Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2022, 14:07   #159
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wydostali się z opresji i opuścili miasto, ale w tej opowieści "cało i zdrowo" nie miało miejsca. Nie w ich przypadku, bowiem wyglądało na to, że najmniej poszkodowaną osobą jest Melody.
Szczęściara, można by rzec, gdyby nie towarzyszące temu "szczęściu" okoliczności.


* * *
Rozstawiony naprędce namiot zamienił się w prowizoryczny lazaret, a na pierwszy ogień poszedł najciężej ranny - Wesa.
John zaklął pod nosem, gdy zobaczył obrażenia Indiańca.
Za Indianami od dawna nie przepadał, od ładnych paru lat szczerze ich nienawidził, ale przyznać musiał, że ten akurat wybawił ich grupkę z poważnych tarapatów. Niestety - w tym przypadku umiejętności doktora na nic się zdały, a świadomość, że jedynie cud mógłby sprawić, że zaraz z powierzchni ziemi zniknie kolejna czerwona skóra, mimo nienawiści do tej rasy przyjemna nie była. Usunięcie kuli nie na wiele się zdało i widać było, że niedługo Wesa znajdzie się w krainie Wiecznych Łowów.
Strzelanina i wrzaski umierających na chwilę odwróciły uwagę Johna od Wesy i jego nieodległej śmierci, wnet jednak doktor wrócił do swej (skazanej na porażkę) pracy. Co prawda jedyne, co mógł zrobić,to nieco złagodzić cierpienie, ale starał się.
Czy w dużym, porządnie wyposażonym szpitalu, zdziałałby więcej? Wątpił.
Czy miał Wesie powiedzieć, że ten wnet spotka się z duchami przodków? Nie wiedział.

Strzelanina ucichła - wyglądało na to, że pościg poniósł klęskę.
Pozostawało pytanie - co dalej. Mieli zostawić Wesę? Dobić? Stać i czekać, jak sępy, na jego śmierć?
O tym nie mógł zdecydować sam.
- Zaraz wracam - powiedział.
Chciał wyjść z namiotu i poinformować pozostałych o stanie Indianina.
 
Kerm jest offline