Czekał całą noc, zmęczony i obolały. Wolałby się wyspać i odpocząć, ale chęć poznania była dla niego bardzo kusząca, tym bardziej że pamiętał jak ciężka była poprzednia noc. Więc zamiast leżeć teraz pod ciepłą pierzyną, stał w oknie i to jeszcze z nie najlepszym widokiem. Była jeszcze opcja wyjścia na klatkę oraz obserwacja z tematem punktu. Tam drzewa zdecydowanie nie zasłaniały by mu okolicy, ale było zagrożenie, że obudzi innych domowników. Ojciec, jak to ojciec. Jakoś by przeszło. To samo siostra, ale z mamą nie byłoby dyskusji. Pozostała mu więc obserwacja z okna.
Jakie było jego rozczarowanie, gdy tyle godzin śledzenia było jedynie po to, aby zauważyć kilka błysków światła. I tyle? Bez sensu. Nikogo nie widział, ale wzrok go nie mylił. Coś błyskało. Prawie natychmiast połączył fakty. Tu błyski, wcześniej kreski i kropki. Alfabet morse'a! Padło w jego głowie. Spróbował utrwalić sobie w głowie sekwencje, które padły na zewnątrz i jak najszybciej udał się do swojego pokoju. Złapał kartkę, ołówek i zapisał to co zapamiętał, a później sięgnął szybko po książkę, którą dzisiejszego dnia postanowił wypożyczyć ze szkolnej biblioteki. Jak się nie mylił, ponownie przypadła mu się w życiu.
Szybko rozkodował sygnał. I po raz kolejny był zawiedziony. Miał nadzieję na jakąś tajna informację, a tu padło jedynie "i co". Karol zgniótł kartkę papieru i rzucił nią w kąt. Nieco zirytowany udał się do swojego łóżka. Miał nadzieję na więcej, a tu wychodzi jakby rzeczywiście ktoś jedynie robił sobie z nich żarty.
___
Noc była lepsza niż poprzedniego dnia. Wyspał się, nawet próbował się przyciągnąć, czego szybko pożałował. Syknął zginając się w pół. Otworzył zaspane oczy. Przetarł je, bo nie do końca wierzył w to co zobaczył. Musiał przetrzeć je kolejny raz. Nie. Jego wzrok go nie mylił. Było po godzinie 8:00. Zaspał. No tak. Nic dziwnego, że jest wysłany. Położył się po północy, a czuje się dobrze. Zerwał się z łóżka i znów pożałował swojej nagłej decyzji. Kolejne ruchy miał już spokojne i kontrolowane. Okazało się, że w domu poza nim nikogo nie ma. Ubrał się, wziął drobne które jego rodzice zostawiali w słoiku, jakby była na coś potrzeba i wyszedł. Na śniadanie kupi coś sobie w warzywniaku pani Góreckiej.
Nie spieszył się. Na pierwszą lekcję i tak nie zdąży, a jego przyjaciele zapewne już poszli, aby się nie spóźnić. Jacek może nie byłby taki nadgroliwy, ale Agnieszka z pewnością przekonywała go, że nie mogą być spóźnieni do szkoły. Jakie było jego zdziwienie, gdy wychodził z budynku i zobaczył właśnie ją idącą środkiem podwórka kierującą się w stronę szkoły.
- Hej! Agnieszka! - Zawołał Karol i pomachał ręką do odwracającej się dziewczyny. Poszedł do niej szybszym krokiem. Miał pytania. Przecież do niej to nie podobne. Równocześnie chciał przekazać, czego się wczoraj dowiedział.