Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2022, 20:28   #194
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Muzyka

Po rozbrojeniu pułapki Vall i wspomagająca go wcześniej Sherwynn zbliżyli się dyskretnie do rozwidlenia korytarza. Usłyszawszy ludzkie głosy dochodzące z północy, elf nie zaryzykował wyjścia na odsłoniętą pozycję. Miast tego wyjrzał zza rogu, by sprawdzić źródło dźwięków. Dzięki temu ujrzał rozległą komnatę wykonaną na planie kręgu. Dwie szerokie kamienne półki wykonane z czerwonego marmuru okalały z obu stron jej zakrzywione ściany, a każda z nich zastawiona była książkami, zwojami, zębami, kośćmi, grafikami z motywem, słojami ze zdeformowanymi stworami zatopionymi w solance, wypchanymi zwierzętami lub ich kończynami oraz innymi dziwnymi przedmiotami. Pomieszczenie było całkiem dobrze oświetlone dzięki czterem płonącym czaszkom, poustawianym w każdym z kątów. Poza dużą okrągłą fontanną wypełnioną spienioną, błękitną wodą, która wypełniała pokój delikatnym dźwiękiem bulgotania, znajdowały się tam trzy fotele. Na dwóch, ustawionych naprzeciwko siebie, spoczywały rozmawiające ze sobą kobiety. Jedną z nich ulicznik rozpoznał bez trudu, była to Lyrie Akenja, „niewinna” studentka z Magnimaru, którą niespełna dwie godziny wcześniej drużyna związała i zamknęła w szafie.


Druga kobieta z kolei była mu całkiem nieznana. I musiał przyznać, miała niezwykle osobliwą aparycję. Wykluczając odrażającą demoniczną rękę i pokryty paskudnymi bliznami brzuch, reszta jej ciała wydawała się wręcz nienaturalnie piękna. Niemal doskonałą kobiecą sylwetkę i twarz zdobiły falujące pasma srebrzystych włosów i urzekające fioletowe oczy. Mając ją przed oczami, właściwie nie ulegało wątpliwości, że były skutkiem dziedzictwa jednej z wyższych sfer. Łącząc szybko fakty, Galanodel stwierdził z dużą pewnością, że musiała to być Nualia Tobyn. Widząc ją przeszło mu nawet przez myśl, że w rysunkach Tsuto nie było ani cienia przesady, no, może nie licząc paru dodatków... Dziewczyna siedziała na fotelu głaszcząc po głowie bez okazywania ni cienia trwogi jednego z upiornych ogarów yeth.


W międzyczasie zaintrygowana Sherwynn również wychyliła głowę zza rogu i zerknęła do wnętrza pomieszczenia wprost znad ramienia elfa. Przede wszystkim dobrze przyjrzała się dziwnej kobiecie. By po chwili skrzywić z niesmakiem i szepnąć do towarzysza, że blizny na brzuchu Nualii nie są jakimiś przypadkowymi śladami po potyczce, a Znakiem Lamashtu. Naznaczał on nosiciela nie tylko jako kogoś oddanego Matce Potworów, ale zarazem zdolnego rodzić potwory z własnego ciała.

Było coś uderzającego w sprzecznym wizerunku Tobyn. Dlaczego dziewczyna tknięta niebiańską krwią postanowiła zwrócić się ku najmroczniejszej z bogiń, pozwalając swemu ciału deformować? Nie wyglądało, by odczuwała choćby najmniejszy dyskomfort z powodu okazałych blizn szpecących jej ciało, czy też niepokojących zmian, które dotknęły jej rękę. Nie zakrywała ich, a wręcz nosiła otwarcie. Jakby z dumą. Spoglądając tak do wnętrza komnaty Vall nagle przypomniał sobie coś, co z pewnym wysiłkiem, ale mógł odświeżyć sobie w pamięci każdy inny dorastający w Sandpoint członek jego drużyny. Otóż chodziło o to, że podobno dzieciństwo Nualii nie było zbyt radosne. Jej nieziemska uroda sprawiała, że inne dzieci były albo o nią zazdrosne, albo przezeń onieśmielone, przez co wiele z nich zaczęło sobie robić z niej okrutne żarty. Dorośli w mieście podobno wcale nie byli lepsi – wielu przesądnych Waryzyjczyków uważało Nualię za błogosławioną przez Desnę, a jej wygląd za rodzaj „odwróconej deformacji”. Dlatego też traktowali ją jedynie jak źródło parafernaliów użytecznych w ludowej medycynie, leczniczego dotyku czy głosu mającego odpędzać duchy.


