| - Niech będzie. Trzydzieści złotych monet dodatku. - Gran podrapał się po brodzie, patrząc na S'Ulę. Pewnie gdyby mógł przebierać w drużynach awanturników to by się nie zgodził, ale obecnie nie miał innego wyjścia. - Ale ani miedziaka więcej. To wystarczająco pieniędzy, byście poszli na cmentarz i odnaleźli rodzinę Yurlingów i zaginionych strażników. No i uporali się z tym, co tam grasuje.
Kupiec sięgnął do sakwy wiszącej przy pasie i wypłacił zaliczkę. Złote monety zabrzęczały o stół. - Rodzina zaginęła trzy dni temu, moi ludzie dzień po nich. - Mia odpowiedziała Lucretii. - Myślę, że gdyby wszystko było w porządku, wszyscy wróciliby cali i zdrowi z powrotem do miasteczka. Od tamtej pory wydałam rozkaz, by nikt z lokalnych nie zbliżał się do cmentarza. Nie potrzebujemy więcej zaginięć. Gdy już zrobicie odpowiednie zakupy, zaprowadzę was pod bramę i tam się pożegnamy.
Nie było więcej pytań, więc podzieliliście się zaliczką i kto musiał, ruszył do lokalnego składu Hartoga, by zaopatrzyć się w potrzebne rzeczy. Było jeszcze przed jedenastym dzwonem, gdy zebraliście się wszyscy przed "Trzema Młotami", gdzie czekała już na was Mia. Pogoda była przyjemna - świeciło słonko, a lekki wietrzyk gonił białe chmury po nieboskłonie. Prowadzeni przez strażniczkę miejską ruszyliście na północ, prostą drogą prowadzącą między znajdujące się za palisadą drzewa.
Podróż nie trwała długo - po mniej więcej dziesięciu minutach dotarliście do murów cmentarza położonego na delikatnym wzniesieniu. Bluszcz wił się po żelaznych prętach cmentarnej bramy. Żadna rdza nie odbarwiała czarnego metalu, a przy ścianie kwitły kwiaty. Za murem widać było żwirową ścieżkę, biegnącą pośród wypielęgnowanej trawy i białych nagrobków. Kilka posągów wznosiło się daleko na zboczu wzgórza, a ich szare rysy lśniły w słońcu. - Jesteśmy na miejscu- powiedziała Mia, wskazując na jedno z otwartych skrzydeł metalowej bramy. - Idąc główną ścieżką dotrzecie do mauzoleum. Postarajcie się załatwić sprawę jak najszybciej i wracajcie. Mam nadzieję, że znajdziecie wszystkich całych i zdrowych. Powodzenia, niech Helm ma was w opiece.
Kobieta poczekała, aż przekroczycie próg cmentarza i dopiero wtedy ruszyła w drogę powrotną do Kingsholm.
Nekropolia wyglądała na starą, ale zadbaną. Świeży żwir pokrywał ścieżkę, a obok dobrze zachowanych i utrzymanych nagrobków rosły kwiaty, a nie chwasty. Wszędzie panowała przenikliwa cisza, niczego podejrzanego nie zauważyliście w drodze na miejsce. Wąska ścieżka wiła się w górę wzgórza w kierunku dużej konstrukcji otoczonej starożytnymi, naturalnej wielkości posągami wojownika i kapłana. Mijając je, waszym oczom ukazał się sporej wielkości budynek mauzoleum.
Jednak nie architektoniczne wykonanie tego miejsca zwróciło waszą uwagę. Na schodach prowadzących do mauzoleum dwa humanoidy leżały w kałuży krwi a drzwi do budynku były otwarte na oścież. Podchodząc bliżej okazało się, że jedno z ciał należy do krasnoluda, a drugie do ludzkiej kobiety. Oboje mieli na sobie pozostałości tabardu strażnika miejskiego, zatem to musieli być Dornal i Zeera. Rozpryski krwi pokrywały podest i płyty chodnikowe tuż przed i za wejściem do grobowca.
Liczne rany szarpane i braki kilku kończyn u krasnoluda i kobiety wskazywały, że do ciał dobrały się drapieżniki. Wilki, jak stwierdził Fergun, zerkając na zwłoki. Oprócz tego, Lucretia, S'Ula i Felix zauważyli, że to nie wilki odpowiadały za śmierć strażników - liczne rany cięte i kłute na korpusie krasnoluda zdradzały, że został zasztyletowany a martwa Zeera miała w plecach kilka połamanych kawałków drzewców strzał.
Od oględzin miejsca i zwłok oderwało was nagle ponure powarkiwanie. Odwróciliście się momentalnie z bronią gotową do użycia i ujrzeliście, jak zza mauzoleum wychodzą cztery wilki. Z ich pysków kapała piana a ślepia wydawały się skrzyć szkarłatem, jakby zwierzętom podano coś, co pobudzi ich agresję.
Największą uwagę zwracał jednak masywny, przewyższający budową i wielkością wilk, który trzymał się nieco z dala od swoich pobratymców i powarkiwał groźnie, obserwując waszą szóstkę. Fergun, S'Ula i Hassan momentalnie rozpoznali w nim młodego worga. Moment później cztery mniejsze drapieżniki rzuciły się w waszą stronę. |