Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2022, 08:14   #7
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Burta w burtę stanęły okręty
cała załoga poszła pod nóż...


No może nie do końca cała, bo Dante zwykł darować życie tym, co rzucili broń. Czy słusznie? Trudno było powiedzieć, ale w zasadzie Simon popierał takie stanowisko. W gruncie rzeczy to głupio podrzynać gardło komuś tylko dlatego, że tamten nie może się bronić.

'Książę' wytarł ostrze szabli w połę kaftana zabitego przez siebie Hiszpana, potem rozejrzał się dokoła w poszukiwaniu swoich ludzi. Walka była skończona, teraz należało się zająć łupem - czyli przetrząsnąć zdobyty statek od zęzy po bocianie gniazdo. Jedynie na statku-widmo nie było nic wartościowego, więc i na tym musiało coś być.Nie liczył na kufry złota ani na piękne seniority, ale towary czy żywność byłyby mile widziane.

- Bonar, weź paru ludzi i razem Mandisą sprawdź, co ciekawego jest pod pokładem - polecił 'Okrutnemu'.
- Jeremy, pozbieraj całą broń - polecił stojącemu obok marynarzowi. - Vail, pomóż mu. Wy - wskazał trzech marynarzy - za mną.
Sam ruszył w stronę rufy, gdzie - jak nakazywała logika - w nadbudówce znajdowała się kapitańska kajuta.

Krótka, trzystopniowa schodnia prowadziła do solidnych, dębowych na oko drzwi, wzmocnionych żelaznymi okuciami. Simon nacisnął klamkę i pchnął drzwi.




Kajuta kapitana była malutka, w porównaniu z tą od Dante… w końcu jednak i hiszpański bryg był mniejszym statkiem niż "Morski Wilk". Poza tym na kupieckim statku najważniejsza była ilość towarów, jakie można było przewieźć, a nie wygody kapitana.
Simon rozejrzał się po kajucie, wypatrując zakamarków, w których ktoś mógłby się ukryć. Szafa zdała mu się zbyt mała...
Sprawdził, czy za drzwiami ktoś się nie ukrył, potem zrobił parę kroków i ostrzem szabli odsunął na bok zasłonę, przy okazji wpuszczając do kajuty więcej światła.
Nikogo nie znalazł.
Pod stołem ani w kapitańskiej koi również nikt się cho…

A nie, ktoś tam był. Za zasłonami owej koi.
- Ręce do góry i wyłaź, a włos ci z głowy nie spadnie - powiedział Simon. Z braku znajomości hiszpańskiego - po angielsku.

Rozległ się dziecięcy płacz, a Simonowi opadły ręce.
- Madre de Dios... - wyrwało mu się z ust jedyne (kulturalne) wyrażenie, jakie znał po hiszpańsku. Cofnął się o krok i schował szablę. Nie bardzo wiedział, jak postępować z dziećmi, ale z pewnością nie zamierzał walczyć z dzieckiem, ani tym bardziej go szlachtować.
- Salvo! - krzyknął w stronę drzwi. - Chodź tu! I schowaj broń - dodał.
- El alto, pirate - Rozległo się z koi. Kobiecy syk, a zza zasłonki wychyliła się panna, z… pistoletem w obu dłoniach skierowanym perfidnie w tors Kwatermistrza. Za nią zaś chował się mały smyk, który cały czas beczał.
Simon uniósł dłonie ku górze.
- Przykro mi, ale nie rozumiem - powiedział, co wcale nie zmieniło gniewnego spojrzenia niewiasty… ani położenia lufy, w minimalnie jej drżących dłoniach.
- Kwatermistrzu...? - Salvo pojawił się w drzwiach kajuty i wytrzeszczył oczy, widząc Simona stojącego z podniesionymi rękami.
Książę nie spojrzał w jego stronę. Cały czas wpatrywał się w klęczącą na koi kobietę. I w pistolet.
- Pomyśl lepiej, co się stanie z tym dzieckiem - powiedział. - Salvo, przetłumacz.
- Será mejor que pienses qué pasará con este niño... - Z tonu Lisa można było zrozumieć, że nie bardzo wie, o co chodzi. Ale powiedział to, co miał powiedzieć. No i wyciągnął szablę, chociaż nie ruszył się z miejsca.

Huk wystrzału. Piekący ból w torsie. Wrzask Salvo… wrzask kobiety. Simon padający na podłogę.
I ciemność.
 
Kerm jest offline