Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2022, 23:37   #72
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 33 - 1998.02.23 pn popołudnie

Czas: 1998.02.23 pn, popołudnie; g 17:30
Miejsce: Morze Karaibskie, Wenezuela kontynentalna; Barcelona; bar “Mariachi”
Warunki: jasno, ciepło, wytłumiony odgłos wiatru; na zewnątrz: jasno, pogodnie, b.sil.wiatr, umiarkowanie



Wszyscy



- A! Są moi przyjaciele! - latynos w średnim wieku zaprezentował swój firmowy, biały uśmiech jaki pewnie mógłby być ozdobą każdej kampanii wyborczej. Znów się spotykali i to w tym samym miejscu co za pierwszym razem. Na zapleczu baru “Mariachi” gdzie poprzednio grali w pokera na pieniądze. i drużyna gospodarzy okazała się w tym nieco lepsza niż drużyna gości. Ale jak się okazało pozwoliło to zadzierżgnąć jakieś relacje nie tylko pokerowe. Wczoraj w niedzielę, Lyra i Eurico pojechali spotkać się z politykiem z tutejszego ratusza. I ten zgodził się dzisiaj spotkać z Buckiem właśnie tutaj. Między innymi po to aby przynieść gotówkę za wykonane zlecenie bo wczoraj nie miał jej przy sobie a jak nie był poinformowany o detalach co, gdzie, i kiedy to i nie mógł się spodziewać kiedy dojdzie do sfinalizowania tego zlecenia. Ale kubański duet jaki z nim się najlepiej dogadywał wrócił z wieściami, że pracownik ratusza jest bardzo zadowolony ze spalenia biura jego przeciwników politycznych oraz ich ośmieszenia. Dlatego chętnie był gotów się z nimi spotkać właśnie dzisiaj.

Dzisiaj jednak swoje trzy grosze wtrąciła pogoda. I to nie byle jaka. Huragan z pełnym impetem uderzył na amerykańską Florydę. Ta amerykańska ostroga wbijająca się między Zatokę Meksykańską a Atlantyk zmagała się z żywiołem i od rana było o tym słychać w radio i telewizji. Może i dlatego tutaj, setki kilometrów dalej na południe, dzisiaj pogoda nie rozpieszczała. Warunki były iście sztormowe a jak się nieco uspokajało to i tak wiał wiatr tak silny, że bez trudu zamiatał całymi drzewami a pod wiatr się szło wyraźnie z trudem. Oddychać też było niezbyt łatwo. Dzisiaj więc wszystkie promy i loty były odwołane. Na razie na 24 h. Nie zmieniało to co prawda sytuacji tych najemników jakich Buck wybrał do pozostania w mieście ale jednak dawał poczucie oblężenia gdy brakowało świadomości, że gdyby grunt zaczął się palić pod nogami to można wsiaść w samolot czy na prom i stąd odlecieć na Margaritę czy gdzie indziej. Wczoraj bowiem jeszcze było znośnie i ci koledzy i koleżanki co zostali wybrani do odwiezienia wypożyczonych z Cumana wozów to już nie wracali do Barcelony tylko tam wsiedli na prom jaki ich zawiózł na Margaritę. Do wieczora powinni być już na rancho Colaresów. Wczoraj późnym wieczorem zadzwonił Frog. Z hotelu na wyspie do “Dorado” gdzie mieszkali pozostali tu najemnicy i dał znak, że już wszyscy są na miejscu i obyło się bez zbędnych przygód.

No i w niedzielę to słychać było różne plotki ale nie wychodziły świeże gazety. W lokalnym radio jednak poinformowano o tajemniczym wypadku pożaru w biurze Partii Pracy oraz zuchwałej kradzieży broni i amunicji z policyjnej strzelnicy. Spiker przestrzegał przez uzbrojonymi bandami, zapewne powiązanymi z kartelami i zorganizowaną przestępczością. I aby wszelkie podejrzane zachowania zgłaszać na policję. Nawet był krótki wywiad z jakimś oficerem policji jaki z werwą nakreślił bezczelny napad jakiejś bandy z których pewnie chociaż część nie była rodowitymi Wenezuelczykami sądząc po akcencie. Więc podejrzewano jakichś zagranicznych najemników. I oficer dał do zrozumienia, że podejrzewa, że to jacys zagraniczny eksperci najęci przez kartele czy podobne mafinne grupy do tego rabunku aby jej potem użyć do swoich kartelowych wojen i terroryzowania obywateli. Dobrze, że chociaż załoga strzelnicy dzielnie wytrwała na posterunku znosząc ten szturm bandytów bez szwanku a nawet ich w końcu odganiając. Niestety bandyci odcięli zasilanie i łączność więc policjanci mogli wezwać pomoc od sąsiadów dopiero jak już było po. Ale policja prowadzi śledztwo w tej sprawie i nie odpuści bandytom takiego postępku.

