Franz pobieżał czym prędzej i minął elfa bez słowa. Wszystko w postawach pana Niersa i Loriego wskazywało iż kroi się tu kolejna walka. Toć nie trza byłoby być geniuszem aby zooczyć, że długouchy też swoje miał za uszami i śmierć strażników, których napotkał na dziedzińcu jego sprawką była, ale kto by tam za starej rasy zwyczajami nadążył.
Stojąc jednakże za plecami Loriego podniósł nieco wciąż zbryzgany posoką topór, bo gotów był elfa zdzielić w czerep toporem jeśli ten tylko jakikolwiek agresywny ruch wykonałby przeciw Peterowi. Nie było czasu na pojedynki epickie, bo przecie w trzewiach dworu grasowały wilkołaki i magia się czyniła nie mała. Szczęściem całym wydawało się, że rozeszło się wszystko po kościach i Niers zaczął szykować się do wprowadzenie w życie morderczego planu. Nie miał Franz zamiaru w tym przeszkadzać, jeno nie spuszczając z oczu Loriego oddalił ku stajniom, co by wierzchowce przygotować.