Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2022, 20:28   #18
Nuada
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację

____
5.0


Wieczorami telewizor grał niemal w każdym domu. Rodzinne kolacje wręcz nie mogły odbyć się bez medialnego szumu w tle. Wspólne oglądanie Wiadomości na Jedynce, albo Informacje na Polsacie, a później jakiś serial przed snem. Jedni śledzili losy lekarzy z Ostrego Dyżuru, a reszta śledztwa błyskotliwej pary z JAG. Wybór może i ograniczony, ale zawsze to lepsze to niż komunistyczny monolityczny przekaz.

Ten jesienny wieczór z pozoru nie różnił się od setek go poprzedzających, jak i tych, które miały dopiero nadejść. Większość warszawiaków nie zauważyła nic niezwykłego, ani odbiegającego od szarej codzienności.

Jednak gdzieś pomiędzy blokiem reklam na Polsacie, a ostatnim kursem tramwaju linii numer 35 wydarzyło się coś, co dla jednych stanowiło długo wyczekiwaną kropkę nad i, a dla innych początek nowego rozdziału w życiu. Rozdziału, którego nie tylko nie oczekiwali, ale nawet nigdy nie przypuszczali, że stanie się ich udziałem.

Poecie, marzyciele, okultyści i ezoterycy, poczuli na swych sercach dotyk skrzydeł anioła.. Badacze Biblii, malarze i dwójka dzieciaków z Żoliborza ujrzeli, jak zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół.



____
5.1


Jacek przez całe popołudnie nie mógł sobie znaleźć miejsca. Coś, jakby uwierało go w boku. Tak duchowo, niematerialnie, a mimo to bardzo boleśnie. Sam do końca nie potrafił znaleźć, an nazwać źródła takiego stanu. Myśli o bójce, przemianie Agnieszki i wiszącej nad nim niczym katowski topór, nieuniknionej zemście Jaworskiego, budziły niepokój i przygnębienie.
Było jednak coś jeszcze. Drażniło go to, niczym drzazga pod paznokciem, ale cały czas kryło się gdzieś na krawędzi świadomości.

Ojciec, jak nigdy dostrzegł, że coś gryzie jego pierworodnego. Próbował nawet zagadać. Zaprosił na kanapę, by wspólnie obejrzeli “Gliniarza i prokuratora”. Na niewiele się to zdało. Wiszące nad głową Jacka czarne chmury, nie zniknęły. W męskiej ciszy, jak trwała między nimi, nawiązała się niewidzialna nić porozumienia i wzajemnej empatii..

- Nie martw się - rzekł ojciec, gdy przez ekran przelewały się napisy końcowe kryminalnego serialu - Damy sobie z tym radę. Pamiętaj, że zawsze ci pomogę.
- Dzięki tato - odparł Jacek i ruszył do swojego pokoju.


Liczył na spokojny sen, ale ta noc na długo zapadła mu w pamięć.



____
5.2


Czekanie jest najgorsze. Nieważne, czy zbliża się wizyta u dentysty, czy wygląda się z niecierpliwością przybycia Świętego Mikołaja. Zawsze to czas poprzedzający wypełnia największy ból brzucha, nerwy i nieustanne kłębowisko myśli. Wtedy każda godzina ciągnie się w nieskończoność, a tykanie zegara rani, niczym razy pejczem.

Tego wieczoru Agnieszka i Karol trwali zjednoczeni na bolesnym czuwaniu. Każde z nich w zaciszu własnego pokoju, a jednak połączeni plątaniną myśli i uczuć. Niejednakich, ale o posiadających wspólny mianownik.

Wskazówka zegara przesuwała się ociężale w kierunku północy. Kolejne światła w oknach sąsiedniego bloku gasły, nieubłaganie przybliżając ich do upragnionej chwili. Już za moment miało się okazać, czy zaszyfrowana wiadomość na różowej karteczce, to tylko głupi żart, czy jednak kryje się za nią coś jeszcze? A jeśli tak, czy nie jest już za późno? W końcu zaproszenie dotyczyło magiczno-szpiegowskiego show, które miało odbyć się wczoraj w nocy.

Przyciskając nosy do zimnej szyby oboje mieli nadzieję, że tajemnicza przygoda ich nie ominie i czuwanie nie okaże się tylko wielkim rozczarowaniem i stratą czasu.



____
5.3


00:00


Dostrzegła go dokładnie, gdy wskazówki zetknęły się ze sobą u szczytu zegara..

