Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2022, 13:02   #25
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Wolne miasto Wurzen, Notstand, 29 Sigmarzeit popołudnie

Carl chyba przypadkiem trafił w dziesiątkę. Ale nie będzie się przecież uskarżał, prawda? Zlitował się nad chłopakiem - Igorem - i zlecił mu że, gdyby gdzie widział tego łysola lub paniusię to od razu z informacją pod Rozłożysty Dąb ma się zgłosić. Może Carlowi uda się dowiedzieć, co z bratem zrobili. Tylko sam niech uważa, żeby go nie złapali. Albo gdyby się o kim nowym dowiedział, co zniknął, to też mogłoby pomóc znaleźć brata.
Potrzebował też kogoś, kto wie, jak ta dwójka wyglądała. Kogoś, kto potrafi ich opisać na tyle, aby dało się naszkicować ich podobiznę. Nie wiedział, czy w wielobarwnym świątecznym tłumie znajdzie ulicznego artystę, który taki portret z opisu zrobić potrafi. Jeżeli nie, to zapewne inkwizytor Pankraz będzie wiedział, do kogo się udać. Sierżant spodziewał się, że nie raz musieli takie szkice wykonywać.

Po prawdzie bardziej go interesowało znalezienie heretyka niż brata, ale jeżeli będzie możliwość, to chłopaka też uratują. Tego oczywiście sierżant na głos nie powiedział.

Na koniec zapytał chłopca, czy wie, co to Aldhar shuu. Gdyby chłopak sam był w sprawę wplątany powinna go zdradzić mowa ciała, jakieś spojrzenie, zawieszenie głosu, wahanie... jeżeli po prostu słyszał je gdzieś, to może wskazać miejsca, gdzie je słyszał. A jeżeli jeszcze nie słyszał... to niech słucha i doniesie, gdzie je słyszał.

Innemu smykowi, Wolfowi, opisał miejsce i babulinę, którą spotkał. Chciał wiedzieć o niej co robi, gdzie chodzi i kto się z nią spotyka. Carl zlecił młokosowi czekać na niego kolejnego dnia, w tym samym miejscu. A gdyby Skell się nie pojawił, to jeszcze następnego. Na pewno chłopak dostanie kilka monet.

Wolne miasto Wurzen, dom kapitana Hansa Fegela, 29 Sigmarzeit późnym wieczorem

Wieczór upływał przyjemnie. Nawet wszechobecny upał nieco zelżał. Carl starał się nie popełnić żadnej towarzyskiej gafy. Na szczęście nie był zbytnio zestresowany, gdyż był tu niejako przy okazji. Nie przybył to Wurzen z zamiarem ożenku. Chociaż jak się sprawy potoczą, nie będzie z góry takiej możliwości wykluczał. Cieszył się z atencji, jaką darzono jego osobę. Córki kapitana były może nie były najpiękniejszymi kobietami jakie widział, ale miały swój urok.

Przyjemności przyjemnościami, ale dobrze byłoby jakoś przysłużyć się misji. Jak ktoś chce awansować wyżej niż sierżant, to nie starczy uganiać się za kapitańskimi córkami. Chyba?

Skierował rozmowę z kapitanem na bandę Lepkiego. Czy to możliwe, że to on uszedł z miasta i teraz grasuje na gościńcach? Czasowo to może by i pasowało, ale jaki w tym sens? Nienachalnie starał się też wybadać, kto mógłby udzielić mu najwięcej informacji na temat zniknięcia bandy. I gdzie udać się, by dowiedzieć kto został poszkodowany w napadach na gościńcach i jak ich odnaleźć. Skell pomyślał, że warto z kilkoma osobami porozmawiać. Może z ich opowieści wyłoni się coś ciekawego? Może jakaś twarz wśród bandytów okaże się znajoma? A może coś w ich sposobie walki zdradzi ich pochodzenie? Inaczej walczą żołnierze, inaczej łotrzykowie z miasta, a rozbójnicy z traktów jeszcze inaczej. Jeżeli tutaj nie uda się uzyskać tych informacji, poszuka ich jutro na mieście, może u strażników? Ważne, aby nie wzbudzić zbytnio podejrzeń gospodarza. Lepiej dowiedzieć się mniej, niż zbytnio wychylić.