Jeśli ktokolwiek więcej znajdował się w komnacie, pieśniarz klingi go nie dostrzegał. Miał za to okazję usłyszeć urywek rozmowy.
— Spokojnie, niedługo nadejdą — rzekła Nualia do czarodziejki. — Thistletop nie jest aż tak rozległe, by się tu zgubili. A że postanowili odstąpić od swych zamiarów, szczerze wątpię. To tylko kwestia czasu. Nie ma powodów do obaw, zwłaszcza że jesteśmy dobrze przygotowane...
— Muszą zapłacić za to, co zrobili! — rzuciła rozdrażniona Lyrie. — Mi... i Tsuto! Obiecaj, że zostawisz przynajmniej jednego, by złożyć go na ołtarzu swojej mrocznej bogini.
— Tego możesz być pewna.
— Dlaczego nadal nie słyszę pułapki? Może to stare ustrojstwo się zepsuło? Jesteś pewna, że zadziała? A może któryś z goblinów przestawił dźwignię?
— Uspokój się Akenja, bo zaczniesz działać mi na nerwy. Nasza przyjaźń też ma swoje granice. A nad śmiercią Kaijitsu ubolewam niewiele mniej niż ty. Lada moment przybędą i zostaną z nich tylko Ścierwa z Sandpoint. Przyrzekam na łono Lamashtu!
... Zaledwie chwilę później, uznawszy, że to najlepszy moment do ataku czarodziej rozpoczął swój magiczny elfi taniec i wtargnął gwałtownie do pomieszczenia...


Wcześniej jednak elfa zwęszył otchłanny ogar yeth. Zawarczał groźnie i ruszył pospiesznie w kierunku korytarza, gdzie czaili się jego wrogowie. W połowie drogi zdołał dopaść pędzącego tanecznym krokiem pieśniarza klingi, potężnymi szczękami wydzierając kawałek jego ciała. Tamten jednak mimo bólu parł dalej do przodu, niezakłóconym rytmicznym krokiem dotarł na środek komnaty i z gracją wypuścił pocisk z łuku, który przy wydatnym wsparciu Freda trafił prosto w poznaczony plugawymi bliznami brzuch Nualii. Oblicze kultystki z wyrazu zaskoczenia zmieniło się w podszyty bólem gniewny grymas.
— Do ataku! Za Matkę Potworów! — krzyknęła wymachując zaklętym długim mieczem.

Jak na rozkaz rozległ się nakładający na siebie brzęk cięciw poukrywanych goblińskich strzelców wyborowych. Żaden ze śmiercionośnych pocisków nie zdołał jednak dosięgnąć elfiego intruza, który poruszał się szybko i nieprzewidywalnie, stawiając stopy niczym w transie i stanowiąc dzięki temu niezwykle trudny cel do ostrzału. Jednocześnie Lyrie Akenja powstała z fotela i posłała swego kota-chowańca, by niepokoił Galanodela i utrudniał mu zwody. Następnie czarnoskóra czarodziejka wypowiedziała tajemne słowa, które mocą magii sprawiły, że wizerunek kobiety odłączył się od ciała, tworząc jeszcze trzy, lustrzane kopie jej osoby. W międzyczasie Verna związała walką ogara, który zranił jej najdroższego przyjaciela. Wtedy też Mharcis wbiegł do pomieszczenia i odsłaniając zaklęty czarem rzemyk, sprawił, że w prawie całym pomieszczeniu zapadły osiriońskie ciemności, niemożliwe do spenetrowania nawet dla posiadaczy infrawizji. Jedynie dzięki łasce patronki, która obdarzyła go diabielskim wzrokiem, czarnoksiężnik doskonale orientował się w otoczeniu, co też wykorzystał, by zaatakować przywódczynię kultu Lamashtu, raniąc ją boleśnie swą paktową bronią. W warunkach braku widoczności walka w pomieszczeniu stała się niezwykle chaotyczna. Jeden ze skrytych dotychczas goblińskich wojowników natarł na ulicznika, jednak ten nawet będąc niepokojonym przez Skivvera w ostatniej chwili zdołał zablokować niechybne trafienie magiczną tarczą. Jego kompan z kolei błądząc całkiem po omacku, zrządzeniem losu zdołał jednym z zamaszystych ciosów sięgnąć strażnika miejskiego, wykrzywiając jego oblicze bólem. Petar jednak utrzymał koncentrację nad zaklęciem i podtrzymał obejmującą komnatę zasłonę mroku. Wtedy do działania przeszła Nualia. Oszpecona kobieta najpierw poprosiła Mistrzynię Obłędu o błogosławieństwo dla siebie i sojuszników, chwilę później przywróciła sobie nieco wigoru, otrząsając z szoku doznanego od pierwszych ran, by na koniec podarowaną przez boginię demoniczną ręką nałożyć na czarnoksiężniku zaklęcie zadawania ran. Negatywna energia przeszyła ciało młodego strażnika, niemal kładąc go trupem, mimo to wręcz nadludzkim wysiłkiem zdołał on utrzymać koncentrację na zaklęciu ciemności. Ułamek sekundy później bardka Sherwynn pokonała ostatni odcinek tunelu i wywinąwszy swym podwójnym bułatem, uderzyła w ziemię, wywołując tym samym w upatrzonym przez siebie miejscu potężną eksplozję dźwięku, która wstrząsnęła pomieszczeniem w posadach. W jej wyniku trójka goblinów, która wcześniej mierzyła do Valla, padła trupem na miejscu. Ich bębenki popękały, a zamienione w papkę mózgi poczęły wyciekać nozdrzami. Uderzenie magicznego hałasu przetrwała jedynie Lyrie, lecz jej obficie krwawiące uszy i niemożliwy do dostrzeżenia dla nikogo poza Mharcisem blady wyraz zdjętej przerażeniem twarzy wskazywał, że bardzo źle zniosła uderzenie magicznej fali dźwiękowej. Zanim dźwięk czaru całkiem zanikł, lutnistka jeszcze pokrzepiła słowem kontrahenta Inevery. W międzyczasie na skrzyżowaniu korytarzy Shalelu Andosana haniebnie spudłowała łukiem, próbując zranić walczącego z paladynką ogara. O wiele lepiej poszło z potworem Orikowi i Argaenowi, którzy zadali mu poważne rany, odpowiednio mieczem i magią.

Wnet wywołane frustracją z powodu doznanych ran upiorne wycie ogara yeth poniosło się po podziemiach wlewając grozę w serca wszystkich poza muzykantką-najemniczką. Strach jednak nie przeszkodził zdeterminowanemu pieśniarzowi klingi w ukróceniu żywota Lyrie Akenji za pomocą wyczarowanego ledwie moment wcześniej ostrza mroku. Traktująca instrumentalnie żywota innych bezlitosna czarownica skonała niczym najgorszy tchórz, rozpaczając i wrzeszcząc wniebogłosy z przerażenia, zanim wydała swe ostatnie tchnienie. Jej zabójca w międzyczasie obiegł atakującego go goblińskiego wojownika. Za to jedyny pozostały przy życiu szarozielonoskóry strzelec wyborowy wyrwał się poza całun mroku i wycelował w tę, która zabiła jego trzech towarzyszy. Kiedy jednak spotkał jej wzrok, ręka mu zadrżała i chybił. Lecąca strzała minęła miejsce pojedynku Verny i Orika z ogarem. Ta pierwsza ponownie próbowała wrazić ostrze w ciało oponenta, jednak trwoga wywołana jego nieziemskim wyciem wyraźnie utrudniła jej ten zamiar. W samym czasie Mharcis zainspirowany słowami bardki, mimo drżących ze strachu dłoni, natarł gwałtownie na Nualię, zadając jej dwie poważne rany i częściowo mszcząc się za otrzymane od niej obrażenia. Gdzieś obok obiegnięty gobliński wojownik bez skutku starał się dosięgnąć ostrzem ulicznika. Jego kompanowi za to ponownie się poszczęściło. Zdołał trafić Petara, utaczając mu krwi i powalając go bez czucia na ziemię. Wtedy też magiczna ciemność prysnęła niczym mydlana bańka, ujawniając usłane trupami pole walki. Zadowolony z siebie potwór ruszył następnie na pomoc swojemu towarzyszowi, który nadal próbował zranić elfa. Jednak mimo oflankowania długouchy nieprzyjaciel wydawał się wręcz niemożliwy do trafienia. Tymczasem korzystając upadku magicznej ciemności Nualia wydała kilka krótkich rozkazów podwładnym i zaraz potem postanowiła mocą Matki Demonów odnowić sobie siły witalne. Jednak nie na wiele jej się to zdało, bo ledwie moment później Sherwynn wyszeptała upiorne słowa, które uderzyły z siłą tarana w jej umysł, odciskając trwały ślad na psychice Tobyn i zmuszając ją do panicznej ucieczki. Bardka jeszcze zagrzała do walki paladynkę, która dzielnie znosiła natarcie ciężko rannego ogara. Po chwili potwór został ugodzony w masywny kark strzałą elfiej łowczyni. Zdołał jednak jeszcze ugryźć Orika, który nierozważnie go mijając, został poważnie zraniony. Posępny najemnik mimo to zachował zimną krew i po wyprowadzeniu ciosu trafił ostatniego goblińskiego strzelca wyborowego, nie powalając go jednak. Wkrótce potem pupil Nualii sczezł, uderzenia serii magicznych pocisków Valdemara zniszczyły jego ciało i odesłały wypaczonego ducha wprost do Otchłani, z której wypełzł.

