Thalion z mieszaniną wściekłości i szoku wpatrywał się w leżący na podłodze proszek.
*Jakim cudem poruszała się tak szybko. No i czemu mój miecz nic jej nie zrobił, przecież widziałem jak krwawiła. Po czymś takim powinna zwijać się z bólu. Szlag by ją trafił! Na dodatek porwała Walhira! Ciekawe co to może być?* elf schował miecz i przyklęknął by przyjrzeć się z bliska temu co zostało na ziemi. Niestety mimo znajomości alchemii nie potrafił zidentyfikować proszku.
*Dziwne zdawało mi się, że znam wszystkie substancje ale tej nie kojarzę.*
Thalion nagle wstał rozejrzał się po pokoju za czymś do czego można by zebrać ocalały proszek. Nie zauważył nic co by się do tego nadawało więc korzystając z miecza wyciął kawałek materiału z pościeli. Ostrożnie, tak by nie dotknąć proszku elf zebrał go ostrzem na materiał po czym zawiązał wszystkie rogi razem.
Następnie wyszedł z pokoju, po drodze kopnął ze złości stojący w pobliżu stołek roztrzaskując go o ścianę. Stwierdził, że nic tutaj nie zdziała więc ruszył do wyjścia z karczmy.
*Cholera jasna! Dałem się zrobić jak dziecko! Muszę przyznać, że nie doceniłem jej. Musi być o wiele silniejsza niż nam się zdawało.*
Otworzył już drzwi i miał właśnie wychodzić kiedy przypomniał sobie, że za nimi czai się Kane czekający na elfkę.
-To ja Thalion. Ta zdzira uciekła. Na dodatek porwała Walhira.- elf wyszedł na zewnątrz. Ze zdumieniem spojrzał na Kane i Nazgula stojących obok lezącego na ziemi draenei.
-Tylko nie mówcie mi, że to ona to zrobiła.- Thalion wskazał ręką na leżącego. |