Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2007, 21:35   #39
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
- Czyżbyś miał coś do ukrycia? Nie widzę powodu na taką rozmowę Sephirothcie. Przybyłeś tu wybadać, czy moją sprawka są te zaginięcia nieprawdaż? Czy porywam cennych niewolników twego pana? Boisz się sformułować bezpośrednie oskarżenia? I dobrze, nie lubię bezczelności. prawy żywych mało mnie obchodzą, kopalnia i jej zasoby nie są mi do niczego potrzebne... A co do materiału do eksperymentów, mam swoje źródła Sephirothcie. Wydajesz się być na tyle domyślny, że na pewno wiesz o tym, iż Mefistofeles zadbał, bym przymykał oczy na rabowanie mej dziedziny. To są chyba odpowiedzi na wszelkie twe pytania... Chyba, że masz jeszcze jakieś inne pytania na myśli?

Sephiroth skłonił się przed władcą Kresu Nadziei. Być może nie docenił licza? Tak, czy inaczej musiał zrealizować plan i choć posunięcie, które teraz planował, było bardzo ryzykowne, to być może mogło być kluczową kwestią w sephirothowych planach obalenia Mefistofelesa. Prostując się z ukłonu, Egzekutor pomyślał jeszcze „Pora wykonać pierwszy krok na drodze do zwycięstwa... albo całkowitej klęski.”, poczym starając się nadać swojemu głosowi ton pełen szacunku, odpowiedział Melifowi.

- Wybacz mi Panie moją prostolinijność i szczerość, ale każdy kto jest zaangażowany w politykę Piekła ma coś do ukrycia. Nie mam Panie żadnych pytań, jednak jak zapewne już się domyśliłeś... moja wizyta jest podyktowana czymś innym niż sprawami niewolników. Słuszne są Twe słowa, najwyższy Władco Kresu Nadziei i brak zainteresowania sprawami żywych. Bo czym są żywi, jeżeli nie nędznymi głupcami, nie mającymi dość odwagi, by przekroczyć próg śmierci? Oni są pyłem lub ewentualnie staną się nim wraz z biegiem czasu. Ich żywota są śmiesznie krótkie. Ciała słabe. Podatne na choroby, ból i co najważniejsze czas. Ulegają zmęczeniu i osłabieniu, a ich umysłu tracą ostrość i wyrazistość. Z każdym dniem zbliża się do nich śmierć, a oni boją się jej jak najgorszego i najstraszliwszego wroga. Są zbyt ograniczeni, żeby zrozumieć jak wiele możliwość daje przejście na drugą stronę. Są gorsi od nas... od naszych braci i sióstr, i równocześnie większość z nich jest zbyta słaba, żeby do nas dołączyć. Jednak niektórzy z nich wciąż są zagrożeniem. Patrzą na nas i obserwują. Czekają na właściwy moment, by odebrać nam naszą nieśmiertelność, naszą potęgę i wiedze, którą zbieramy przez milenia. Zazdrosną nam wszystkiego co mamy, ponieważ sami nie mają nic. Zrozumiałem to tego dnia gdy przeszedłem na druga stronę, poza granice życia. I teraz też rozumiem swój wielki błąd, jaki popełniłem jeszcze gdy żyłem. Błąd, który polegał na tym, że stałem się sługą żywych. Teraz rozumiem i chcę go naprawić. Dlatego właśnie chciałbym porozmawiać z Tobą Melifie, Władcą Kresu Nadziei i mędrcem, który zna wiele tajemnic śmierci. I dlatego proszę Cię ponownie. Czy zachcesz zaszczycić mnie krótką audiencją... paroma słowami wymienionymi w cichym i bezpiecznym miejscu. Nie proszę o wiele. Tylko o parę chwil czasu, którego moc nie jest w stanie nam zaszkodzić.

Melif milczał przez chwilę po czym pstryknął kościstymi palcami, odczekał chwilę i rzekł.

- Zostaliśmy sami... Co więc chcesz mi powiedzieć?


