chciałbym porozmawiać - zaczął kupiec, wskazując tileańczykowi fotel. - Cieszę się, że nasze drogi się złączyły. Jesteś dla mnie ogromną pomocą i darzę cię całkowitym zaufaniem. Rozwijam swój handel i w ciągu ostatnich lat poczyniłem spory krok do przodu, a moje plany na tym się nie kończą. Powiedz mi jednak, jakie ty masz plany? Jak widzisz swoją przyszłość? Co chciałbyś osiągnąć? Tutaj, w Nuln - rozłożył ręce - świat jest pełen możliwości, również dla ciebie. Jeżeli coś pociąga cię bardziej, chciałbym o tym wiedzieć. Za całą okazaną mi pomoc chcę najlepiej dla ciebie. Jeżeli chciałbyś robić coś innego, to powiedz, a ja nie tylko nie będę temu przeciwny, ale wręcz ci pomogę. Nie będę kłamał - jesteś dla mnie podporą. W mojej wizji przyszłości stoisz na czele siatki moich agentów zajmującą się zbieraniem informacji i współpracą handlową z podziemiem. Ale tylko wtedy, jeżeli i ty tego będziesz chciał.
Kaufmann postanowił porozmawiać ze swym pomocnikiem otwarcie. Za dużo wątpliwości nachodziło go ostatnimi czasy, co do lojalności podwładnego. Nie, żeby to było coś wprost. Tylko taki niepokój z tyłu głowy. Teraz, gdy gra toczyła się o tak wysoką stawkę (czyli jego własne życie), nie mógł pozwolić sobie na słabe ogniwo.

Latimeria
Raport panny Drach nie wniósł zbyt wiele nowego, ale Rudolf się tym nie przejął. Nie można się spodziewać, że przydatne informacje będą leżały zawsze w pierwszym miejscu, do którego się zajrzy. Ale brak pewnych informacji też był informacją. Skoro w archiwum rządowym nie było korespondencji z Kerchtem to znaczy, że raczej nie handlował z oficjelami, a swoją fortunę zbił w inny sposób. I za jego zabójstwem raczej nie stoją wtedy siły polityczne. Drugim źródłem zbijania fortuny był świat przestępczy. Był to kolejny krok, jaki Kaufmann zaplanował przedsięwziąć.
Co prawda, była też możliwość, że zamówienia rządowe spływały do niego w inny sposób. Ale biurokracja rządziła się swoimi pokrętnymi prawami. Podzielił się tą myślą z Latimerią pytając, czy ma pomysł, gdzie jeszcze mogłaby się udać poszukać korespondencji kupca.

Miał dla niej jeszcze jedno zadanie. Zagadnąć gospodynię doktora Bombastusa czy wie, jakie osoby znajdują się na leczeniu u niego w domu. Od jak dawna i co im dolega. W szczególności, czy jest lub był ktoś z obrażeniami obu ramion, w tym jedno pogryzione przez psa, drugie uderzone obuchem. Dał jej też na pozyskanie tych informacji trzy karle. Dużo, ale uznał, że będzie to więcej niż miesięczny zarobek gospodyni. U kogoś takiego jak doktor pewnie mało nie płacą a i strach, że ją zwolnią mógł być duży. Dlatego kwota powinna być atrakcyjna. A z drugiej strony nie mogła być przesadnie duża. To mogło przestraszyć. Jeżeli ktoś dawał tak dużo, to widać ryzyko było duże.
Czwarty karl stanowił premię dla pracownicy. Chciał pokazać, że docenia jej pracę. Ale przede wszystkim zabezpieczyć się przed tym, żeby tych pozostałych trzech karli nie schowała do kieszeni i nie nakarmiła go wyssanymi z palca informacjami. Po odprawieniu jej i po namyśle, przyzwał Carlo i zlecił mu śledzenie jej. Ufam, więc sprawdzam głosiło znane motto. Rudolf lubił dawać ludziom kredyt zaufania, ale nigdzie by nie zaszedł rozdając kredyty bezmyślnie.
Pieniądze rozchodziło się szybko... dobrze, że miał te klejnoty... ale i tak będzie chciał od Manfreda dostać w końcu zwrot wydatków.

Josef, członek gangu Huydermanów
Pierwsza rzecz - nasłani zabójcy nie należeli do żadnej z rodzin.
- No nie pierdol - Kaufmann dostosował swój język do grupy odbiorców. - To mówisz, że ktoś z zewnątrz wchodzi na teren, dostaje zlecenie i je wykonuje? I nikt z tym nic nie robi? Nie szukają go by pokazać, że to ich teren? Do czego to dochodzi. No przecież gdyby ktoś nowy zaczął z przemytem do Nuln wchodzić, to zaraz by we własnych beczkach się znalazł - Rudolf pokiwał głową. Nie znał się na zleceniach na zabójstwa, ale pewne prawa świata podziemnego wydawały mu się niezmienne. Natomiast informacja o tym, że to mogli być graniczni, pasowała do całej sytuacji. Pytanie, skąd się tu wzięli? Czy byli tu wcześniej? Czy przyjechali? Kto ich najął? Ktoś musiał Rudolfa lub Alfonsa śledzić. Pewnie Rudolfa, skoro Alfons wcześniej nie dał się złapać. Dlaczego ktoś śledził Rudolfa? Może dlatego, że pytał o Ragorna. A może dlatego, że odwiedzał Manfreda.
- No weź mi to wytłumacz? - zapytał niby retorycznie.

