Datura przez zdecydowaną większość czasu wydawała się kompletnie obojętna na wszystko to, co działo się wewnątrz pomieszczenia. Tak jakby była całkiem nieobecna. Wrażenie to potęgował fakt, że stała oparta o ścianę w zacienionej części pokoju, co czyniło ją praktycznie niewidzialną. Jedynie jej błyszczące szkarłatem niemrugające oczy, niczym dwa błędne ogniki, zdawały się przebijać się przez oblekającą ją ciemną toń i zwodniczym blaskiem potwierdzać fakt jej obecności. Ręce miała skrzyżowane na piersiach, a spojrzenie wbite w jeden punkt gdzieś na ścianie. Miejsce kompletnie pozbawione znaczenia. Szpiczaste elfie uszy kobiety tkwiły w bezruchu pod ciemnym kapturem. Do pewnego stopnia były to pozory, bo kobieta łowiła nimi każdy dźwięk. Nawet najlżejszy szmer. Również każdy mięsień jej ciała był w pełni przygotowany do wymuszonego ewentualnymi okolicznościami nagłego działania. Potrzebowała zaledwie sekundy, by dobyć łuku i oddać zabójczy strzał.
Swoją aprobatę dla podjęcia się łowów wyraziła aż nadto, wpierw zjawiając się na miejscu i później potwierdzając swą gotowość oszczędnym skinieniem głowy. Niczego więcej nie czuła potrzeby deklarować ani wyrażać. Pieniądze ją w ogóle nie interesowały. Niewielki miała z nich użytek. Zresztą, polowania podejmowała się we własnym interesie. Zdawanie pytań burmistrzowi zgodnie z jej przypuszczeniami okazało się mało owocne, dlatego właśnie zostawiła je obcym awanturnikom. Właściwie to czekała jedynie, aż skończą swe targi oraz pytania i będzie wreszcie mogła udać się na rynek, by podjąć trop zwierzyny. Nic więcej w danym momencie nie miało dla niej znaczenia.