Vall tymczasem natarł razem ze swoim chowańcem na Tobyn, i choć dołożył jej kolejną do kolekcji ranę, było to wciąż za mało, by zabić dziewczynę pałającą zapiekłą nienawiścią do Sandpoint. Jednocześnie goblin zraniony przez Orika odwdzięczył mu się aż z nawiązką, za głęboką ranę odpłacając mu strzałą prosto w krtań. Ugodzony w newralgiczne miejsce mężczyzna zacharczał dusząc się własną krwią i wkrótce potem dokonał żywota. Zanim jednak światło ostatecznie zgasło w oczach Vancaskerkina jego finalne spojrzenie spoczęło na okaleczonym ciele Lyrie Akenji, ostatniej w jego życiu fatalnej kobiety, którą nieszczęśliwie ukochał. Verna zaś korzystając z oczyszczonego przedpola, przedarła się do komnaty i dzięki łasce Ragathiela oraz motywującym słowom Sherwynn przywróciła konającego Mharcisa do świata żywych. Ten zaś niczym upiór powstający z grobu momentalnie ruszył do ataku, zachodząc wymieniającą ciosy z elfem Nualię. Petar wpierw magicznie przeklął wyznawczynię Matki Potworów, po czym jednym zdecydowanym ciosem przebił ją na wylot. Paktowe ostrze wyszło z drugiej strony przez splugawione podbrzusze, w symboliczny sposób pozbawiając kobietę żywota i dokonując nań zemsty. Strażnik miejski zarazem uleczył część swych ran ulatującą z jej spaczonego ciała energią witalną. W swoich ostatnich chwilach Tobyn wydawała się całkiem pogodzona z losem. A może nawet... wdzięczna? W tej samej chwili jeden z goblińskich wojowników rozwścieczony śmiercią swej duchowej przywódczyni natarł ze zdumiewającą skutecznością na flankę pieśniarza klingi. Wtedy to jedynie połączony wysiłek dekoncentrującego zaklęcia bardki i magicznej tarczy samego czarodzieja zdołał uratować go przed kończącym życie ciosem. Kompan szarozielonoskórego rezuna podzielił zamiar współplemieńca i również natarł na elfa, licząc, że tak samo mu się poszczęści. Jego cięcia i pchnięcia jednak nie zdołały sięgnąć celu. Wtedy to do zażartej potyczki dołączyła szkarłatnowłosa wagabundka, tnąc boleśnie jednego z wojowników atakujących Galanodela. Wykończyła go jednak perfekcyjnie wystrzelona strzała z łuku Shalelu, pozostawiając na placu boju jedynie dwa gobliny. Aczkolwiek nie na długo. Bo choć ognisty pocisk zaklinacza nie trafił żadnego z oponentów, to wsparty magią Sherwynn sztylet Valla ugodził na śmierć ostatniego na placu boju wojownika. Następnie ciśnięty przez ulicznika z nadzwyczajną skutecznością miecz zbudowany z czystego cienia przeleciał przez komnatę, przebijając na wylot osamotnionego strzelca wyborowego. Tym samym definitywnie kończąc całe starcie.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 26-11-2022 o 13:04.
Alex Tyler jest offline