Nieprzyjemny chłód ukłuł ją w palce, niczym niesforny szczeniak. Lodowa fala sunęła wolno w górę ciała wywołując gęsią skórkę i mrowienie w koniuszkach palców. Łydki, uda i dalej coraz wyżej i wyżej, aż po sam czubek głowy. Znajoma już lodowa kula wypełniła jej żołądek chwilę później. Westchnęła ciężko, a gęsty obłok pary wyfrunął jej z ust, niczym stado dzikich ptaków. Pojedyncza kropla oddechu, która osiadła na szybie wolniuteńko spłynęła w dół. Wąziutka wyrwa w zaparowanym okiennym kadrze. Przez tę wąską szparę ujrzała go, jak stoi samotnie pośród kłębiących się cieni i półmroków.

Zamglone okno nie pozwalało dostrzec szczegółów. Przyłożyła skostniałą dłoń do szyby, by rozgonić oddzielającą ich zasłonę. Natychmiast cofnęła ją z ogromnym lękiem. Ich dłonie zetknęły się, choć doskonale wiedziała, że to było niemożliwe.

Zastygła w bezruchu, aby nie skruszyć tej cudownej iluzji. Show must go on.

Poprzez wąziutką wyrwę w mglistej kurtynie widziała, jak stoi na niewielkim wzgórzu. Prezentował się majestatycznie, niczym biblijny Mojżesz na szczycie Synaju. Nieruchomy pośród mroku nocy, na tle bladej żółci sączącej się spod kloszy ulicznych latarni. Wpatrywał się w nią, a przynajmniej tak się jej wydawało.
W końcu skąd mógł wiedzieć, że czatowała na niego pół nocy i stała cała zziębnięta w ciemnym oknie.

Nagle błysk, jasny niczym słoneczny promień, poraził jej oczy. Dwa krótkie mignięcia, jakby ktoś dawał tajne znaki. Po chwili kolejne jeden długi, jeden krótki powtórzone dwa razy. A po nich trzy długie rozbłyski. A po nich mrok i przeszywająca na wskroś cisza.





____
5.4


00:00

W końcu - pomyślał Karol, gdy zapikał elektroniczny zegar na jego biurku. Od dłuższego czasu stał przy oknie i gapił się w pusty i pogrążony w mroku skwer na środku ich podwórka.
Drzewa rosnące tuż pod jego oknami sprawiały, że jego punkt obserwacyjny nie należał do najdoskonalszych. Znaczna część placu pozostawała dla niego zakryta. Kilkakrotnie próbował stawać na palcach, a nawet wdrapał się na kuchenny taboret, ale wszystko na nic. Jakby się nie starał, nie był w stanie objąć wzrokiem całego podwórka.

Niebywale go to drażniło i stawiało pod wielkim znakiem zapytania sens jego całonocnego czuwania. Za dnia, gdy wyglądał przez okno był jeszcze w stanie śledzić, co dzieje się na zewnątrz. Jednak teraz, gdy tylko słabe światło ulicznych latarni rozbijało monolityczną ciemność na wielorakie półmroki, niewiele mógł dostrzec.

Z rezygnacją, po raz ostatni, przytknął nos do szyby i nagle bum. Coś się zabłyskało, niczym piorun albo flesz, na środku podwórka. Po chwili znowu jasne światło wykwitło w centrum skweru.
- Tajne znaki? - zapytał szeptem sam siebie.

Spróbował je rozpoznać i zapamiętać.
Najpierw dwa krótkie błyski. Po nich jeden długi, jeden krótki powtórzone dwa razy. Następnie trzy długie rozbłyski i…

- I tyle? - niemal krzyknął rozczarowany, gdy nieprzenikniona ciemność ponownie zapanowała na podwórku.



____
5.5


Już dobry kwadrans Jacek czekał pod metalowym daszkiem warzywniaka pani Góreckiej. To niebywałe, że oboje się spóźniali. Gdyby to tylko Karol nie zjawił się w porę na ich miejscówce, to jeszcze by zrozumiał. Nieobecności Agnieszki w żaden sposób nie potrafił sobie wyjaśnić. Dziewczyna należała do wręcz chorobliwie punktualnych osób i zawsze robiła im wyrzuty, gdy mieli nawet najmniejszy poślizg.

- Czatowanie na szpiegów, no tak. Coś się im musiało stać - pomyślał i dokładnie w tym momencie zobaczył, jak drugą stroną ulicy idzie Jaworski. Kroczył dumnie w szeleszczącym dresie i kapturem naciągniętym głęboko na głowę. Drań go chyba jeszcze nie zauważył.
 
Nuada jest offline