Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2022, 18:08   #39
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Po ponurym i męczącym śnie z którego Ann wybudziła się z trudem zaczęła się bardzo “ciekawa” noc. Wszak miała spotkać z przedstawicielem klanu Giovanni, klanu którym straszono młode wampiry. Wedle Williama nie miała się czym martwić. Giovanni są może potężni, ale nie zaryzykują otwartego konfliktu ze Stillwater. Brzmiało to może i pewnie w ustach Williama, ale Ann jakoś nie wierzyła jego argumentom. Bo kogo obchodziło to miejsce i grupka wampirów tworząca miejscową społeczność. Nawet jeśli byli dość potężni.Niemniej Ann miała powody, by nie przejmować się za bardzo spotkaniem z Giovanni. Wszak jedynie co chcieli od niej, to odpowiedzi na pytania. Odpowiedzi które mogła im udzielić bez zatajania czegokolwiek. Wszak ich przedstawiciela interesowała zbrodnia, z którą ani Ann ani Cyril nie mieli nic wspólnego.
Poza tym… miała wszak ważniejsze sprawy na głowie. Kiecka na imprezę u Miss Dubois. Ann dobrze znała tego typu rauty. Wiedziała jak się na nie ubierać. Problem w tym, że nie miała w co… Potrzebny był jest szykowny strój, a choć Miracella miała mnóstwo ładnych sukienek, to niestety były zbyt biedne i zbyt prostackie jak na imprezę w Neue Galerie New York. Potrzebne było ubranie z odpowiednim imieniem doczepionym do niego: Gucci,Yves Saint Laurent itd.
Penny była za biedna na takie ciuszki. Więc trzeba było znaleźć inne źródło. A więc… Lukrecja lub Nadia. Co prawda ta druga miała gust państwowej urzędniczki (przynajmniej jeśli chodzi o ubrania, bo bieliznę lubiła bardzo luksusową) to był to jednak gust wysoko postawionej i dobrze opłacanej urzędniczki.
Problem w tym, że żadna z tych wampirzyc nie wydawała się chętna podzielić swoją garderobą z biedną caitifką.
No i pozostawała jeszcze jedna kwestia.Cyril. Tremere zabronił jej wracać do Nowego Jorku. Ann więc poprosiła o pomoc Williama. Co by wytłumaczył Cyrilowi sytuację w jakiej się znalazła. I Toreador się zgodził zapewniając dziewczynę, że załatwi wszystko z Tremere i to nie jest żaden problem.



“Pąsowa Róża” była dziś pustawa, gdzieś niemal wyparowali miejscowi, a i wampirów nie było wielu. Za to było kilku smutnych panów w szarych Jazzowa i bluesowa muzyka dochodząca z podium była oniryczna.


A i sami muzycy wyglądali na lekko otumanionych. Jakby jedynie ciałami tu byli, zaś umysły znajdowały się na innym planie egzystencji. Marionetki kierowane przez inną obcą siłą. Co nie przeszkadzało im w graniu kolejnych kawałków. Niemniej Ann poczuła się nieswojo wchodząc do środka, zupełnie jakby trafiła do innego miejsca, innego czasu… innego świata. Nie było nikogo poza Lukrecją z Kainitów. Ta siedziała przy barze pijąc “krwawą mary” i rozmawiając z barmanką. Na widok wchodzącej Ann skinęła ku niej palcem zapraszając do siebie.
A gdy już ona podeszła rzekła cicho.
- Na górze, Larry stoi przy drzwiach, przez które masz przejść. W razie czego krzycz, tylko głośno. To przybędzie na pomoc.- odparła Lukrecja i widząc nieme pytanie na obliczu Ann westchnęła tylko. - Lorerai ma dziś… fazę. Nie przejmuj się tym. Pewnie źle reaguje na tylu ghuli od truposzy. Idź zrobić swoje, a potem pogadamy.
Po czym popędziła ją gestem dłoni. Ann nie pozostało nic innego tylko zrobić to co jej polecono. Jak zwykle była dziewczyną na posyłki. Dobrze przynajmniej, że tu ją choć trochę szanowano.


Larry czekał na górze, opierając się z nudów o ścianę w korytarzu i grając na … chyba gameboyu ?. Uśmiechnął do niej i rzekł. - Tam.
Skinął głową na drzwi obok niego. - Pospiesz się i…nie daj się zastraszyć.
I tyle w kwestii instrukcji.
Weszła. Pokój hotelowy, jak każdy inny. Ten był obity czerwonym zamszem i z kotarami zaciągniętymi mocno. W środku przy stole siedział Giovanni. Wyglądał tak sztywno, jak wtedy gdy zobaczyła po raz pierwszy. Woskowa figura za stolikiem. Jednak to nie on wywołał zimny dreszcz na jej ciele, a stojący przy oknie ochroniarz. Wysoki, o bladej skórze i wodnistym spojrzeniu. Ubranie wisiało na nim jak na wieszaku, modny garnitur we włoskim stylu. W sam raz na ubranie pogrzebowe. Ann wzdrygnęła się na tę myśl… ale cóż… pierwszy widziała żywego trupa. Bo ten mężczyzna nie był żywy. Stojąc w kącie przypominał eksponat z Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud, tyle że one tak nie cuchnęły formaliną jak ten typ. I żadna ilość markowego dezodorantu nie mogła tego faktu zamaskować.
- Przejdźmy może do rzeczy.- rzekł tymczasem Kainita wstając i podchodząc do Ann. I podał jej wizytówkę. - Możesz mi mówić Gino.
I tak samo było na wizytówce. Gino Piscatoni,GENEX S.A. IMPORT-EXPORT, numer telefonu i zastrzeżenie: “Dzwonić po zmierzchu”.
- Ty masz okazję do opowiedzenia swoich historii, ja mam czas na ich wysłuchanie i zadanie paru pytań, więc może… zaczynajmy?- próbował być przyjazny, ale wydawał się sztywny. A i obecność zombie w kącie pokoju trochę psuło nastrój.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline