Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2022, 20:46   #10
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
— Bardzo dziękuję — powiedziała wdzięczna, acz nieco zakłopotana konstruktorka, gdy kupiec Gran wręczył jej wytargowaną przez S'ulę zaliczkę. — I przepraszam za kłopot. Obiecuję, że w zamian zajmiemy się tym pierwszorzędnie.
Dla zaakcentowania swojej obietnicy uśmiechnęła się serdecznie do krasnoluda. Musiała przyznać w duchu, że odrobinę martwił ją materializm przejawiany przez niektórych kompanów, choć z drugiej strony nawet rozumiała, że ryzykowanie zdrowiem dla obcych ludzi to nic prostego, dlatego niektórzy mogli potrzebować do tego większej zachęty. Wtedy też prawie zaczęła się ganić, że przez swoje zobojętnienie na pieniądze wynikające z dostatniego życia stała się ślepa na potrzeby finansowe innych, o mniej szczęśliwym urodzeniu. Jednak zaraz skontrowała tę myśl konstatacją, że zlecona im misja wydawała jej się moralnie słuszna i wykorzystywanie tej okazji do powiększenia zarobku można było ocenić jako naganne. W końcu kupiec dobrodusznie oferował niemałą zapłatę za dobry uczynek... Ostatecznie westchnęła ciężko w duchu i darowała sobie dalsze rozważania. Niestety problemy natury etyczno-egzystencjalnej były o wiele trudniejsze do rozwikłania niż te naukowe.
— Ma pani rację, trzy dni nieobecności uwzględniając wszystkie wymienione okoliczności to uzasadniony powód do niepokoju — odpowiedziała Mii. — Proszę wybaczyć mi niefrasobliwość.
Po odbytej rozmowie za radą dowódczyni strażników Lucretia udała się do składu Hartoga. Nie miała w zamiarze niczego kupować, ale postanowiła pozbyć się niepotrzebnie obciążających jej plecak pochodni (zbędnych odkąd opracowała soczewki do gogli umożliwiające widzenie w ciemności), oraz kuszy z bełtami, które przywiozła ze sobą jeszcze z Lantan. Handlarz z Kingsholm obszedł się z nią zdecydowanie lepiej niż ten, którego odwiedziła we Wrotach Baldura i zaoferował za nie uczciwą cenę.


W końcu naszedł czas by wyruszyć spod „Trzech Młotów”. Jeśli poszukiwacze przygód mieli natrafić na coś niepokojącego, to ładna pogoda w żadnym razie tego nie sugerowała. Spacer na miejsce trwał mniej niż kwadrans, co wyraźnie pogłębiło niepokój Rosalie. Trudno byłoby się zgubić czy nadłożyć drogi przy tak blisko położonym celu podróży, by stracić na to aż trzy dni. Zwłaszcza że prowadziła do niego prosta droga. Sam cmentarz prezentował się całkiem porządnie. Nie sprawiał wrażenia zaniedbanego i mrocznego miejsca, gdzie mogliby ginąć podróżni i czaić się nieumarli oraz źli czarnoksiężnicy.
— Też mam taką nadzieję, dziękuję za życzenia — odparła Mii, po czym przekroczyła otwarte skrzydło bramy. — Postaramy się wrócić jak najszybciej, bywaj!
Pomachała jeszcze zbrojnej kobiecie na odchodne.


Krótki spacer przez cichutki i zadbany cmentarz nie zwiastował w żadnym razie tego, co drużyna odkryła u wejścia mauzoleum. Ponure znalezisko, które tam zastali, stanowiły dwa okaleczone trupy spoczywające w kałużach z własnej krwi. Po opanowaniu drżenia dłoni i mdłości inżynierka szybko zidentyfikowała je jako strażników miejskich, niewątpliwie wspomnianych wcześniej przez Mię: Dornala i Zeerę. Część ran wskazywała, że ciała zostały nadjedzone przez padlinożerne zwierzęta, które Fergun zidentyfikował jako wilki. Po dłuższych oględzinach Lucretia zwróciła uwagę, że to jednak nie one odpowiadały za śmierć kobiety i krasnoluda. Podobnego zdania byli Felix i S'ula. Dornal bowiem został zasztyletowany, a Zeera powalona pociskami z łuku.
— Ślady krwi i strzały w plecach zdają się potwierdzać, że zaatakowano ich od tyłu, kiedy opuszczali mauzoleum — stwierdziła posępnie fiołkowooka.
Dalsze badanie zwłok przerwało nagłe powarkiwanie. Wyglądało na to, że grasującym w okolicy wilkom nie spodobało się, że ktoś dotykał ich zdobycz. Rosalie z mieszaniną troski, trwogi i niepokoju zareagowała na widok ich wykrzywionych we wściekłym grymasie i toczących pianę pysków. Biedne zwierzęta wyglądały na chore lub celowo czymś odurzone. Prowadził je samiec alfa o karej sierści. Na więcej obserwacji nie starczyło jej czasu, bo drapieżniki szybko przystąpiły do ataku.


