Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2022, 18:35   #1
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
[Autorski] "Martwi nie snują opowieści" (+18)

Morze Karaibskie,
Wieczór.


- Zwijać żagle! Zwijać jakby wam za to płacili!!
- Zabezpieczyć działa i ładunek!!
- Zamykać wszystkie luki!!
- I modlić się do waszych matek, sukinsyny…

Na pokładzie "Wilka Morskiego" panowało spore zamieszanie, i ogólne darcie japy. Nadchodził sztorm, i to porządny, tropikalny sztorm, wywołany zapewne kolejnym cyklonem, jakich na tych wodach było sporo.

Na horyzoncie nadciągały ciemne chmury, które wkrótce miały stać się czarne, najpewniej pojawi się i deszcz, wietrzysko, i wysokie fale na kilka metrów. Będzie ciężko.



Za sterem stał już sam kapitan, ubrany w płaszcz, na pokładzie - i pod nim - kwatermistrz, bosman, i oficerowie darli gardła wydając rozkazy, a załoga krzątała się po całym statku wykonując je.

"Mała" drewniana łupinka, pośrodku wzburzonego morza, wśród żywiołów natury, walcząca o swoje życie, o jutro. Tym już za chwilę mieli być. Byleby jakoś dać radę, oszukać kostuchę o kolejny dzień, wyjść z tego cało, w tej chwili tylko to się liczyło. Człowiek przeciw naturze, jak od zarania dziejów…

***

Zdawało się, iż statkiem niemiłosiernie rzucało na wszystkie strony, góra-dół, prawa-lewa, huk wody o kadłub, wycie wiatru, zacinający deszcz… grzmoty piorunów(?!).

Modlili się pod pokładem, oj modlili.

I przeklinali, i przewracali się czasem, a nawet ktoś rzygnął. Nie było śmiechów, nie było żartów, były jedynie blade, zmęczone gęby. Godzina za godziną, cały wieczór, pół nocy.

[Media]https://64.media.tumblr.com/a5fa3599dbc263ee4d8184538c0e223e/74fb0880077c10c6-d6/s540x810/58b4ba2b1197f5e6a2c7c9c9c327f87cffe493a8.gif
[/media]


"Czerwony" Dante wyprowadził ich po kilku godzinach ze sztormu, po raz kolejny udowadniając, iż jest właściwą osobą, na właściwym miejscu… wspomagany przez właściwych ludzi.

Statek nie zatonął. Nikogo nie zmyło za pokład, masztów nie połamało. Żadnych większych zniszczeń również nie było.

Ominęli szczęśliwie cyklon bokiem, i wkrótce morze się uspokoiło… świtało.




Nastał kolejny dzień.


Załoga spała ledwie kilka godzin, czasu na obijanie się, jednak tu raczej nigdy nie było.


- Do roboty lenie!! Wszyscy na pokład!!

Postawić żagle, "odbezpieczyć" działa, by były gotowe do użycia, zawsze bowiem można było się spodziewać jakiejś walki. Sprawdzić ładownię, prochownię, sam statek odnośnie przecieków, wypompować ewentualną wodę, naprawić to i owo po sztormie…

Był i posiłek.

Grog(rum wymieszany z wodą i sokiem cytrusów), który nie był tak mocny jak czysty rum, i chronił też przed szkorbutem, było piwo, suszone mięso, i wcale nie takie twarde suchary… były jabłka! Kucharz się nie wysilił, ale na takie śniadanie nikt nie narzekał, obiad miał być lepszy. Ale do obiadu, jeszcze czas.


***

Mandisa musiała zająć się uszkodzonym odrobinę żaglem na fokmaszcie, na bombram reji. A wszystko oczywiście na samym koniuszku owej reji. Będzie tańcowanie na percie, ale przynajmniej morze było już spokojne. Heh… wysoko… to tak ze dwóch pomagierów, i do dzieła? W końcu to jej zajęcie na "Morskim Wilku", i nie było do niego lepszego niż ona…


~

Simon przy obchodzie statku odkrył nieco wody głęboko pod pokładem. A więc jakiś(oby) zwyczajowy przeciek... Przekazał więc informację Edmure, aby ten się wszystkim zajął. "Książę" sprawdził też prochownię, gdzie wszystko było w porządku, oraz zajrzał do spiżarki, oczywiście zamykanej na klucz, gdzie… w sumie już świeciło pustkami. Będzie musiał pogadać z kucharzem, a potem z kapitanem.


~

Sztorm minął, szkód wielkich nie było. Ale kwatermistrz odkrył kolejny przeciek w statku, o czym poinformował bosmana. Więc Edmure musiał zaprzęgnąć do tego zadania kilku ludzi, by wypompowali wodę, być może i dać znać panu Tyde, by tam się ruszył z "Kalmarem", i sprawdzili, w czym problem. No a oprócz tego, doglądać na całym statku wszelakich obiboków… znaczy się, załogantów, by robili, jak mają robić, co do nich należało.


~

"Ognista" Kirsten stała za sterem. Gdy minął sztorm, i gdy morze się uspokoiło, ojciec przekazał go jej, by i ona uczyła się prowadzenia statku… a sam "Czerwony" udał się do swojej kabiny. Co prawda, obok dziewczyny stał Jarmar, doglądając jak ta sobie radzi, co wcale łatwe nie było. W końcu statek duży, żagle rozłożone, wiatr był, prądy morskie też… na tuzin rzeczy trzeba było uważać. Ale jakoś sobie radziła.


***

- Żagiel na horyzoncie! - Wydarł się pirat z bocianiego gniazda - Sterburta!

No to się chyba zaczynało… Albo wróg, albo ofiara. No chyba, że(rzadziej)jakiś piracki sprzymierzeniec, ale z tymi to też różnie bywało.







***
Komentarze za chwilÄ™.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 12-11-2022 o 18:45.
Buka jest offline