Mogli to być też tileańczycy. Rodacy Carlo. Carlo, który stał na straży i został niby wyłączony bezszelestnie. Carlo, który potem doniósł straży o zabójstwie Alfonsa. Carlo, który znał praktycznie wszystkie poczynania pryncypała. Co tileańczycy mieli z tym wszystkim wspólnego, nie przychodziło kupcowi do głowy. Ale goszczący od jakiegoś czasu niepokój zagnieździł się mocniej w jego mózgu.

Druga sprawa. Rudger. Jak to odwiedził wszystkich w mieście? W sensie wszystkich, jak to mawiał Carlo, cappo? To się w głowie nie mieściło.
- Wiesz Josef, ja tam nie wiem. Ale takie spotkanie to bez echa nie przejdzie. Ja mam tylko nadzieję, że takie pionki jak my dwaj nie polecą w rozgrywkach tych na górze. Lepiej miej oczy i uszy otwarte. O, wiele bym dał, żeby się dowiedzieć, o czym oni rozmawiali! Jesteś pewien, że twój szurzy nic nie słyszał?

Sprawa trzecia.
- Słuchaj Josef, a słyszałeś ty może o takim świętej pamięci kupcu, Kerchcie? Robił on z wami jakieś interesy? Też ktoś go sprzątnął, a obstawę miał nielichą.

W trakcie rozmowy nie zapomniał, by wypytać o zdrowie rodziny. A na koniec wręczył w prezencie pudełko dobrej tabaki.

Onufry, Carlo i inni domownicy
Strażnicy! O tej porze! - Rudolf, który od dwóch lat chadzał sobie w tę i we wtę przez granicę prawa zestresował się chyba nie mniej, niż gdyby to byli zabójcy. No, tamci by życie chcieli mu odebrać, ale od razu byłoby wiadomo, po co przyszli. A ci tutaj? Czy Manfred go wsypał i wyszła na jaw sprawa z trucizną i beczkami? A może Huydermannowie postanowili go wydać jako część umowy z Rudgerem, żeby tamten mógł się wykazać? Albo ktoś doniósł, że załatwił sobie koncesję na handel bronią i przyszli sprawdzić? Albo grzebanie w sprawach postawionych wyżej od siebie do tego doprowadziło? Nie... wtedy raczej nie straż by wysłali... Mając przy sobie glejt teoretycznie mógł kazać się strażnikom wynosić. Ale wtedy by się zdradził, że go ma i mogło to zainteresować nieciekawych ludzi...

Mimo nawałnicy myśli w głowie musiał zachować spokój.
- Carlo, idź powiedz pannie Drach, że wyszedłem z domu i nie wiadomo, kiedy wrócę. I to ma przekazać straży. Ty sam spróbuj się jakoś ukryć i miej na nich oko, jak dasz radę sprawdź, co zrobią potem. Doniesiesz mi o tym, spotkamy się w... - potarł policzek i zaczął intensywnie myśleć. Potrzebował miejsca, z którym trudno było go skojarzyć. Możliwości miał wiele, ale w razie czego pewnie tam będą go szukać. I najlepiej, gdyby było w tej samej dzielnicy. Jeżeli go szukają, to na bramach też mogą go szukać. Spojrzał pytającym wzrokiem na Hrepiczuka.

... w świątyni Tora, w dzielnicy świątynnej - zakończył, gdy jego wzrok padł na wiszący na szyi kislevity wisiorek. Może to nie ta sama dzielnica, ale bram po drodze nie było. Przekażesz informacje mnie lub Onufremu, gdyby mnie tam nie było. No, leć już i daj to Latimerii, gdyby strażnik potrzebował posmarowania - kolejne karle tego dnia wyfrunęły z sakiewki, a kupiec wystawił młodzieńca za drzwi. Zamknął je potem na klucz i nie bacząc na obecność ochroniarza wyciągnął ze skrytki kryształy i glejt.
Musiał działać szybko, a tymczasem do głowy przychodziło mu mnóstwo rzeczy, jakie powinien zabrać, ewakuując się z domu. Żałował, że nie przygotował sobie takiego zestawu ucieczkowego. Ale przecież nie było na to czasu. Zmusił się, aby wykonać tylko kilka pierwszych czynności, które przyjdą mu do głowy.
Nie patrząc, co było na jego tablicy z notatkami, starł z niej kredę. Chwycił butelkę alkoholu, która pierwsza wpadła mu w rękę. Narzucił na siebie kaftan bednarza, a do torby wrzucił swój elegancki płaszcz. Do tego chwycił laskę. Musiało mu to wystarczyć.
- Ani o jeden dzień nie za wcześnie - mruknął sam do siebie, a już głośniej dodał. - Sprawdźmy, czy się nam przysłuży - dodał do ochroniarza, któremu nakazał iść ze sobą do tajnego przejścia. Musieli działać szybko, aby przejść zanim do środka wejdzie straż. Mogliby usłyszeć ich poruszenia. Przejście prowadziło do tuneli, oplatających całe Nuln. Mógłby nimi dostać się wszędzie, ale musiałby mieć przewodnika lub mapę. Same tunele nie były mu obce, przemytnicy nie tylko używali ich do przerzucania kontrabandy, ale służyły im zarówno za magazyny jak i miejsca spotkań. Przejdzie nimi na tyle daleko, na ile będzie rozpoznawał okolicę, postanowił. Zanim jednak odejdzie postara się posłuchać, co dzieje się w domu. O ile będzie to możliwe. Potem zadecyduje, co dalej.

 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 21-10-2022 o 11:41.
Gladin jest offline