Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2022, 22:03   #168
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Na schodach dworku

Z każdym krokiem poza profanum Olivia odzyskiwała zmysły tracąc jednocześnie kontrolę na d ciałem. Każdy krok trudniejszy, stopy ciężkie jak obute w stalowe okowy. Pojęła prędko adeptka, że trzyma ją coś więcej niż słabość ciała, więzi ją ciekawość, tajemnica gdzieś we dworze ukryta. Czarodziej musiał przecież robić notatki, plany. Chorobliwa ambicja, wybujałe ego, podobne niesfornym uczniom.

Serce nieposłuszne chciało wyskoczyć z piersi, jak pędzone lokomotywą orgazmu. Nie przyjmowała do wiadomości panna Hochberg, że mógłby Siwowłosy nie spełnić swej misji, co więcej oczekiwała, że spłaci dług, który zaciągnął w nierozważny sposób. Odnajdując w srebrnowłosej powiernice i przyjaciółkę, objęła jej dłonie swymi reagując na wróżbę.

- Oby kochana. Wszak i ja zapłaciłam cenę. A ty.., może jest sposób, musiałabym jego pracownie sprawdzić. Tak czy inaczej nie trać nadziei siostro, owoc łona twojego z pewnością nosić będzie błogosławieństwo, tak głęboko plugawość czarownika nie mogła sięgnąć. - Pocałowała ją mocno w usta, sama nie wiedziała dlaczego, ale była tak bardzo podniecona. Zaraz speszona. Smakowała rosą, gibką witką, przedwczesnym zakochaniem naiwnym oddaniem, spowita w światło i cienie miast bursztynu i zieleni, jakby niecierpiąca pustki materia musiała się wypełnić.

Odskoczyła, ale dłoni nie puściła, już chciała wypomnieć zbrodnie jej rodzica przeciw jej namiętności, a na schodach trupy, krew, Dhar, zaćmiewał zmysły. Nogi jak z waty, ale przeznaczenie silniejsze, zuchwałość tarcza wściekłości. - Po co, jeśli puściła ich wolno? Po co jej gusła i straszaki? - nie pojmowała w istocie gry elfa, nie rozumiała i nie ufała.

Szczęściem tyle złego ją niedawno spotkało, tyle niesprawiedliwości i podłości, tyle kiedy Loriego nie było, a winien być, gniew na nowo mógł uformować ledwokrztałtność adeptki, przekuć w stalową wolę z przyciętym warkoczem i różnymi oczami.

Perfidnie świadoma jak formuje eter, a przelewała na niego ogrom swego żaru sycąc aqshy, Olivia Hochberg skryła za sobą srebrzystowłosą, rządząc z drugiego rzędu za plecami Franza i Karla.

- Lori natychmiast do koni! Widziałeś gdzie przygotowane i skokiem, bo ci nogi z dupy powyrywam! - już do towarzyszy - Panowie, weźcie wierzchowce i jedźcie, zostawcie mi dwa. Powinno się zgadzać. Czekajcie we wiosze. - odwracając się do widźmicy - A ty nie wychodź przede mnie.

Olivia pragnęła nader wszystko choć ułamek tajemnicy Voormanowej skraść, a nie wiedziała, czy powinna obawiać się elfa, czy mogła być pewna zwycięstwa siwego wilkołyca, może lepiej do pułapki zejść, może zbiec najlepiej. W końcu, żeby wyrzucić, żeby pozbyć się, uwolnić, do kobiety.

- Twój rodzic zabił mi chłopa tymi drzwiami! Kurwa! Kurwa! Lori jeszcze tam stoisz!?

Zapanował doskonały spokój, Olivia Hochberg ogarnęła się, skoncentrowała, ślepie zielone wpiła w elfa ceniąc z czego utkał wolę.

dalej do przodu nie pójdę, bo nie wiem co ten idiota tam planuje. Robię tylko test wiedźmiego wzroku.
Wszystko jak w fabularce.
Dla Olivii to koledzy mogą uciekać, choć nie wiem, czy bez srebrzystowłosej to bezpieczne, priorytetem adeptki jest zabrać rzeczy swoje i odwiedzić pracownie Voormana.

Może koledzy się jednak uaktywnią.

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 27-10-2022 o 13:00. Powód: Wielkie litery po kropkach
Nanatar jest offline