***
Technicy pojawili się pół godziny później i zaczęli zabezpieczać teren. Agenci sporządzili notatki i poinstruowali kolegów ze swojego wydziału.
Corday cały ten czas oczekiwania poświęciła na przeglądanie terminarza, telefonu i wiztyownika Bonnet. Telefon nie był zahasłowany więc bez problemu przejrzałą historię połączeń i wiadomości. Były tam również te z Yamadą. Wszystko niestety tak jak się spodziewała: zdawkowe i bez znajomości kontekstu do bólu zwyczajne. Ale przynajmniej Irya miała tym zajętą głowę na tyle, by nie rozmyślać o tym jak źle może się dla niej skończyć spotkanie z przedstawicielem Bractwa. Choć po prawdzie brała w niej jak zawsze ciekawość co z tego wyniknie, oraz czy potwierdzi się jej teoria, że nie tylko heretyków potrafi wyczuwać.
Nieco później pojawił się przedstawiciel Bractwa. Kobieta zatrzymała się zaraz za drzwiami gabinetu i rozejrzała.
- O kogo chodzi? - popatrzyła po zebranych osobach.
O ile Irya umiarkowanie była zainteresowana pracą techników, która nie różniła się nic od tego co znała na co dzień, to od razu podniosła spojrzenie, gdy w gabinecie pojawiła się najbardziej wyczekiwana osoba. Na jej twarzy malowała się zainteresowanie, ale można było też dostrzec odrobinę niepewności.
- Heretyk jest tam - Corday skinieniem głowy wskazała na zwłoki. - A ja strzelałam - podniosła lekko rękę jak w szkole przy zgłaszaniu się do odpowiedzi.
Kobieta wyminęła ją i przyklękła przy zwłokach, po czym przewróciła je na bok.
- Jeśli to był heretyk to dostał to na co zasługuje. Dokonajcie niezwłocznej kremacji. Po użytej amunicji widzę, że intencja względem ofiary była jednoznaczna. Jeśli chodziło wam o potwierdzenie, że to heretyk to jest już za późno.
Irya za wszelką cenę starała się wyczuć aurę otaczającą kobietę, ale nie była w stanie. Zrobiła przez to zawiedzioną minę, co mogło być opacznie uznane, jako reakcja do słów przedstawicielki bractwa.
- Zaatakowała mnie swoimi sztuczkami, więc koledzy zasugerowali, żeby sprawdzić mnie dla potwierdzenie tego czy była heretykiem. Czy jakoś tak - po tych słowach Corday spojrzała wymownie na nierozłącznych Specjalnych. Nie komentowała spostrzeżenia co do użytej przez siebie amunicji, przynajmniej na razie.
- Jakimi konkretnie sztuczkami? Co panią łączy z tą kobietą? - przedstawicielka Bractwa zadała jedno pytanie po drugim po podejściu do Corday. Zmarszczyła brwi wpatrując się w nią uważnie.
Corday odruchowo się wyprostowała. Siedziała więc musiała podnieść głowę, aby spojrzeć w twarz rozmówczyni.
- Oślepiła mnie - odpowiedziała Inspektor, wyraźnie wykazując chęć współpracy przy tym przesłuchaniu. - Co mnie z nią łączy? Doprowadziło mnie do niej śledztwo w sprawie jej kumpla, który urządzał kanibalistyczne obiadki.
- Kumpla? A konkretnie. - powtórzyła po niej.
- Yamadą. Udało mi się go powiązać z zaginięciem kilku młodych dziewcząt - odpowiedziała, od razu wyjaśniając z krótkim podsumowaniem podstawę jej śledztwa.
- A co łączyło ją z tym Yamadą? - ruchem głowy wskazała na ciało.
- Zapraszał ją do wspólnego jedzenia ludzkiego mięsa. Obiecał jej na kolejnej takiej kolacji poznać ją z kimś ważnym dla nich - Corday musiała się pilnować, żeby nie powiedzieć za wiele, bo zdradzenie się ze swoją wiedzą przed członkiem Bractwa byłoby niemądre w jej położeniu.
- Ktoś jeszcze był w to zamieszany? - Kobieta wydawała się ukontentowana rozmową.
- To - Inspektor skinęła głową na trupa. - Był mój jedyny trop - przyznała.
- Chciałabym przejrzeć akta tej sprawy - zakomunikowała.
- Spoko, mogę pokazać, ale chyba już je macie - odparła Irya. - Znaczy Bractwo już od nas dostało akta sprawy Yamady, jeszcze zanim znaleziono go martwego w jego mieszkaniu.
- Tak konkretnie to akta są obecnie u nas - Johnson wtrącił się niechętnie w rozmowę.
- Detale mnie nie interesują. Chcę wgląd do tego co macie na tego Yamadę i jego kontakty - przedstawicielka Bractwa była bardzo konkretna.
Corday przewróciła oczami na słowa Specjalnego. Była pewna, że przekażą to dalej, ale wyglądało, że śmierć Yamady uznali za koniec problemu i brak konieczności przekazywania sprawy trupa do Bractwa.
- No to nie wiem - Irya rozłożyła ręce. - Możecie jechać do nich, albo do mnie do biura gdzie mam kopię akt, albo zwyczajnie opowiem co i jak - zaproponowała blondynka.
- Zakładam, że z pamięci nie podacie mi wszystkich nazwisk i adresów z tropów jakie badaliście, więc wolę dostać akta. Które z waszych biur jest bliżej? - powiodła spojrzeniem po twarzach rozmówców.
Z granicy Gotland i Shouthside zdecydowanie bliżej było do posterunku Southside niż kwatery głównej w centrum starego miasta Luny, gdzie mieściła się siedziba Specjalnych, więc nie było sensu kombinować z wrabianiem chłopaków w zwiedzanie ich miejscówki.
- To zapraszam do siebie na posterunek - odparła Irya i wstała z fotela. - Weźcie dokładnie tu wszystko przeczeszcie. Na pewno billingi mogą się przydać. Kopie wszystkiego mam dostać na biurko - rzuciła do Johnsona.
- Wydawało mi się, że śledztwo zostało nam przekazane - rzucił Roberts ze złośliwym uśmieszkiem. - Wydaje mi się, że bardziej te informacje zainteresują panią… - zawiesił głos wpatrując się w gościa.
Kobieta dosyć niechętnie sięgnęła po metalowy identyfikator.
- Inkwizytor Plebeius Catalina Suarez. Posterunek Bractwa północne Southside. Tam też kierujcie dodatkowe materiały - poleciła.
- To co, widzimy się później? - rzuciła retorycznie Corday i uśmiechnęła się promiennie do Robertsa, bo wyszło po jej myśli. - Tylko przynieście jakieś ciastka czy coś - zażartowała po czym spojrzała na Inkwizytor. - Zapraszam za mną - powiedziała do niej i ruszyła do wyjścia.
- Na który posterunek jedziemy? - zapytała Suarez idąc jej śladem.
- To jest 9 posterunek Capitolu, w centrum Southside - Irya podała jej adres.
- W takim razie zobaczymy się na miejscu. Mam swój transport.
- Ok, ale w razie czego możesz jechać za mną - odparła na to Inspektor i po szybkim sprawdzeniu czy ma wszystko to, co we własnym zakresie znalazła w tym miejscu, ruszyła do wyjścia