Moi drodzy, nad wyraz emocjonująca scena na urwisku ostatecznie dobiegła końca. Jak się okazało, na górze był jeden wystrzeliwujący flary mężczyzna w prostym podróżnym odzieniu; nigdzie ani śladu potencjalnych kompanów. Nie ma też pozostałości po długim obozowaniu. Gość co chwilę traci przytomność z bólu, bo poraniły go również szrapnele, ale nagłe zejście z tego padołu łez raczej mu nie grozi.
Renton znajdzie na górze sprawnego akacza z ośmioma nabojami, sprawny pistolet sygnałowy oraz marynarski worek, a w nim cztery zapasowe flary i woreczek pokruszonych na drobne kawałeczki liści. Żadnego jedzenia, ubrań na zmianę, wody czy leków.
Możecie spokojnie opisać całość sceny zabezpieczenia urwiska, kotwiczenia kutrów i desantu na plażę, pierwszych oględzin jeńca (bardzo mocno przyciśnięty, zacznie bełkotać w kompetnie niezrozumiały sposób). Kiedy ta scena dobiegnie końca, na miejscu pojawią się spóźnieni bohaterowie, czyli neolibijski konwój.
I jeszcze kilka zdań na temat sierżanta. Bez wątpienia Renton skradł cały show, ale odbyło się to w naturalny płynny sposób i zwyczajnie musimy mu to wybaczyć! Jako MG chciałbym pogratulować Campo pomysłów oraz wyników na kostkach (zwłaszcza test strzelania wyszedł tak dobrze, że gdybym miał sztuczne oko, toby mi gałka z wrażenia na klawiaturę spadła). Renton stracił karabin, granat i dwa naboje do rewolweru, ale swoim wyczynem zrobił kolejny krok ku temu, by stać się żywą legendą w Perpignanie!
Z takim sierżantem się nie dyskutuje, Aro, więc wrzucaj martwego Szpitalnika na plecy i taszcz go na górę, bo pan Renton wolał, że jest mu on potrzebny.
Jeśli o fauconich chodzi, wszyscy są przybici i rozzłoszczeni śmiercią Blancheta, ale na Rentona patrzą jak nie przymierzając samego regenta!
Gdybyście mieli jakieś pytania, piszcie.
P.S. W sumie chciałem to zachować na osobny wpis, ale zdradzę już teraz. Wiecie, czemu Wasz jeniec bełkocze i stęka? Bo ma obcięty język (i jest to całkiem świeża rana). Możecie opisać to odkrycie (powinno na Was wywrzeć względnie szokujące wrażenie).