Wolne miasto Wurzen, Pod rozłożytym dębem, 29 Sigmarzeit późnym wieczorem

- Gdzie to znalazłeś? - Carl odsunął wianek od siebie. - Ten zapach... ma coś wspólnego z heretykiem - dodał ciszej tak, by tylko oni słyszeli.
- Posłuchajcie, co udało mi się dzisiaj ustalić - Skell przeszedł do zdawania raportu, jak w wojsku.

- Zapuściłem się w zaułki biedoty Notstand, gdy usłyszałem ich tajne zawołanie Aldhar shuu. W okolicy wyczułem dokładnie ten sam zapach, jakim wonieje wianek. Jestem pewien, że moje nadejście przerwało im jakiś rytuał bądź zgromadzenie. Wystawili w oknie na piętrze jakąś babulę, która ich ostrzegła. Ten zapach w dużym natężeniu jest odurzający moim zdaniem. Rozpytałem potem o ostatnie wydarzenia w okolicy i to co zebrałem potwierdza moje podejrzenia. Wysoka aktywność kruków i wron to potwierdzone zjawisko towarzyszące heretykowi. Nocami dudnią bębny - chociaż o tym nie wiem co myśleć, w raportach nie czytałem nic na ten temat. Giną ludzie. Dwa tygodnie temu zginęła też cała banda niejakiego Lepkiego. Być może to oni napadają podróżnych na traktach obecnie. A może nie. Pojawia się też jakaś nowa postać w mieście, określana jako łysy dryblas. Podobno widziano, jak wywozi dzieci z miasta, w towarzystwie kobiety. Inni spekulują, że to on stoi za zaginięciem bandy Lepkiego.

- Początkowo sądziłem, że panowie inkwizytorzy mogliby zapuścić się w te dzielnice i przepytać parę osób. Ale po namyśle doszedłem do wniosku, że to zbytnio by obwieściło nasze przybycie i mogło wypłoszyć cel. Natomiast ludzie znikają... gdyby ktoś, na przykład ta obserwująca mnie staruszka zniknęła bez śladu... może nie wzbudziłoby to podejrzeń, a możnaby ją przesłuchać. Z trzeciej strony, może być za nisko postawiona, a i zdrowia może jej nie starczyć na przesłuchanie. Może więc lepiej ją dyskretnie śledzić?
- podsuwał kompanom kolejne pomysły.

- Sprawdzenie wianka u uzdrowiciela to dobry ruch. Jeżeli rośliny mają faktycznie właściwości odurzające, to handel nimi będzie kontrolowany przez kupców lub przestępców, albo jedno i drugie. Tak czy inaczej, ktoś na tym będzie zarabiał. Albo więc wiedzą kto to do miasta dostarcza i kto kupuje, albo będą żywo zainteresowani odnalezieniem przemytu, który omija ich sakiewkę.

Póki co nie miał jeszcze sprecyzowanych planów na kolejny dzień. Jeden trop to zaułki, gdzie wczoraj się zgubił. Drugi to zaginięcia ludzi i łysy drab. W obu przypadkach zapłacił dwóm chłopaczkom za zbieranie informacji. Sam niezbyt nadawał się do dyskretnego śledzenia, a już zwłaszcza w zaułkach. Nie pasował tam. Nie mógł jednak zbyt wielu dzieciaków opłacić, bo sprawa zaraz byłaby szeroko znana.

Uda się rano do kapliczki Myrmydii, pomodlić się o przewodnictwo. Po pacierzu ruszy tym tropem, który wyda mu się najwłaściwszy.
 
Gladin jest offline