Sephiroth uważnie nasłuchiwał starając się usłyszeć choćby najcichszy szelest nieumarłych opuszczających komnatę. Nie usłyszał jednak nic. W kompletnym milczeniu Egzekutor wręcz wyczuwał napięcie, zupełnie jakby sama cisza czekała aż Egzekutor ją wypełni... wypełni słowami, które przypieczętują jego zdradę. W takich momentach jak ten, Sephiroth cieszył się, że jest nieumarłym i zatracił zdolność do odczuwania strachu... inaczej zapewne nie wypowiedziałby ani słowa.

Po krótkiej chwili przerwy, Sephiroth znów podjął swoją mowę, starając się nadać swojemu głosowi te samą barwę co poprzednio. Pomimo, że głos Egzekutora był pewny, to jego dusza aż się trzęsła od obaw. W tej chwili Sephiroth modlił się do wszystkich bogów, żeby choćby przez parę najbliższych minut sprzyjało mu szczęście.

- Czym jest Kres Nadziei, Panie? Czy nie wspaniałą ostoją dla naszych braci i sióstr? Czy nie jest to miejsce, w którym każdy z nas może się odciąć od spraw śmiertelnych i już na zawsze o nich zapomnieć? My chcemy zatracić pamięć o kłopotach jakie mieliśmy za życia, ale one nie chcą zapomnieć o nas. Czy żywi zostawili umarłych w spokoju, pozwalając nam zając się naszymi sprawami? Nie... część z nich uważa, że jesteśmy plagą, którą należy zniszczyć. Inni biorą nas za marionetki, które można wykorzystać... Jednak żaden żywy nie traktuje nas jako niezależną siłę z jaką trzeba się liczyć. My uważamy Kres Nadziei za miejsce gdzie możemy poszerzać wiedzę o śmierci i jej tajemnicach. A co widzą żywi? Potężną twierdze połażoną na zboczu Gehenny. A przecież gehenna graniczy z Hadesem, planem na którym wciąż, w nieskończoność trwa Wojna Krwi. Czy Kres Nadziei nie byłby idealną twierdzą służącą jako baza wypadowa dla wojsk walczących w Hadesie? Spróbuj przez chwilę, wielki Władco Kresu Nadziei, spojrzeć na to wszystko oczami żywych. Czym byłby dla nich Kres Nadziei? Wielką twierdzą z obsydianu, nie do zdobycia dla demonicznych armii, wspaniałą , pełną koszar bazą dla legionów żywych walczących na tej bezsensownej Wojnie Krwi. Miejscem, w którym diabelscy magowie wypaczaliby TWOJE odkrycia, Panie. W ciągu paru lat ukradliby i splugawiliby wiedzę, którą Ty, Władco Kresu Nadziei, musiałeś poznawać przez wieki. Olbrzymie, czarne chmury wzbijałyby się z niezliczonych kuźni i wielkich pieców, za sprawą których, tworzona byłaby broń... broń wykuta z zasobów bez ograniczeń wydzieranych Twojej domenie. TWOJE ziemie, Panie, podziurawione wielokilometrowymi kopalniami, w których nasi bracia i siostry pracowaliby jako w pełni darmowa, nieśmiertelna i nigdy nie ulegająca wyczerpaniu siła robocza. My sami, plugawą mocom demonicznych kapłanów i magów zmuszeni do skomlenia o litość i błagania żywych o darowanie nam każdej sekundy naszego nieżycia. I Ty mój Panie. Ostatecznie zniszczony przez żywych. Dlaczego? Ponieważ tylko Ty stoisz im na drodze do zyskania olbrzymiej potęgi jaką zyskają po zajęciu Kresu Nadziei. Czy powstrzymałyby ich nowe sojusze, traktaty, umowy, słowa i przyrzeczenia? Nie mój Panie. Nawet najpotężniejsi władcy nie stanęliby przeciw nim, bojąc się zadzierać z potęgą Piekła. Nawet generał Gehenny nie zechciałby stanąć do walki z Baatorem, nie będąc do tego zmuszonym. Tylko Ty Władco Kresu Nadziei byłbyś ostatnią osobą mającą dość mocy, by przeciwstawić się naszym żywym wrogom... Teraz rodzi się tylko jedno pytanie, mój Panie. Komu zaufasz? Czy arcydiabłu, którego machinacje rozciągają się na niemal wszystkie plany, zdolnemu do obalenia samego siebie, w celu zdemaskowania zdrajców? Kapryśnemu i intryganckiemu diabłu, dla którego zdobycie Kresu Nadziei byłoby wspaniałym posunięciem? Czy może jednemu ze swoich braci, który na szali stawia wszystko co ma, włącznie z własnym nieżyciem, a do wygrania nie ma nic?

