Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2022, 23:52   #5
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


Dwa słońca piekliły ostro swoim żarem, jak dwa oszczepy uderzające w na szczęście okryte głowy kobiec. Z wyjątkiem tej na skraju śmierci, przywiązanej do pala.

- Nie uratujemy jej, ale możemy jej podać narkotyki, żeby odeszła od przedawkowania - zaproponowała alternatywną opcję, "przyjemniejszą" śmierć. - Może powinnyśmy szukać innego pasera? Ten twój był na tyle ogarnięty, żeby przeżył tych Pyków? - zasępiła się. Z reguły wisielcy na wejściu zwiastują problemy.

Ranna podniosła lekko głowę, jakby cierpienie zbierało się w niej niczym stado robaków wypływających jej przez oczy w których roniły się zaropiałe łzy.

Lyda rozważyła słowa i westchnęła. Wyjęła DL-44 popularny ciężki pistolet blasterowy. Broń miała zamontowany lufowy akcelerator magnetyczny przedłużający zwarty model broni. Dodatkowo Rot zamontowała zbiornik z lewym, skondensowanym gazem tibanna i mikro-repulsorowe silniki kompensujące. Pomijając ten wspaniały model osobistego arnesału- dziura w brzuchu, jaką spowodował błyskawiczny nie mierzony strzał sprawiła, że swąd od pali karnych był jeszcze większy. Nogi oddzielone od torsu opadły na ziemię, wykręcając się w brzydkiej zwiniętej grawitacją posturze, przypominający martwą żabę. Głowa spoczęła więźniarce niemrawo, jakby doznała odkupienia, a z urwanej piersi spadały przysmażone skrawki jelit, czerwone wstążeczki tęskniące za dotknięciem gleby.

-Mamy tylko juan-juane i to mało… przypuszczam, że skoro Syndykat Pike przejął realną władzę w Mos Tetya, przyprawy będzie w każdym możliwym kącie. Nory Oppusowe to paskudne miejsca. Kiedyś pracowałam jako pół-męska dziwka w takim przybytku na Irrium.- Lyda popatrzyła na miasto.

Wokół wielkiego jeziora, który dzięki systemom zaawansowanej hydro-technologii ciągle nie ubywało rosły zielone pola kiełkujących zbóż jakby jezioro Nilos zmieniało naglę zieloną, głęboką barwę w jeszcze jaśniejszy szmaragd. Słońca odbijały się jak od srebrnej tarczy wytwarzając olbrzymi blask. Czerwonowłosa uniosła daszek niżej.

-Nie brałam Opussu, ale w takich dziurach… Można tam zdobyć wiele informacji, wyśledzić cel, zdobyć trochę kredytów wychodząc z piwnicy i wbijając nóż prosto w tętnicę.

-Kurwa Lyda, właśnie kogoś rozczłonkowałaś jednym strzałem i bierze Cię nostalgia!

Przemytniczka nie odpowiedziała, ale widocznie coś w niej siedziało. Wspomnienie kochanka, ciężka niewola u Huttów, dawni kompani z gangu w Mos Tetya? Cokolwiek przychodziło Indygo do głowy, wszystko w Rot wydało się nagle wyjątkowo mroczne.

Zeszły z górki, a statek zamknął trap i wszedł w tryb strażniczy. Lyn dopracowała nieco sensory i program dzięki czemu położone na poszyciu czujniki reagowały z o wiele lepszym wynikiem, czy to w przypadku uniku kosmicznego złomu czy złodziei zbliżających się do pozycji lądowania.

-Dobrze, że wzięłaś karabin. Musimy być czujne. Kiedy ostatnio byłam w Tetyi rządziły zrzeszone jaszczury, ale strażnicy rodu jakoś trzymali porządek. Znasz Syndykat? Znaczy czy miałaś z nim styczność?- schodziły z stromej górki, kamienie i ostry pył rozsypywały się z każdym ruchem.

-Robiłam dla nich czyszczenie kartoteki jeszcze na Corelli.

-Rozumiem. Nie miałam z nimi jeszcze kontaktu. W środowisku mówi się, że ich metody są “skuteczne” i zorganizowane. Nie wiem, tylko jak odnajdzie się w tym Pedro. Jego siatka była płynna, ale kiepsko spojona. Pieprzone układy sił… Zewnętrzne rubieże to ciągły tygiel walki o władzę.





Miasto okazało się skromne i biedne, przynajmniej na chaotycznie zarysowanych obrzeżach. Wejście do położonego nad Nilos miasta, znaczyło się historią i podziałem społecznym. Przechodziły w zadaszone wąskie uliczki, gdzie dzieci grały w kulki lub żuły tytoń tsubako, co było naturalnym zwyczajem, dopuszczonym w tych okolicach. Mężczyźni o ciemnych miedzianych, wysuszonych skórach patrzyli łowczymi oczami w oczekującej badawczości. Wokół rozchodził się zapach gotowanego jedzenia, brudu i ścieków. Healstrom z zadowoleniem uznała, że na Tatooine nie ma żadnych much, co było błogosławieństwem. Po chwili wyszły z ciasnego labiryntu dzielnicy biedoty i znalazły się na głównym trakcie przecinającym miasto. Był niczym linia graniczna. Na wschód rosły, bielone wapnem wielopiętrowe mieszkania, zwarte jak stojące pionki z ogrodami, porośnięte kwiecistymi pnączami. Aleja biegnąc na północ w górę miasta aleja zdawała się być roztropnie zaprojektowany przez Ossemirów na długi bazar i punkt handlowy na środku.

Szybko wtopiły się w tłum wyglądając na turystki, ale tylko pozornie, bo pewny chód przyjaciółek i nie ukrywana broń zapewniały każdego, że to kolejne najemniczki. Lyda włączyła swój instynkt wyniesiony z półświatka. Widziała przynajmniej trzy bandy, z tego przynajmniej jedną sponsorowaną przez Syndykat jako czujki-pionki. Samych Pyków nie było nigdzie. Rot podzieliła się tym z towarzyszką, kiedy mijały ludzi i obcych oraz pędzące riksze prowadzone przez droidy z ruchomą kulą jak napęd.

W głębi bazaru pod baldachimami stał drobny sklep z szyldem “Pedrowy Lombard”. Znajdował się po bogatszej stronie miasta, ale w centrum handlowym te podziały nieco się zmywały.

-Ech, to tu?- powiedziała nieprzekonana Lyn, patrząc na cudowną nazwę.

-Tak… małe z pozoru może zrobić wiele. Duże może… Ech, zamknięte. Złamas wystawił szyld.

Mała wywieszka jasno wskazywała, że sklep jest nieczynny.

-Chodźmy tylnym wejściem. Pewnie znów chla.

Tylne drzwi były zrobione z lekkiego plastoidu. Były lekko niedomknięte,. Lyda choć oficjalnie nie wyjawiła sekretu swojej płci, złapała palcami w szczelinie i ruszyła je mocno, pokazując niemałą krzepę. Z piskiem wejście stanęło otworem.

W środku było ciemno. Setki instrumentów od gitar po bithowe saksofony altowe. Obrazy. Drobiazgi. Zużyta broń. Uśpione rozpadające się droidy, różnego przeznaczenia. Światło wpadało przez wąskie szybki u góry i po bokach ścian, brudne od pyłu i nieczyszczone, tak, iż środek pokryła świetlista brązowa zasłona mijającego czasu. