Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2022, 20:49   #7
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Schodząc na ląd we Wrotach Baldura Lucretia początkowo nie bardzo wiedziała, co ze sobą począć. Wspaniały rozdział jej życia uległ zamknięciu. Brutalnie oderwana od pogoni za marzeniami, musiała powrócić do ponurej rzeczywistości. Specjalnie wysiadła w mieście Baldurana. Do domu w Waterdeep nie miała co wracać. Nie, żeby miało spotkać ją tam coś złego, ale pośród plątaniny urządzonych z przepychem pomieszczeń czuła się równie samotna i zagubiona, jak teraz. Nigdy nie mogła pozbyć się wrażenia, że dla rodziców stanowi jedynie formalne zobowiązanie. A jej istnienie jest wynikiem wyłącznie czystej umowy handlowej. Tak to już w jej domu było, że wszystko sprowadzało się do interesów. Nawet sprawy uczuciowe musiały być podporządkowane kupieckiej logice.

Zaledwie po krótkim spacerze portowymi ulicami początkowa chandra zaczęła ustępować jej zwyczajowemu pogodnemu usposobieniu. Kiedy ponury nastrój całkiem ustąpił, dziewczyna postanowiła, że skorzysta z okazji i zajrzy do słynnej Komnaty Cudów. Po ukończeniu wizyty natchniona widokiem wynalazków błogosławionych przez Gonda zdecydowała, że już nigdy więcej nie będzie się poddawać i zawalczy o swoje marzenia. Zasłuży na powrót na wyspę cudów. A jeśli nawet nie, to i bez tamtejszej wiedzy oraz technologii sama dojdzie do czegoś wielkiego. Przeszło jej nawet przez myśl, że może i ostatecznie dobrze się stało. Teraz, zamiast opierać się na cudzych doświadczeniach i czyjejś wiedzy, będzie mogła zacząć tworzyć i rozwijać w sposób nieskrępowany własne pomysły. Wytyczać nowe szlaki, nie zważając na żadne przeszkody i ograniczenia. Zdecydowanie nie zamierzając dać się pokonać. Choć poza rejsem na Lantan nigdy nigdzie nie podróżowała, zwłaszcza samotnie, odważnie postanowiła, że wyruszy na szlak i zazna przygód. Obejrzy różne strony świata, tamtejsze cuda i dziwy. Zaczerpnie nieco inspiracji do swych własnych dzieł z napotkanych technologii, ludzi, zwierząt, zjawisk naturalnych i nadprzyrodzonych.

O złoto nie musiała się martwić, pieniądze, które otrzymywała od rodziny podczas pobierania nauki na Lantan spokojnie wystarczały na jej wszystkie potrzeby, w tym nawet najbardziej cudaczne wymysły. Sporo z ostatniej przekazanej sumy nadal miała w sakiewce, więc mogła należycie przygotować się do pierwszej w życiu podróży w nieznane. Kupiła więc niezbędne akcesoria podróżnicze i zaprowiantowała się, w trakcie dopytując o wszystko chciwego właściciela składu, który nieobeznaną dziewczynę obrał praktycznie do gołej skóry. Kiedy już miała wszystko, entuzjastycznie ruszyła w drogę i jakiś czas później korzystając ze Żmijowej Przeprawy opuściła miasto Baldurana.


Podróżując jedynie za dnia i najbardziej uczęszczanymi traktami młoda inżynierka zdołała bez większych problemów dotrzeć samotnie do Candlekeep. Skierowała tam swe kroki świadoma pokaźnego księgozbioru zgromadzonego w mateczniku Alaunda. Dwa dni pozwoliła sobie spędzić w okazałej książnicy nad opasłymi tomiszczami, choć nie znalazła zbyt wielu pozycji dotyczących jej głównego obszaru zainteresowań. Mimo to nie uznała spędzonego tam czasu za straconego. Ostatecznie przecież poszerzyła swoją wiedzę i poznała wielu interesujących uczonych ludzi. W końcu jednak nadszedł czas wymarszu i pożegnania z potężnym bastionem wiedzy, co Rosalie uświadomiła sobie z pewnym żalem.

Jak się okazało, podczas dalszej podróży nader szybko zmieniła kierunek na południowy, po drodze bowiem poznała barwną grupę awanturników, którzy jakoś przypadli jej do gustu a zmierzali właśnie w tamtym kierunku. W zasadzie młódka nie miała jakichś większych planów podróży, więc nie przeszkadzała jej taka zmiana marszruty. Właściwie dzięki temu spotkaniu po raz drugi od ponownego postawienia stopy na Wybrzeżu Mieczy poczuła wzbierający zew przygody. Trzymanie się ze zbrojną grupą było też korzystne z takiego powodu, iż zapewniało większe bezpieczeństwo w trakcie podróży. Bez konieczności polegania na często uczęszczanych drogach i podróżujących pomiędzy lokacjami karawanach handlowych czy nielicznych patrolach Płomiennej Pięści.


