Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2007, 16:22   #38
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zapomniana cytadela, gdzieś

Dziwaczny osobnik, dawno temu zapewne należący do rasy gnomów przyszywał sobie nową kończynę górną w miejsce zużytej starej.



Jego ciało było pokryte bliznami szwami i składało się z fragmentów różnych istot. Tej niezwykłej operacji przyglądał się chowaniec, odbiegająca od standardów swego gatunku małpiatka. Taka sama ofiara eksperymentów jak jej właściciel, gnomi mag.
- Bellericku Wbijomłocie Gassteltrofie !- ryk potężnego czarta rozległ się po całej cytadeli.
Inny osobnik: gelugon, cornugon, czy starożytny licz, drżałby na sam dźwięk tego gniewnego głosu.
Ale Bellerick nie bał się. Po części dlatego, że obecny władca cytadeli nigdy dotąd nie był z niego niezadowolony. Po części zaś dlatego, że jego rozum już dawno odbił od wybrzeży poczytalności i żeglował swobodnie po morzach szaleństwa.
- Tutaj jesteś !- ryknął czart wpadając do środka...Chodź dobrze wiedział, że tu go zastanie, tu lub w bibliotece, albo w fabryce. Te trzy miejsca były jedyny budowlami leżącymi w kręgu zainteresowań gnomiego ksenomanty.
- Coś się stało panie?- jakaś niewielka iskierka rozumu kazała mu spytać. Choć tak naprawdę Bellericka obchodziły jedynie jego eksperymenty.
- Jest źle, mój agent na razie niewiele posunął się w kierowaniu pionkami...A tymczasem , jeden z nich zaczął za bardzo węszyć. To może pokrzyżować moje plany!- ryknął diabeł.
-Usuniesz go panie?- spytał gnom.
-Nie, na razie jest za bardzo użyteczny...Rozegramy to inaczej- rzekł diabeł juz spokojniejszym głosem. I spojrzał na swego sługę...i choć do tego nie chciał się przyznać przed sobą, powiernika. Wiedział, że w tak obłąkanym umyśle nie ma ambicji które zakiełkowałaby by zdradą. Nie zapamięta też wywodów diabła. Gnom był jedną z niewielu istot którym czart bezgranicznie ufał.
- A jak tam prace nad moimi nowymi legionami?- spytał diabeł.
- Doskonale panie! - Entuzjazm gnoma był aż za nadto widoczny.- Pierwsza faza zakończona, możemy przejść do zdobywania potężniejszych okazów.

Sigil, dzielnica urzędników, Miejski Gmach Rozrywki

Alsenuemor zasiadł przed kamieniem doznań, a wraz z nim cała świta Shaarha, i sam Hrabia Szczurostudni. Mnich uprzedzające ewentualne protesty przed tak rzucającym się w oczy miejscem rzekł.
- Gdzież taka dziwaczna mieszanka ras jak nasza przyciągnie więcej uwagi niż w siedzibie Czuciowców ? Zwróć jednak uwagę na to panie, że choć Czuciowcy chętnie przeżywają nowe doznania, takie jak nasz widok...Rzadko kiedy mają dość czasu i chęci by przeanalizować to co widzieli, wolą bowiem skupić się na kolejnych doznaniach. Nasz widok jest dla nich jedynie kolejnym doświadczeniem, jednym z wielu. Poza tym, wszędzie byśmy się rzucali w oczy. A tu przynajmniej jest wygodnie.
Potem zaś lekko mrużąc oczy rzekł.- Spisków w piekle jest więcej niż jeden, nieprawdaż? ...Coś mi jednak mówi, że tobie chodzi o konkretny spisek. Niewątpliwie twoja współpraca z moimi szefami może przynieść obopólne korzyści...Ale, nie mi o tym decydować. Przedstawię twoją kandydaturę moich pracodawcom. Niemniej to oni zdecydują o tym czy dopuścić cię panie do wewnętrznego kręgu...Jeśli przedstawiłbyś mi swoje zalety i jakiś gest dobrej woli - przy słowach zalety i dobra wola, twarz rakszasy wykrzywiła się w ironicznym uśmieszku. - Mógłbym je przekazać mym panom.
Alsenuemor jakoś "zapomniał" opowiedzieć Shaarhowi o sprawie masakry Przeznaczonych.

Ukryta twierdza, zapomniany półplan

Szkielet, który kiedyś był istotą podobną do monstrualnego ptaka, przefrunął na swych widmowych skrzydłach i wyładował koło wielkiej sadzawki. Spojrzał w nią i zamyślił się...Puste oczodoły w których świeciły się iskry błękitnego światła przygasły na moment. Po czym rozbłysły z większa intensywnością...
Spojrzał na lustro sadzawki i zobaczył obraz... przyszłość, teraźniejszość, przeszłość?
Mimo, że był panem twierdzy, nie wiedział... Ale znał obie istoty, które widział. Rakszasa w przebraniu mnicha której nienawidził oraz ten drugi, szczurek, którego niedługo pozna, poznał już dawno, albo zna od niedawna. Tymczasem gdzieś w górze latał cienisty drapieżny "ptak", drugi władca twierdzy, którym był on sam...Minęło tak wiele lat, albo minie, a on nadal nie mógł przywyknąć lub nie przywyknie do tego co się stało lub stanie.
Największym problemem w tym miejscu był właśnie czas i jego postrzeganie...Wszystko: przeszłość, przyszłość, teraźniejszość zlewały się w jedno.
To było jednocześnie błogosławieństwem i klątwą...Dzięki temu umysł pana twierdzy istniał na krawędzi obłędu nie przekraczając jej.
Na razie jednak musiał czekać, aż nadejdzie odpowiedni czas by zapobiec nieszczęściu, zemścić się. Stwór nie miał pewności na którą z tych czynności nadejdzie czas, prawdopodobnie na obie.
Ale czasu akurat miał pod dostatkiem będąc jednocześnie panem lub panami i więźniem lub więźniami tej niezwykłej twierdzy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 17-09-2007 o 07:17. Powód: Ważna poprawka w fragmencie o Sigil
abishai jest offline