Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2022, 17:44   #44
Nuada
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację


____
9.1


Pierwsze ptasie trele zaczęły wybrzmiewać, gdy inkwizytorzy zaczęli przypatrywać okolicę. Szarzejące każdą chwilą niebo zapowiadało rychłe nadejście świtu. Nie trzeba było wyśmienitego tropiciela, aby tropy odczytać i najprawdopodobniejszy przebieg zajść ustalić.
Bandyci ukryci pośród drzew znienacka zaatakować niewielką grupę, która tędy przejeżdżała. Walka musiała być zażarta, bo choć ktoś jej ślady próbował zatrzeć, to w wielu miejscach plamy krwi pozostały, końskie kopyta w miejscu okręgi znaczące i strzępy ubrań udało się inkwizytorom znaleźć.

- Mein herr - odezwał się Bode, który niczym gończy pies głową po trakcie rył - ZNać, że tu bitka niezgorsza była. Poszczerbili się bandyci podróżnych i jednego z nich, martwego w zagajnik wlec zaczęli. Reszta pewnikiem zbiec zdołała.

- Prowadź - rozkazał Jung, nadal bacznie się okolicy przypatrując.
Nic niepokojące nie dostrzegł, ale podobnie jak Bode, on też przykry odór śmierci czuł.


****
Pośród leśnej, bujnej ściółki trudniej tropem podążać było. Bode, jednak nie zawiódł i doprowadził wysłanników zakonu Ognistego Serca do miejsca tyleż osobliwego, co plugawego i złą magią skażonego. Nawet ci na wiatry magii nie czuli byli, wstrętny odór spaczenia wyczuli. Mieszał się on z żywicznym aromatem i dławiącym zmysły odorem śmierci.

Prowadzeni przez sługę Junga, inkwizytorzy na niewielkiej polanie się znaleźli. Na niej to, ktoś krąg zapewne magiczny wniósł. Głazów kilka w odpowiedniej konfiguracji ułożył i pośród nich ciało zabitego nieszczęśnika ułożył.

Zezwłok na omszałym kamieniu spoczywał. Głowę ku ziemi miał skierowaną, a nogi ku niebu. Przy skale ofiarnej dwa totemy, czy też znaki magiczne ustawiono. Jeden po prawej, a drugi po lewej stronie. Z patyków uschniętych oba uczynione zostały i niemal bliźniacze figury przedstawiały. Uważne spojrzenie pozwalało drobne różnice pomiędzy nimi dostrzec, jak matka co synów swych bliźniaczych zawsze rozpozna, tak i tutaj wychwycić się dało odmienności pomiędzy dwoma totemami.

- Jak nic, to plugastwo dziełem jest tego, którego szukamy - skomentował Bode - Temu nieszczęśnikowi już nie pomożemy. Lepiej więc w ten przeklęty krąg nie wchodzić - dodał.

Jung z miejsca poznał, że sługa jego wierny, mocno zląkł się heretyckich praktyk, choć w obcowaniu z plugastwem dość był oswojony. Widok jednak wypatroszonych zwłok w ofierze złożonych, mocne wrażenie na każdym wywoływał. W tym momencie dobitnie inkwizytorzy zdali sobie sprawę, z jak nikczemnym i potężnym przeciwnikiem przyszło im się mierzyć.

Trzech mężczyzn spoglądało z zadumą na koszmarny i przerażający swym bestialstwem kamień ofiarny, gdy z pobliskiej gałęzi zerwał się do lotu kruk, niczym węgiel czarny. Wylądował on na czaszce nieszczęśnika i po tym, jak powiódł wzrokiem po zebranych zaczął jego oczodoły dziobać.



____
9.2


Atmosfera pod wrotami świątyni zaprawdę osobliwą była. Carl wycofał się w zacienioną alejkę i wszystko ze spokojem obserwował. Jak każda osobliwość, tak i ta w świątyni Sigmara szybko, mrowie gapiów zgromadziło. Ludziska jeden przez drugiego swoje przypuszczenia o przyczynach tego niecodziennego zachowania reszcie zebranych wykładając.
Skell czekał cierpliwie i nawet, gdy wśród gawiedzi pojawili się strażnicy miejscy, to nie zareagował. Cierpliwie obserwował.

Gdy ze świątyni jeden z zakonnych braci się wyłonił i coś szeptem do dowódcy patrolu mówił, to Carl tylko ucha mocniej nadstawił.
- Delikatna, to rzecz panie oficjerze.
– Żaden ze mnie oficer - zaoponował strażnik i dodał - Mówcie braciszku w czym rzecz, bo się ludzie zbierają i dziwują temu wszystkiemu.
- Długa to historia. Sęk jednak w tym, że musimy cichaczem ze świątyni pewnego chorego człowieka wynieść.
- To wynoście. Eskortę wam mogę zapewnić. Żaden problem.
- Rzecz w tym, panie oficerze, że to człek obłąkany. Bez ładu i składu wrzeszczy i plugastwa różne wygaduje. Zgorszenie to dla wszystkich być może.
- To knebel do gęby i po sprawie.
- Knebel… ta… niby tak…. - odparł z wyraźnym zakłopotaniem na twarzy sigmaryta - Rzecz w tym, że on jakby poprzez same myśli się komunikował. Usta mu żeśmy zatkali, a i tak jego głos do naszych uszu dociera.
Oczami ze zdziwienia wyraźnie powiększonymi spojrzał dowódca straży na swego rozmówcę i mig pojął, że ta prosta z pozoru sprawa znacznie przerasta jego kompetencje.
Nim jednak słowa rzec zdołał, wrota świątyni się rozwarły i drugi kapłan z nich w popłochu wybiegł.
- Uciekł Uciekł kurwi syn.

Carl spostrzegł kątem oka, jak jakaś sylwetka z jednego na drugi dach skacze.
- Patrzcie! - krzyknął jakiś fircyk - Tam! Tam jest!

Starszy, półnagi mężczyzna z rozczochranym włosem, niczym zwinna wiewiórka z dachu na dach skakał.
 
Nuada jest offline