Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2022, 20:16   #22
Nuada
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację


____
6.0


Potężna machina edukacji ruszyła. Nie wybrzmiał jeszcze pierwszy dzwonek, a tryby kombinatu wiedzy i wychowania do życia w społeczeństwie, ruszyły pełną parą. Kierat nauki, rutyny i obowiązków w który człowiek raz wtłoczony, nigdy już z niego nie wyjdzie.
System pożera, trawi i wydala.

We are just another brick in the wall - that's it!



____
6.1


Nauka nauką, ale przecież nie tylko nią żyje człowiek. Każdy ma jakiegoś bzika i każdy jakieś hobby ma. Dla Agnieszki, Karola i Jacka niemal obsesją, a zarazem punktem honoru stało się zdobycie jakichkolwiek informacji o Nowym.

Wbrew pozorom zadanie okazało się niełatwe. Nie dość, że o chłopaku nikt nie słyszał, to jeszcze na dodatek mało kto go pamiętał. Cała szkoła wiedziała o awanturze na boisku. Niejedne na własne oczy widział, jak Jaworski ze swoją bandą tłuką się z Borkowskim i Zamojskim, ale prawie nikt nie zwrócił uwagi na tego od którego wszystko się zaczęło.

Jedna tylko osoba coś wiedziała, a przynajmniej tak sama twierdziła. Izka Eychlerowa zwana przez wszystkich Paskudą, albo Paskudzińską, z prowokacyjnym i pełnym satysfakcji uśmiechem odparła na pytanie Jacka:
- Ja wiem, kim on jest.
- Taaa - mruknął, niezbyt przekonany Borkowski starając się patrzeć w rozbiegane oczy dziewczyny. Uciekające lewe oko oraz spora nadwaga sprawiły, że cała szkoła nazywała ją Paskudą, otwarcie się z niej wyśmiewając i traktując, jak trędowatą - To powiedz!
Dziewczyna w odpowiedzi zatrzepotała rzęsami i po raz drugi w trakcie rozmowy posłała Jackowi figlarny i zarazem zaczepny uśmiech.
- Powiem, ale mam jeden warunek.
- Warunek? Jaki?
- Powiem ci kim on jest, ale pójdziesz ze mną do kina. W sobotę w Feminie grają Titanica. Tata załatwił mi bilety. To, co umowa stoi?
- No chyba cię cycki szczy… to znaczy czyś ty na głowę upadła? My? Razem do kina?! - krzyknął z wielkim oburzeniem Jacek.
- Jak sobie chcesz! - fuknęła Izka i obróciwszy się na pięcie ruszyła w stronę damskiej toalety.


****
Szybko okazało się jednak, że propozycję Paskudy trzeba poważnie przemyśleć i omówić z przyjaciółmi. Nikt bowiem, łącznie z nauczycielami, nic ale to kompletnie nic nie wiedział o Nowym.
Jedynie pani Turowska, polonistka, a zarazem wicedyrektorka, powiedziała Karolowi, że owszem od września miał rozpocząć naukę nowy kolega, ale po awanturze na boisku jego dziadek zadzwonił do dyrektora i ponoć zażądał wypisania jego wnuka z listy uczniów. Sprawa jest nadal w toku, bo jak się okazuje nie bardzo jest gdzie chłopaka przepisać. Wszystkie niemal szkoły nie mają już miejsc, a te które ewentualnie mogłyby go przyjąć są albo bardzo daleko, albo nie mają najlepszej opinii.

- Czyli co? - spytał prowokacyjnie Karol - Idziesz na randkę z Paskudą?



____
6.2


Jacek bardzo długo wahał się z odpowiedzią. Zbywał Izkę, aż do samego piątku. Na pierwszej przerwie dziewczyna sama podeszła do Borkowskiego i posyłając mu na powitanie zimne, niczym stal spojrzenie zapytała:
- Namyśliłeś się? Jutro już jest sobota…
- No wiesz Iza - lawirował Jacek, starając się po raz kolejny zagrać na czas - Ja…
- Dobra! Posłuchaj mnie… na dużej przerwie ma mi jasno powiedzieć, tak albo nie. Później choćbyś mnie błagał nigdzie z tobą nie pójdę i nic ci nie powiem. Jasne? Pójdę z kimś innym, albo i sama.
Dziewczyna wypuściła głośno powietrze przez nos, niczym wściekły byk i obróciwszy się na pięcie, niemal pobiegła do toalety.



___
6.3


Zbliżało się południe. Gdy szkolne korytarze wypełnił donośny dźwięk dzwonka, z sal z krzykiem i piskiem wybiegło kilkuset uczniów. Wszyscy szczęśliwi, pełni werwy i radośni. Część z nich kończył właśnie lekcje, a reszta miała najdłużej wyczekiwaną przerwę. Piętnaście minut, które dla wielu trwało niczym godzina. Tak wiele potrafiło się wydarzyć w ciągu tego kwadransa, że o niejednej takiej przerwie można byłoby napisać książkę. W jej trakcie powstawały związki, które rozpadały się gdy tylko szkolny dzwonek rozległ się po raz kolejny. W ciemnych kątach korytarza dochodziło do niejednej przepychanki i kłótnie, a w obskurnych łazienkach, co odważniejsi palili po kryjomu papierosy.

Bujne szkolne życie w pigułce.

Nie inaczej było i tym razem. Choć tego, co się wydarzyło, to nikt się nie spodziewał.


****
Pierwsza zauważyła go Agnieszka, a dokładniej rzecz ujmując poczuła. Przedziwny, ale już jej dobrze znajomy chłód, ukłuł ją w podbrzusze. Nie miał takiej siły i mocy, jak w czasie nocnego czuwania, ale i tak dziewczyna nie miała żadnych wątpliwości, co jest jego przyczyną. Odwróciła się i dostrzegła go.
Siedział po turecku, wciśnięty w sam róg korytarza. Wokół niego, niczym wokół jakiegoś bramina, czy innego hinduskiego guru zebrał się tłum gapiów, żeby nie powiedzieć wiernych.
- Patrz! - krzyknęła Agnieszka, szturchając Karola, łokciem w bok - To on!
- O kurde! Faktycznie!

Cała trójka zbliżyła się zbitej gęsto grupy otaczającej Nowego.
- Jak on to robi? - spytał głośno, jakiś wysoki blondyn.
- No kurwa, magik! Prawdziwy kurwa magik - skomentował wygolony na łyso skate w szerokich spodniach, ledwo trzymających mu się na biodrach.
- Dawaj! Muszę zobaczyć to jeszcze raz - zażądał blondas.

- Dobrze - rzekł Nowy, a jego wysoki, dudniący głos nie tylko wybijal się ponad ogólny gwar panujący na korytarzu, ale także niósł się jakimś dziwnym echem, odbijał się od ścian pokrytych sraczkowatą lamperią i powracał do słuchaczy, wywołując na ich twarzach wyraz pełnego skupienia i ekscytacji.

- Oto szanowni państwo talia zwykłych kart - rzekł, unosząc w prawej dłoni gruby plik kart do gry - Nie ma w niej nic niezwykłe. Magia jest we mnie i tylko we mnie.

Nowy na oczach zebranych przetasował karty, kilkukrotnie rozkładając je w formie wachlarza lub harmonii na swym lewym przedramieniu.
- Wybierz proszę trzy karty z talii - rzekł wysuwając karty do jednego z widzów w pierwszym rzędzie. Długowłosa dziewczyna, ubrana od stóp do głów w grobową czerń z lekkim drżeniem rąk, wyciągnęła trzy przypadkowe karty,
Nowy rozłożył je na podłodze, głośno odczytując ich wartości.
- Dziesiątka trefl! Walet pik! I król kier!
Lewą dłonią odłożył resztę talii na bok, a trzy wybrane przez dziewczynę karty uniósł w górę i pokazał zebranej publiczności.
- Dziesiątka trefl! Walet pik! I król kier! A teraz uwaga!
Przetasował trzy karty, aby następnie odsłonić pierwszą z nich.
- Król kier!
Powtórzył czynność jeszcze raz i odsłaniając pierwszą kartę z wierzchu, ponownie krzyknął:
- Król kier!
Tasowanie powtórzył trzy raz i za każdym razem wyciągał tę samą kartę.
- I znowu, ku zaskoczeniu wszystkich, co? Oczywiście król kier! Powiecie, że to łatwe. Że to oszustwo. W porządku. Możecie tak sądzić, ale co powiecie na to?
Nowy ponownie przetasował karty i odsłaniał je kolejno kładąc na podłodze. Oczom zebranych i zszokowanych widzów, ukazały się trzy króle kier. Ktoś pisnął z zachwytu, ktoś przeklął siarczyście, a jeszcze inny złapał się za głowę.
- Pomyśli ktoś, że podmieniłem karty - rzekł Nowy, ponownie tasując karty - Mógłbym to zrobić, tylko po co?
Przy tych słowach ponownie rozłożył karty na podłodze. Tym razem widzowie ujrzeli, znajomego króla kier w otoczeniu dwóch kart pozbawionych jakiegokolwiek wizerunku.
- No skurwysyn! - rzekł z podziwem w głosie wysoki blondyn.




W tym momencie korytarz wypełnił dźwięk dzwonka obwieszczającego koniec przerwy. Towarzyszył mu jęk zawodu całej publiczności. Ludzie zaczęli się podnosić i wolno kierować się w stronę swoich klas.
- Na następnej przerwie - oznajmił blondyn na koniec - Pokażesz mi, jak się to robi. Będę na to laski wyrywał.
- Pamiętajcie magia jest we mnie - odparł Nowy, nie odrywając wzroku od Agnieszki, która ku przerażeniu jej kolegów osunęła się na ziemię.


____
* Femina - znane w Warszawie kino. Otwarte jeszcze przed wojną. Po 1940 r. znalazło się w granicach Getta i jako Teatr Femina działało, aż do 1942 r. Pierwszy w stolicy multipleks.

 
Nuada jest offline