Bar "JoyStick"
Jersey Downside
-
A na chuj mi jakieś kody sprzed Szkarłatu?
Aidan był naprawdę uprzejmy w rozmowie z pijusem. Wysłuchał jego słów z podziwu godną cierpliwością, opierając podbródek o dłoń i kiwając głową w rytm bełkotanych słów. Wysilił się przy tym nawet na uprzejmy uśmiech, był wszak dobrze wychowanym młodzieńcem! Jeden palec u lewej dłoni co prawda skrobał blat stołu w nerwowym tiku, ale w ostatecznym rozrachunku Kallister był przykładnym rozmówcą. A przynajmniej do momentu, w którym okazało się, że tępy choomba wychlapał co miał do wychlapania za jednego drinka i spróbował opchnąć mu nic niewarte kody.
-
Dzięki za info, choom. Następna kolejka na mój koszt - Kallister pańskim gestem rzucił pięć dolarów na stół, wygrzebując się z budki.
Robo-barman pracował na pełnych obrotach, skacząc między jedną kolorową osobowością, a drugą i Aidan postanowił ominąć bar szerokim łukiem, w razie gdyby temu brytyjskiemu podprogramowi zamarzył się powrót do chlubnych tradycji purytańskich kolonizatorów Ameryki i obrał Kallistera, było-nie było przedstawiciela wymierających Navajo, za pierwszy cel radosnego, ludobójczego szału. Towarzyszki, które zerknęły w jego stronę, wstrzymał gestem, unosząc znacząco Agenta i papierosa w dłoni.
Aidan odpalił papierosa dopiero na zewnątrz, gdy już odszedł paręnaście kroków od baru. Oparty o ścianę, zaciągnął się głęboko dymem i przeciągnął palcem po ekranie, wybierając info kontaktowe Madrigala (którego profil w systemie ochrzcił jako
"Papito Miguelito"). O ironio, Kallister nie przepadał za głosowymi rozmowami - głównie z racji srogiego lagu, który zdarzał się częściej niż rzadziej - ale do wiadomości głosowych nie miał żadnej silnej awersji. Uniósł Agenta bliżej ust, wydychając dym.
-
¡Hola, papito! - W ramach powitania Kallister wysilił się na najbardziej stereotypowy latynoski akcent, jaki tylko potrafił. Zrezygnował jednak z niego ekspresowo, przybierając swój normalny ton. -
Jakby Park dalej siedział w wirtualu i zabawiał się z pornobotami, to niech wyciągnie łapę z gaci i wyszuka "Sen Oni". Podobno dawny hotel Arasaki, więc jakby chciał hakować poufne bazy, to niech uważa, bo nie będę go karmić kimchi, jak jakiś Demon zrobi z niego warzywo.
Aidan cisnął wypalonego papierosa gdzieś w bok.
-
Mieli też SI, Amaterasu. Zabezpieczenia, systemy obronne, full automat. Jakby udało mu się dorwać jakieś stare plany lub coś w ten deseń, to byłoby nova. Większość pewnie wypalił im atom, ale chuj wie z SI. Stare mapy miejskie też by się przydały. Wrócimy niedługo, nie uschnijcie z tęsknoty. Ciao, Miguelito.
Kallister skończył nagrywać wiadomość i wysłał ją od ręki. Odetchnął głęboko, delektując się chwilą ciszy i spokoju, pozwalając sobie nawet na przymknięcie oczu na parę chwil. Korzyść ulepszonych cybernetycznie kanałów słuchowych - potencjalnego intruza lub natręta powinien usłyszeć z daleka.
Wsłuchał się w
odległe, dysonansowe melodie dźwięków, jakimi tylko Night City mogło się poszczycić.