Immenvale była dziewiętnastoletnią waterdhaviańską dziewczyną przeciętnego wzrostu i wagi o sięgających szyi jasnoblond włosach przeplatanych fiołkowo-różanymi pasmami. Jej tęczówki także miały fiołkową barwę. Ubrana była w odsłaniającą nagie ramiona białą koszulę z rękawami za łokcie, beżowe przylegające spodnie z wytrzymałego materiału i sięgające za kolana buty „muszkieterki”. Talię podkreślała brązowym gorsetem ze skóry, a dłonie i przedramiona okrywała solidnymi rzemieślniczymi rękawicami.


Poza tym jej ciało oplatały liczne pasy i bandoliery wypełnione narzędziami, różnorakimi częściami zapasowymi oraz fiolkami i woreczkami z niezbyt stabilnymi i mało znanymi substancjami. Nosiła też ze sobą sporo gadżetów własnej konstrukcji, między innymi małe bombki, petardy i granaty, odbijające uderzenia urządzenie przypominające wirujący parasol z metalowej siatki, ołowiane kulki z wydrążonymi otworkami służące jej za amunicję do innego wynalazku, okazałe gogle z wymiennymi soczewkami, pokrywające jedno z jej ramion napędzane pneumatyką skomplikowane oprzyrządowanie służące do operowania ran i iniekcji kojących ból ziół, osobliwą odmianę kuszy z doczepioną lunetą strzelającą wcześniej wspominanymi kuleczkami poprzez metalową rurę, sztylet z chowającym się i wysuwającym dzięki sprężynie ostrzem, ręczną armatkę wodną przerobioną do ciskania silnie stężonym ługiem sodowym, czy malutkiego metalowego pajączka napędzanego energią parującej wody.

Z charakteru wynalazczyni stanowiła niewyczerpanie energiczną osobę o bystrym, twórczym i wnikliwym umyśle. Do tego całkiem przyjemną kompankę podróży. Otwartą, koleżeńską i kipiącą entuzjazmem oraz pogodą ducha. Żywo zainteresowaną ludźmi i światem dookoła. Jednocześnie w oczy rzucał się jej brak rozwagi, organizacji, chaotyczność podejmowanych działań i niespokojny duch. Z każdym z drużyny starała się być w dobrych relacjach. Tak jakby problem dla niej stanowiło to, że mogłaby się z kimś nie dogadywać.


Ostatnie dwa dni „Pod Trzema Młotami” Lucretia spędziła dość sielsko razem ze swoją wesołą kompanią. Legendę o królu uważała za fascynującą i nawet poważnie zastanawiała się nad namówieniem towarzyszy do wizyty na cmentarzu i sprawdzenia ile w niej było z prawdy. Jak się okazało, nie musiała wcale tego robić, ponieważ sam los postanowił dać jej tę sposobność.

Kiedy Ian przyprowadził Mię i Grana, Immenvale siedziała akurat nad swoim notatnikiem, dumając nad naszkicowanym schematem granatu odłamkowego wypełnionego gwoździami.


Drapiąc się co chwila po głowie oraz ssając gorączkowo końcówkę atramentowego pióra dokładnie rachowała wymaganą ilość prochu i wypełnienia, a także grubość ścianek metalowego naczynia, by zoptymalizować jego efekty. Kiedy w końcu doszła do satysfakcjonujących wniosków, nakreśliła na pergaminie wyniki i podkreśliwszy je dwukrotnie, uśmiechnęła się do siebie z satysfakcją. Potem płynnie przeszła do trwającej już od jakiegoś czasu dyskusji między kompanami a przybyszami. Miała niezwykle podzielną uwagę, dlatego ani na moment nie straciła wątku.
— Dzień dobry — zwróciła się z serdecznym uśmiechem do dwójki interesantów. — Oczywiście obiła nam się o uszy sprawa zaginięcia i bardzo chętnie się nią zajmiemy. Ja sama przede wszystkim z czystej naukowej ciekawości i współczucia dla waszej sytuacji. Czy można wiedzieć, kiedy dokładnie do niego doszło? Jeśli chodzi o poszukiwanie ludzi, to zgodnie z badaniami uczonych w ciągu 24 dzwonów wraca jedna trzecia z nich, po dwóch dniach ponad połowa, a po dekadniu ponad dwie trzecie. Chciałabym więc widzieć, jaka jest szansa na samoistne rozwiązanie sprawy, a przede wszystkim jak dalece sytuacja jest dramatyczna i w jakim stanie powinniśmy spodziewać się zaginionych.
Oczekując na odpowiedź, zsunęła z głowy swoje gogle i zaczęła przy nich manipulować, wymieniając soczewki ze zwykłych przezroczystych na antyrefleksyjne i ultracienkie turkusowe.

I. The Right Tool for the Job: Smith’s tools

II. Infuzje:
  1. Enhanced Arcane Focus (staff)
  2. Goggles of Night

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 20-11-2022 o 17:32.
Alex Tyler jest offline