S'ula, Karanthir i Felix skupili się na przewodzącym watasze samcu alfa, co konstruktorka uznała za bardzo sensowną taktykę. Jego unieszkodliwienie mogło osłabić zapał podległych mu wilków, a nawet skłonić je do ucieczki. Ona sama zdjęła z pleców eksperymentalny muszkiet własnej konstrukcji wzbogacony o lunetę i po wycofaniu się o 9 metrów, zaczęła gotować się do oddania strzału, przykucnąwszy za jednym z nagrobków. Napis na nim widniał:

„Bugzy Hypenleaf
1472-1492 Rachuby Dolin
Odszedł tak szybko i nagle
Niech Kelemvor ma go w opiece”

— Przepraszam Bugzy, mam nadzieję, że mi wybaczysz — szepnęła waterdhavianka w stronę inskrypcji kończąc żmudną procedurę ładowania muszkietu, po czym dla wygody celowania oparła długą broń na kamieniu nagrobnym. — Uwaga i wybaczcie za ewentualny hałas!
Krzyknęła jeszcze do towarzyszy, a następnie użyła mechanicznych przyrządów celowniczych, na skorzystanie z lunety było bowiem stanowczo za blisko. Zaraz potem rozległ się donośny huk, gdy oddała strzał w kierunku wilka zranionego wcześniej przez chromową kulę czarodzieja. Tuman dymu wydobywający się z lufy broni przesłonił dziewczynę, ale zawczasu zdążyła dojrzeć, że ołowiana kulka sięgnęła celu, łaskawie uśmiercając nieszczęsne zwierzę. W międzyczasie Fergun i Hassan wybili prawie wszystkie pozostałe wilki. Tylko jedna sztuka zdołała jakoś ujść z tej masakry. Lucretia jednak nie mogła pozwolić, by niebezpieczne i wygłodniałe zwierzę grasowało po cmentarzu. Komuś bowiem mogła prędzej czy później stać się z jego powodu krzywda. Niestety wilk oddalał się z pola walki w bardzo szybkim tempie, jako że nie odniósł w trakcie starcia żadnych ran. Dziewczyna jednak zachowała zimną krew. Wstrzymała oddech i spokojnie wycelowała za pomocą lunety, uprzednio załadowawszy swą broń wypełnionym białym fosforem pociskiem zapalającym. Niedługo potem z chłodną determinacją oddała pierwszy strzał. Trafiła! Mimo to ponowiła całą złożoną procedurę ładowania i znowu wycelowała, ponieważ zwierzak zdołał przetrwać trafienie, aczkolwiek balansując na granicy śmierci. Drugi strzał, oddany prawie na maksymalnym zasięgu, na szczęście również zdołał dosięgnąć wilka, zarazem definitywnie kończąc jego żywot i tym samym zapewniając spokój ducha wynalazczyni.

Pierwszy strzał w Wilk 4 – Rzut na atak: 12+1+3 = 16
Pierwszy strzał w Wilk 4 – Rzut na obrażenia: 1k10 = 10 obrażeń od ognia.

Drugi strzał w Wilk 4 – Rzut na atak: 18+1+3 = 22
Drugi strzał w Wilk 4 – Rzut na obrażenia: 1k10 = 5 obrażeń od ognia.


— Nikomu nic się nie stało? — zapytała po wszystkim przyjaciół fiołkowa blondynka.
Choć nie wyglądało na to, by ktokolwiek odniósł choćby draśnięcie, co ją wielce ucieszyło, to na wszelki wypadek miała przygotowaną swoją mechaniczną medi-rękawicę.

Lucretia sprawdzi jeszcze, czy ciała strażników zostały ograbione. Chce bowiem wykluczyć motyw rabunkowy.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 12-05-2023 o 18:38.
Alex Tyler jest offline