Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2022, 15:37   #160
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Z8qkHwszVUc&list=PLe5TmI8uWOSYVEUVmz-H2a2CErmpRQnC0&index=7[/MEDIA]

Oppenheimer wysłuchał w skupieniu słów Melody. Rękaw jego koszuli nasiąknął krwią. Chustą otarł pot z czoła. Spojrzał raz jeszcze na pobojowisko, trupy mężczyzn i koni, na podziurawione ciało Elizabeth okryte płachtą. Gdy doktor wyszedł z prowizorycznego namiotu, nie musiał się nawet odzywać, szubienicznik wyczytał z jego twarzy złe wieści. Dla Wesy nie było już ratunku, stracili kolejnego żołnierza, być może najlepszego z nich wszystkich. To jemu zawdzięczali życie, poświęcił się choć wcale nie chciał ruszyć na pomoc frau. To Arthur naciskał, to on próbował ich przekonać, że należy bezwględne odbić dziewczynę. Zasłaniał się tajemnicami jakie może zdradzić Melody, ale prawda przecież była zupełnie inna, nie dlatego ruszył jej na pomoc. Teraz to kłamstwo, to oszukiwanie samego siebie stanęło mu ością w gardle. Usta mężczyzny wypełniła cierpka gorycz, trująca mieszanina wstydu, wyrzutów sumienia i pogardy dla samego siebie. Nie było nic sprawiedliwego w tym, że Ognista i młody Indianin zginęli, podczas gdy on wciąż trwał jak karaluch. Wściekły podniósł się z kolan, po czym podszedł do ciała Elizabeth. Nożem rozdarł biały materiał, jak całun okrywający zwłoki kobiety. Chwilę późnej wyszedł ze swojej kryjówki. Uniósł wysoko rękę, w której trzymał kawałek białej płachty, po czym ruszył w kierunku stał gdzie ukrywali się kowboje. Piasek i żwir zagrzechotał pod podeszwami jego butów
- Proponuję panom honorowe zawieszenie broni! – krzyknął - Zabierzcie swoich rannych i wracajcie do miasta. Nikt już więcej nie zginie, macie na to moje słowo! My odjedziemy w spokoju, a wy zachowacie życie! To chyba uczciwa propozycja. A jeśli się wahacie, pomyślcie o swoich żonach, dzieciach i matkach. Nie skazujcie ich na rozpacz i żałobę.
Podszedł do jednego z rannych rewolwerowców, który jęczał z bólu. Odkopał jego broń, po czym chwycił go za ramię i dźwignął z ziemi. Przerzucił jego rękę na swój mocny, twardy kark.
- W geście dobrej woli, zwracam wam towarzysza. Zabierzcie go szybko do medyka. Albo mnie zastrzelcie, walczcie dalej i zgińcie.
 

Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 13-11-2022 o 15:40.
Arthur Fleck jest offline