| Post wspólny - Cześć. - Przywitał się Karol z Agnieszką. - Co się stało? Przecież pani Agnieszka nigdy się nie spóźnia. - Lekko drwiąco humorystycznym głosem skomentował Karol, gdy się spotkali.
- Strasznie śmieszne - Agnieszka była zła, niewyspana i nieuczesana. - Doczekałeś do północy? Widziałeś go?
- Kogo? - Zapytał. - Nikogo nie widziałem. Jedynie błyski, które oznaczały "I CO". Ot mi przygoda. Jacek miał rację. Ktoś jaja sobie z nas robi. Chodźmy do Góreckiej. Muszę coś zjeść, jeszcze nic nie jadłem.
-Widziałeś! - ulga pojawiła się na twarzy dziewczyny. Ruszyła za Karolem w stronę blaszaka. - Była mgła, więc Jego mogłeś nie zauważyć. Były te błyski, ale wcześniej widziałam Nowego. Też zmarzłeś? Jak w bibliotece?
Karol przystanął na moment, spojrzał badawczo na przyjaciółkę.
- Aga… - Powiedział wymownie po czym znowu ruszył. - Byłem w domu, czemu miałbym zmarznąć? Wyszłaś sama na zewnątrz w nocy? - Zdziwił się. - W bibliotece też nie było zimno. Może jesteś chora?
- Raczej nie - Agnieszka pomacała się po czole. - Robi mi się zimno, jak Go spotykam. - zdecydowała się na kawałek otwartości - Basia twierdzi, że to dlatego, że się w nim.. no, zabujałam, ale moim zdaniem to głupie. I nigdzie nie łaziłam po nocy, zwariowałeś?
Weszli do budki pani Góreckiej, Agnieszka zaczęła rozglądać się po półkach, żeby nie musieć patrzeć na Karola.
- Dzień dobry. - Przywitał się Karol z właścicielką sklepu i zaczął się rozglądać za drożdżówkami. - Ma Pani coś z serem? Jeszcze nic nie jadłem, a nie miałem sił samemu coś zrobić. - Pożalił się chłopak i w tym momencie zobaczył ukrytego Jacka. - A ty co tu robisz?! - Zawołał w jego stronę.
- Czekam na was! - obruszył się Jacek wyciągając z lodówki oranżadę. - Poza tym Jaworski tutaj się kręcił i nie chciałem na niego wpaść. Nie, żebym się go bał, co nie? - Mrugnął okiem do Karola. - Gdzieście byli? Zaspaliście po tym nocnym czuwaniu?
- Czuwanie, jak czuwanie. Ja tu mam nowinkę. Aga o północy spotkała swojego chłopaka przed blokiem. Nie uwierzysz kim on jest. - Zaśmiał się Karol i zapłacił za bułkę, którą wskazała mu ekspedientka.
- Co?! – Agnieszka pojawiła się za plecami Karola, przez chwile rozważała poważnie, czy jabłko, które sobie wybrała rozbić na głowie kolegi, czy jednak zostawić je na śniadanie. Rozsądek – a może głód – zwyciężył.
- Z nikim się nie spotkałam. Po prostu widziałam Go na podwórku – wyjaśniła, obiecując sobie jednocześnie, że już nigdy przenigdy niczym osobistym się z tym palantem Karolem nie podzieli. Prędzej umrze. – Tego Nowego. I widziałam sygnały Morsem. I co. I tyle.
- Już się tak nie denerwuj, żartowałem. - Uśmiechnął się Karol na widok rozzłoszczonej koleżanki.
Borkowski wywrócił oczami - dziecinada.
- Te kropki i kreski? - przypomniał sobie. - Rysował je kredą na chodniku? I co? Odszyfrowaliście?
- Tak kreski i kropki, ale tego nie trzeba rysować. Migał światłem. Wiadomość brzmiała "I CO". Z początku myślałem, że ktoś robi sobie z nas jaja, ale skoro Agnieszka widziała tego nowego to może… jesteś pewna, że to on?
- I co? - Jacek najwyraźniej nie zrozumiał. - Co to za gość? Nikt z budy go nie kojarzy. On chyba nie jest stąd? Trzeba by go było poszukać i skopać mu dupsko za przedwczoraj. Tchórz je… - spojrzał na Górecką. - Już idziemy, ile płacę? - pokazał butelkę oranżady.
- Widziałam - Agnieszka była pewna swojego. - Jego, mgłę i błyski. Było tak samo jak w bibliotece, z wyjątkiem błysków.
Poczekała, aż pani Górecka zważy jabłko, a potem podała jej pieniądze. Przeniosła spojrzenie na Karola.
- I kim On niby jest, panie detektywie? Bo szpiegiem to raczej nie - dodała, z pewnym zawodem.
- Nie wiem. - Wzruszył ramionami wychodząc ze sklepiku. - Ja go nie widziałem. Ale wiem, że to pedał, który uciekł. Wiem co mówiłaś wcześniej, ale chyba sama rozumiesz, że nie możemy tego z Jackiem tak zostawić? Teraz przynajmniej wiemy, gdzie go możemy spotkać.
- Że niby na naszym podwórku o północy? Serio sądzisz, że będzie tam przyłaził co noc?
- A poz tym - ugryzła jabłko, żeby dać sobie chwilę czasu na namysł. - No… - wymamrotała coś niewyraźne. - No nie chce, żebyście go tłukłi. Czy coś.
- Myyyy? - Jacek zrobił minę niewiniątka. - Niby za co? Co nie Karol? - Szturchnął go łokciem. - A poza tym ganianie go po nocy nie bardzo mi się uśmiecha i tak jak mówisz, może już się tam nie pojawić. Na pewno ktoś wie gdzie mieszka albo chodzi do budy. Trzeba tylko popytać. Dojedziemy… znajdziemy go w ciągu dnia. Na gegrę i tak już nie zdążymy. Co robimy?
- Na geografię nie, ale na matematykę się wyrobimy. Ruchy. I żadnego dojeżdżania. To mój kolega.
- Taaa… - Borkowskiego najwyraźniej opuścił dobry humor. Nie cierpiał matmy. - A jak ma na imię ten twój KOLEGA?
- O też bym chciał wiedzieć! - Podłapał temat Karol.
- Dwóch na jednego to banda łysego - odcięła się Agnieszka. - I nic wam juz nigdy nie powiem. Basia miała rację: kobietę potrafi zrozumieć tylko druga kobieta.
- Dobra, dobra - powiedział pojednawczo Jacek. - Wracamy na lekcję i każdy wypytuje o Nowego. Przecież ktoś musi go znać, co nie? I dowiemy się gdzie mieszka.
- I super - zatwierdziła Agnieszka plan.
Najpierw trzeba Go znaleźć.. oczywiście po to, aby ostrzec o planach chłopaków.
- Gdyby Basia była taka super, to byś się z nią włóczyła, a nie z nami. - Karol wystawił język w uśmiechu. - A teraz na matmę. A Nowego trzeba znaleźć. Macie rację. Gdyby nie on, to właśnie bym brał udział w treningach, a tak pewnie cały sezon mnie ominie. - Ze smutkiem na twarzy pogładził sobie złamane żebro.
- Nie martw się, za tydzień będzie ok i wszystko nadrobisz.
Agnieszka wyrzuciła ogryzek.
- A Basia jest super, tylko mieszka z drugiej strony szkoly, niż wy, geniusze. Los mnie na was skazał…
__________________ LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |