Czyli jednak Manfred go wsypał... glejtem mógł się ratować ale co, jeżeli siłą postanowią go wziąć? Papier papierem, ale siła za nim potrzebna. Od tego miał Onufrego a ten chyba miał jakieś skrupuły i brał go za zdrajcę?
Kazał Carlo zostawić ich samych i zrobić to, co mu zlecił: śledzenie strażników i sprawdzenie, co będą robić. Za zamkniętymi drzwiami zwrócił się do kislevity.
- Dalejże, panie Hrepiczuk. Nie każę wam przecież bić tych ludzi, co to podają się za strażników. Zdrajcą nie jestem, ale pewnie są w tym mieście ludzie wpływowi, którzy chcieliby się mnie pozbyć. Khazadzi słyną ze swej prawości i honoru. Czy jeżeli Fimburson wam potwierdzi, że zdrajcą nie jestem, to załatwi nam sprawę? - przekonywał ochroniarza. Do czego to doszło! Jeszcze ten spróbuje go powstrzymać przed odwrotem na z góry upatrzone pozycje!