-Nie wiem kim ona jest , ale na pewno nie jest zwykłą elfką. Znalazłem ją w jednym z pokoi i zaatakowałem. Uderzyłem ją tarczą a później dostała jeszcze mieczem. Nie zrobiło to na niej większego wrażenia. PO chwili do pokoju wpadł Walhir i obdarzył mnie błogosławieństwem. Widząc, że nie może mi nic zrobić rzuciła sztyletem w krasnoluda. Trafiła.- elf skrzywił się na wspomnienie swoich niecelnych ciosów -Ja sam nie mogłem jej nic zrobić, była zbyt szybka, unikała każdego ciosu. Później podbiegła do leżącego Walhira, chwyciła go sypnęła na siebie i krasnoluda jakimś fioletowym proszkiem i zniknęła razem z nim. Zebrałem trochę tego proszku z ziemi. Mam go tutaj. Nie potrafiłem go rozpoznać mimo tego, że znam alchemię, może ty wiesz co to jest?- elf podał zawiniątko z proszkiem Kane'owi.
Thalion wpatrywał się w leżącego draenei. Nie wyglądał na rannego.
*Kto by się spodziewał. Widzenie, później będę musiał zapytać co mówiło.* |