Miejsce krwawej jatki w Jersey Downside
Hwang pochwycił pudełko rzuconych mu naboi z uśmiechem takim jakby właśnie otrzymał paczkę najlepszego kimchi na świecie. Wepchnąwszy amunicję do kieszeni sieciarz rozejrzał się ponownie wokół siebie, przeciągnął wzrokiem po zakrwawionych trupach i cialach oszołomionych rannych cybergotów. W oddali narastał jęk syren strażniczych radiowozów, ale to nie ich klaksony zmroziły krew w żyłach Parka, a charakterystyczny szczekliwy wizg wozów innej formacji: federalnego urzędu do spraw nieletnich. Hwang nie wiedział, kogo powinien obawiać się bardziej: psychopatycznych gliniarzy z jednostki specjalnej z dronami i działkami Gatlinga czy opancerzonych kevlarem kuratorów urzędu z ich taserami, bransoletami lokalizacyjnymi i przymusowymi terapiami resocjalizacyjnymi.
- Spierdalajmy stąd! - krzyknął sadowiąc się wygodniej w fotelu samochodu - Pepito, spadajmy stąd! Najlepiej wal pod ten hotel, ale stań jakieś dwie ulice dalej, musimy obejrzeć jego plany! Czy ja wam mówiłem, że mam plany tego hotelu?! Jedź Miguel, jedź!