- Tylko że ja...w przeciwieństwie do ciebie Sephirothcie, mam zbyt wiele do stracenia by ryzykować...I mylisz się sądząc, że Mefistofeles może dla samego kaprysu podbić moje dominium... Krangath jest nie tylko pod moją ochroną... Ale też i pod opieką Generała Gehenny. Atakując Krangath Mefistofeles obróciłby przeciw sobie wszystkie yugolothy. A na to sobie pozwolić nie może.
- rzekł licz. Sephiroth już tracił, wiarę w swe oratorskie możliwości... Aż po chwili Melif odezwał się ponownie.- Jest jednak trochę racji w twych słowach... Niemniej nie zaryzykuję własnej głowy tylko z tego powodu. Jeżeli mam ryzykować przyciągnięcie uwagi władcy Pełzającego Miasta to dla konkretnego planu, którego realizacja daje szanse na sukces.

- Oczywiście Panie, nie ośmieliłbym się zwracać się do Ciebie z taką propozycją nie mając pewnej konkretnej myśli. Jak zapewne wiesz Panie, na jednym z Planów Materialnych znajduje się... kontynent zwany Faerunem. W odległej przeszłości na jego powierzchni powstało potężne imperium żywych nazywane Imperium Netherilu. Ich zaawansowanie magiczne stało na tak wysokim poziomie, że jeden z tamtejszych magów wynalazł zaklęcie, które pozwalało zanurzyć się w esencji bóstwa i przejąć jego moc dla siebie. Nie będę tutaj zajmował Twojej osoby Panie, marnując czas na opowiadanie historii, którą zapewne znasz. Przejdę wiec do najważniejszej rzeczy. Gdy nastąpił kataklizm olbrzymie latające miasta Imperium spadły i rozbiły się o ziemie. Nie wszystkie jednak. W jednym z nich odkryto sposób jak przenieść całe miasto na inny plan. Konkretnie na Plan Cieni. Miasto istniało tam bardzo długo i sama istota Planu Cieni wypaczyła mieszkańców miasta. Jednak jakiś czas temu, tamtejszy przywódca ponownie użył swojej potężnej magii i przeniósł miasto do Faerunu. Teraz potomkowie starożytnego Netherilu pragną odzyskać potęgę swoich przodków. Jeżeli zachcesz mi pomóc Panie, oczywiście w sposób dyskretny i bez bezpośredniego Twojego udziału, zdołam uzyskać od nich zaklęcie za pomocą którego można przenieść całe miasto na inny plan. Jeżeli uda mi się, reszta już tylko będzie zależeć od Ciebie mój Panie... i od paru innych magów. Nie Melifie, nie proponuje przeniesienia twojego miasta na inny plan. Proponuje coś znacznie ciekawszego. Coś co wzmocni Twoją potęgę i uchroni Kres Nadziei przez większością niebezpieczeństw. Wyobraź sobie Panie, że jeżeli Mefistofeles wyśle swoją armię przeciw Tobie, to na jego ukochane Mefistar spadnie olbrzymia kula metalu niszcząc i miażdżąc wszystko na swojej drodze. A wraz z nią przybędzie cała potęga Planu Negatywnej Energii i hordy naszych braci i sióstr. A niedługo po ataku, kula wraz ze swoją zawartością będzie mogła ponownie przenieść się na inny plan. Tak Melifie Władco Kresu Nadziei. Nasi bracia i siostry od zawsze żyli w cieniu żywych... czas by to zmienić... czas by połączyć siły z Sercem Śmierci.