No a od rana można było kupić już gazety z opisujące te dwa weekendowe wydarzenia i był to temat do czytania i rozmów razem z tym tornado jakie chłostało Florydę swoimi biczami. Franco był z tego powodu smutny bo raz, że martwił się o swoje ulubione, amerykańskie miasto a dwa współczuł Jumperowi który co prawda już wyjechał z miasta ale właśnie pochodził z Miami. Ale i na miejscu pogoda nie rozpieszczała i zdarzały się przewrócone słupy telefoniczne, połamane gałęzie drzew a miotanych wiatrem śmieci i drobnych przedmiotów można było nie liczyć. No i wstrzymano rejsy i loty do i z miasta. Zresztą w radio i tv mówili, że to tak wygląda w całej Wenezueli. A prognozy pogody przynajmniej na dzisiaj nie zapowiadały poprawy.

Zaś najemnicy jacy zostali w mieście mieli bardzo gorący towar w niby pustym magazynie. Policja na pewno z radością położyłaby łapy na tej całej skradzionej im broni. I paru “zutylizowanych” karabinach maszynowych lotniczego pochodzenia. No ale wczoraj nie mieli konkretnie dogadanego tego celnika w porcie o jakim mówił Ami a dziś z powodu huraganu i tak był zakaz rejsów aż się pogoda nie uspokoi. Niedziela niezbyt sprzyjała szukaniu ciężarówki czy innego dostawczaka aby zapakować ten cały stalowy i ołowiowy złom na pakę a następnie pojechać do portu i dalej sprobowac to przemycić na prom. Udało się znaleźć towarowe taxi gdzie można było wynająć furgonetkę za 200 $ na dobę plus 1 000 $ kaucji. A silny wiatr lub po prostu sztorm niezbyt sprzyjał wychodzeniu na zewnątrz. Więc i ulice były dość wyludnione, jak ktoś nie musiał to nie wychodził na zewnątrz aby zmagać się z naporem wichru albo oberwać jakimś kawałkiem ciśniętego śmiecia czy zostać przygnieciony gałęzią albo słupem telefonicznym. “Dorado” był położony w pobliżu lotniska ale bez widoku na morze ale w tv pokazywali, że i tam fale nieźle szturmują brzegi i miotają wszystkim co miały w swoim zasięgu. Mimo wszystko jednak Ami zdecydował się z nimi spotkać na zapleczu też dość opustoszałego dzisiaj baru.

- Świetna, robota, świetna robota! Naprawdę, o to właśnie chodziło! Dobrze im tak! A te przerabnka! Bravissimo! - powiedział radośnie podchodząc do stołu przy jakim tydzień temu grali w pokera a teraz siedział Buck. Pracownik ratusza z entuzjazmem się z nimi przywitał i triumfalnie pokazał lokalną gazetę gdzie na jednej stronie była fotka nocnej walki straży pożarnej z płomieniami jakie objęły biuro Partii Pracy. A na sąsiedniej stronie o nocnym napadzie na policyjną strzelnicę no ale na nią Ami nie zwracał takiej uwagi.

- No to tutaj obiecana kasa. I co tam, nawet dorzucę wam premię! A co! Świetna robota! - wczoraj jak go odwiedziła Lyra i Eurico to nie miał przy sobie takiej gotówki no ale dzisiaj przyjechał przygotowany. Zapłacił tak jak obiecał po 500 $ za każdą z trzech głów liderów partii. I dorzucił jeszcze parę stówek premii, że zrobiło się równo dwa kafle. I jednego do tych dwóch co obiecał za zniszczenie biura wrogiej partii. A gdy Kubańczycy zagaili go o tego celnika na promie pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Tak, tak, oczywiście. To Gustavo. Trochę łysieje dlatego zwykle chodzi w czapce to tego tak nie widać. Ma ranne zmiany od 7 do 15-tej. No ale was nie zna. Więc musicie mi powiedzieć czym będziecie. Jakim samochodem. To dam mu znać jaki samochód ma przepuścić bez zbędnych pytań. Tylko bez żadnych narkotyków. Mają tam szkolonego psa, psa nie da się przekupić. Narobi larum jak tylko wyczuje prochy no i wtedy to może być różnie. No i jak coś tam macie przewieźć co by lepiej nie było się chwalić to lepiej to tak zrobić aby się tym nie chwalić nawet jakby Gustavo był ostrzeżony. Nie jest tam sam. - Ami chyba domyślał się, że skoro pytają o takiego pewnego celnika to mogą mieć coś do ukrycia. Ale za bardzo w to nie ingerował. Za to dał znak jak to zwykle wygląda. Nie ukrywał, że 100% pewności nie daje. Bo mogą się zdarzyć różne losowe sprawy. Ale mimo to był dobrej myśli. Na razie port i tak był zamknięty z powodu kiepskiej pogody.

- No a poza tym właściwie jakie macie plany? Zostajecie w naszym pięknym mieście czy zwijacie manatki? Często robicie takie numery? Bo może moglibyśmy nawiązać szerszą współpracę. Taka grupka rzutkich i pomysłowych ludzi mogłaby mi się przydać. No chyba, że to jakaś urlopowa przygoda i zwijacie się stąd. - zagaił na koniec gdy już byli rozliczeni i mieli ustalone te najważniejsze sprawy. Nad ich głowami lufcik skrzypiał i trzeszczał od naporu wiatru ale tu w środku było względnie cicho i spokojnie. Podobnie jak podczas pierwszego, pokerowego spotkania zza ściany dobiegała wytłumiona muzyka z głośników jaka umilała czas gościom ale raczej była tylko tłem.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline