Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2022, 10:13   #4
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Stanton

Przyłapany na gapieniu się służący speszył się wyraźnie i szybko ruszył do pobliskiego korytarza, kontynuując zapewne powierzone mu obowiązki.
-Ile trzeba żeby zatankować je na tę drogę? Doliczając zaległe opłaty. I oczywiście Ali zwrócisz mi koszta gdy pieniądze rodziców dojdą? Nie masz żadnych dodatkowych długów które je pochłoną?

- Jeśli wybawisz mnie z tego ambarasu możesz być pewnym, że spłacę wszystko do ostatniego szponu... A jeśli ci się nie uda... Cóż, z pewnością moi rodzice pokryją wszystkie rachunki po pogrzebie, by nie przynieść rodzinie wstydu... -szlachcic zrobił bolesną minę.
- Co zaś tyczy się tego przeklętego narzędzia do samobójstwa, którym lecieliśmy. Nie bez powodu moja szanowna rodzina chce go niebawem sprzedać, na tę naszą krótką przejażdżkę poszło paliwa za 60 feniksów, a opłaty wraz z serwisem to następne 30. Jak masz krótszą trasę do zrobienia, to pewnie starczy zatankować za mniej...
Odwrócił się za siebie, słychać było, że ktoś go wołał.
- Uczeń mistrza Kartuccio chce pokazać mi technikę Przyczajonego Jaszczura, ponoć pozwala nawet bardzo słabemu zawodnikowi na zadanie decydującego ciosu w walce z przeważającymi siłami wroga... - zrobił zrezygnowaną minę, jakby sam nie pokładał w tym zbyt dużych nadziei.
- Przydadzą ci się karty do Berła i doku... - stwierdził w końcu, podając Inżynierowi wejściówki. - Powodzenia i dziękuję...
- Postaram się zadbać o twój tyłek braciszku. - Stanton się uśmiechnął i położył rękę Aliemu na ramieniu dodając mu otuchy. - Bądź często na naszym kanale zdam ci relacje. - na koniec wyściskał szlachcica. - O nic się nie martw. Zadbam o ciebie. - i po pożegnanie ruszył do kosmoportu.

Drogę przebył bez żadnych problemów. Kurzawa praktycznie zupełnie ustała, na ulice Wewnętrznego Miasta wylegli sprzątacze i ogrodnicy, pieczołowicie usuwając rdzawo-brunatny osad z importowanych z innych światów drzew i wypielęgnowanych trawników.

Przy niewielkim hangarze, w którym stał futurystyczny, obrzydliwie drogi pojazd zdały tłumy gapiów. Najwyraźniej byli to w większości pracownicy samego portu, którzy przyszli rzucić okiem na tak egzotyczny wehikuł. Inżynier szybko pokrył rachunki i wsiadł do złoconej kapsuły. Śledziły go zazdrosne spojrzenia. Przed jego oczami zmaterializował się holograficzny interfejs, a generator wydał z siebie wysoki satysfakcjonujący wizg. Któryś z gapiów zaczął bić brawo.

- 90 feniksów
Stanton pilotaż d20(+5 systemy statku)= 13 porażka


Złote jajo było faktycznie niesamowicie nadsterowne i wrażliwe na najmniejsze nawet ruchy drążka. Zdecydowanie był to pojazd przeznaczony do ryzykownych wyczynów, a nie wygodnej, bezpiecznej podróży. Nie docenił też jego przyspieszenia, pojazd gwałtownie wystrzelił do góry, opuszczając w sekundę bezpieczny korytatz powietrzny wyznaczony mu przez kontrolę lotu i zapewne przyprawiając o zawał załogę frachtowca, który podchodził własnie do lądowania nad portem. Widać było czemu Ali tak pocił się, gdy lecieli nim w drugą stronę.

Tak, czy inaczej, nawet mimo pewnego okresu, który potrzebny był, by Inżynier przyzwyczaił się do pojazdu, drogę przebył bardzo bardzo szybko. Już po dwudziestu minutach zagłębił się w strome górskie kaniony, chroniące posiadłości szlachty mieszkającej za miastem. W oddali zamajaczył dom Barrovów, gdzie ponoć mieszkała "wybranka" jego przyjaciela. Kompleks budynków otaczały niewielkie ogrody i parki. Przy paru bramach zauważył stróżówki. Nie widział dokładnie, ale jeden z ochroniarzy chyba uniósł karabin w jego stronę, ale nie strzelił. W ogrodach też tu i ówdzie widać było spacerujące i pracujące grupki ludzi. Systemy pojazdu nie pokazywały, by była tam jakakolwiek radiolatarnia mogąca naprowadzać do lądowania w konkretnym miejscu, nie widział też jakiegokolwiek lądowiska. Komunikator pokazywał, że nie było tam żadnego otwartego niekodowanego kanału, ale było zaskakująco dużo zakodowanych.

Stanton postanowił przemówić. Włączył opcję głośników zewnętrznych. Tak by usłyszeli go strażnicy na dole.
-Stanton Walton prosi o wyznaczenie miejsca do lądowania. Przybyłem do rodziny Barrovów. Czekam na paśmie 13 na komunikat.

Przez długi czas nikt mu nie odpowiadał, aż nie rozbrzmiała w końcu odpowiedź:
- Panie Walton, nie jest pan na liście gości, proszę podać cel wizyty.
Inżynier zauważyć mógł poruszenie wśród ochrony obiektu. Strażnik przy bramie wzniósł karabin w powietrze, między budynkami szybko przemieściła się jakaś grupka uzbrojonych ludzi.

-Celem wizyty jest uniknięcie tragedii. Chciałbym zapobiec powstaniu kolejnego wielopokoleniowego zatargu między możnymi tej planety. Osobiście jestem szanowanym członkiem gildii Inżynierów. Naturalnie szczegóły podam po wylądowaniu. Nie jest to niestety rozmowa na otwarty kanał radiowy statek nie jest uzbrojony a ja jestem sam. - dodał chcąc stonować nastroje strażników na dole.

Na odpowiedź musiał czekać kilka dobrych minut.

- Mistrzu Walton, proszę lądować w południowym ogrodzie, niedaleko budynków gospodarczych. Służba zaznaczy miejsce sygnałem świetlnym.
I faktycznie zobaczył kilka mocnych błysków lampy we wskazanym kierunku. Po paru chwilach służący już prowadzili go do pokoju gościnnego. Był przestronny, ale bardzo skromnie urządzony, poza wąskim regałem z książkami, oknem i krótką kanapą ze stolikiem nie było tam nic więcej. Na stoliku czekał na niego dzban jakiegoś brązowego napoju i ładnie zdobione szklanice.
- Proszę wybaczyć, Panienka Katrina nie jest jeszcze gotowa. Przybędzie do Mistrza za parę chwil. - oznajmił służący, wycofując się z pokoju w głębokim ukłonie.

Stanton percepcja d20= 16 porażka


Pokój miał widok na część ogrodów na zewnątrz. Inżynierowi wydawało się, że wśród służby i domowników zauważył spore poruszenie, jednak być może było to normalne, gdy w te strony przybywał tajemniczy niespodziewany gość w tak egzotycznym pojeździe. Gdzieś w oddali jakiś pojazd opuścił chyba teren, minął bramę i ruszył pospiesznie w głąb kanionu.

Stanton rozgościł się i postanowił czekać. Cokolwiek się miało stać był z tym pogodzony. Miał pomóc przyjacielowi i to zamierzał zrobić każdą dostępną metodą.

Faktycznie, nie trwało to długo. Odkąd pozostawiono go samego minęło zaledwie kilka chwil. Drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich odziana w bufiastą koszulę ręka służącego.
- Katrina Barrov Decados! - donośny głos oznajmił nadejście szlachcianki.

Kobieta miała kruczoczarne włosy związane krótko za głową i dość ostre szlacheckie rysy twarzy. Jeśli historia z Alim jakoś wpłynęła na jej samopoczucie, to obecnie nie było tego po niej widać. Służący przyniósł jej krzesło i postawił je przy stoliku, naprzeciwko kanapy Stantona.
- Mistrzu Walton... czemu zawdzięczamy tę wizytę? Podobno chodzi o coś bardzo ważnego?
Pytanie było grzeczne, jednak po tonie widać było, iż nie bardzo dawała wiarę, iż rzecz może być aż tak ważna, jak Inżynier malował ją przez radio.
-Panno Katrino - Stanton wstał by powitać szlachciankę. Poczekał aż usiądzie i ponownie zajął swoje miejsce. - Jestem tu z powodu pewnego incydentu. Póki co ma on rozmiar i wymiar nad którym da się łatwo zapanować. Ma jednak potencjał na bycie poważnym problemem. Dlatego chciałbym prosić o pomoc w zasadzie. Sprawa dotyczy pojedynku panicza Aliego. - Stanton nie rzekł nic więcej licząc, że panna Katrina ma zapewne do przedstawienia swoją wersję tej sprawy.

Szlachcianka wydawała się szczerze zaskoczona faktem, iż to właśnie z tą sprawą przybył do niej Inżynier. Szybko się jednak pozbierała.
- Tak... - westchnęła. - To faktycznie przykra sprawa, mniemam, iż Mistrz jest jakimś bliższym znajomym nieszczęsnego Aliego? Mówiłam mu już, mój narzeczony jest srogim człowiekiem, nie da się odwieść od tego pojedynku, szczególnie, iż wszystko to zaszło w publicznych okolicznościach.
Położyła odzianą w aksamit dłoń na dłoni Stantona.
- Panie Waltonie, proszę, jeśli pan jest mu przychylny... Proszę go przekonać żeby uciekał. Niech zacznie spokojne życie na innej planecie, gdzie nikt tego wszystkiego nie będzie pamiętał. Tu czeka go tylko zguba... Wszystko zaszło już zbyt daleko, nie da się tego odwrócić...

Stanton przekonywanie d20 (-2 trudny) = 20 krytyczna porażka


Inżynier nie był w stanie rozgryźć, czy troska szlachcianki jest szczera i czy faktycznie przekonana była o tym, iż nie istnieje żaden inny sposób.
 
Tadeus jest offline