Sephiroth uważnie obserwował Melifa, jednak odczytanie jakichkolwiek emocji licza było niemożliwe. Ponownie zapadał cisza, w czasie której władca Kresu Nadziei przyglądał się Egzekutorowi. Sephirothowi nie podobało się to spojrzenie. Choć wiedział, że jest to niemożliwe, to i tak czuł się, jakby Melif czytał w jego umyśle jak w otwartej księdze.

Cisza zdawała się trwać całą wieczność i Sephiroth był już pewien, że za chwile Melif poinformuje Mefistofelesa o zdradzie Najwyższego Egzekutora i na tym skończy się cały plan. Po chwili, gestem dłoni licz dał do zrozumienia Sephirothowi, że może kontynuować. Egzekutor ponownie podjął wiec przemowę, równocześnie zastanawiając się, czy Melifa zainteresował plan, czy może zastanawia się jak uwięzić Sephirotha.

- Zapewne wiesz Panie, że Serce Śmierci znajduje się na Planie Negatywnej Energii. Pewnie doszły też do Ciebie plotki, że ostatnio władzę w tamtym mieście przejął jeden z potężniejszych pośród naszych braci. Z moich wiadomości wynika, że wspiera on rozwój badań nad naturą miasta, ale także nad samą sferą. Ponoć chcę odkryć sposób, żeby przenieść swoje miasto na inne plany egzystencji. Ty mój Panie możesz dać mu takie zaklęcie, albo nawet samemu dokonywać takich przemieszczeń wraz ze swoimi podwładnymi magami. W ten sposób zyskasz sobie sojusznika na dobre i złe. W dodatku sojusznika o bardzo ekspansywnej naturze, którego armia będzie groźna nawet dla takich potęg jak Baator, czy Gehenna, szczególnie po tym, jak zostaną już dokonane pierwsze przeniesienie Serca Śmierci i miasto zdobędzie nowych rekrutów. Układ będzie bardzo prosty, mój Panie. Ty, twoi magowie, oraz czarodzieje z Serca Śmierci będziecie wspólnie prowadzić swoje badania. Odkrywać kolejne tajemnice śmierci i Planu Negatywnej Energii, a tym samym zwiększać magiczną potęgę wszystkich naszych braci i sióstr. A w tym czasie, nasz brat przywódca Serca Śmierci, będzie powiększał wpływy we wszystkich światach śmiertelnych i zapewniał bezpieczeństwo zarówno Kresowi Nadziei, jak i Sercu Śmierci. Mogę podjąć się roli mediatora pomiędzy Tobą mój Panie, a Sercem Śmierci. Przypuszczalnie mogę też uzyskać zaklęcie służące do przenoszenia miasta, choć pewnie będzie ono wymagało pewnych modyfikacji, w czym ja już nie zdołam pomóc. Jednak nie zdołam zrobić nic, mając na głowie setki spraw Mefistofelesa i równie wielu z jego szpiegów. Potrzebuje dwóch rzeczy. Pretekstu, żeby swobodnie podróżować pomiędzy Planem Materialnym, Kresem Nadziei, oraz Sercem Śmierci. A drugą rzeczą jest pomoc w... odwróceniu uwagi szpiegów Mefistofelesa od mojej skromnej osoby. Wierzę mój Panie, że tak potężny mag jak ty, zdoła zapewnić mi pewną ochronę przez ewentualnymi szpiegami i magią wieszczenia. Jeżeli zechcesz wszystkie rozmowy z przywódcą Serca Śmierci również mogą być nawiązywane z użyciem Twojej magii, co chyba utrudniłoby przechwycenie wszystkich tych informacji.
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 16-09-2007 o 21:47.
Markus jest offline