...i porąbany
i porąbany łeb
Razem bracia
aż po kres.
Skończył pieśń wraz z ostatnią przelana kroplą krwi w czasie tego abordażu.
Do roboty osobiście nie miał za wiele.
Walką i poprowadzeniem do niej ludzi zajęli się oficerowie, a Edmure pilnował łajby i sprawdził czy liny są dobrze zaczepion, aby przypadkiem się nie rozstali z łupem, a co najważniejsze zabezpieczał działa swoje i ich przy pomocy swoich ludzi, aby przypadkiem coś im tu nie pierdutneło.
Wyznaczył Lennego i paru innych szczęśliwców z załogi do pilnowania i przeszukania jeńców. Szrama w tym czasie miał skoczyć po Tay, aby ogarnęła tych paru rannych. Potem miał wrócać i pomóc McGillowi z robotą.
Sam Bosman poprawiając pas na swym brzuszysku ruszył do Kapitana zdać raport.
-Łajba nasza, Tay już poproszona o zajęcie się rannymi. Jeden trup. Bill, młodzik co się zaciągnął się z cykl księżyca temu. - zdał pokrótce raport
-Mamy trochę wolnego miejsca, a ciężko o dobrego marynarza ostatnio. Może coś się z tego narybku nada, a przy okazji drobne zawody rozerwą chłopaków po walce. - powiedział na głos z wrednym uśmieszkiem patrząc na kulących się przed kapitanem jeńców.
-Następnym celem ma być Tortuga… tam by lepiej kogoś zwerbować, niż te hiszpańskie mendy - Powiedział cichym tonem Dante.
-Taa... jest Kapitanie...
Gadkę przerwał huk wystrzału gdzieś plus minus z kwater kapitańskich, czy oficerskich.
-Kurwa- zaklął pod nosem
-Nic na tym cholernym statku nie może pójść gładko. Zawsze kogoś musi ponieść. Do stu w dupę ruchanych węgorzy!- zaczął swoje typowe darcie na wszystko co się na tej łajbie pieprzyło.
Pewnie, któryś z chłopaków znalazł jeszcze kogoś z załogi i nerwy nie wytrzymały. Jak go dorwę to nogi z dupy powyrywam- przeszło w myślach Bosmana, wraz z wiązanką przekleństw na swój parszywy los i gamoni jakich tu ma na statku pilnować.
-Sprawdzę co się stało.-zameldował kapitanowi. Poprawił uchwyt swojej pałki i ruszył zobaczyć co się dzieje z zamiarem obicia komuś gęby.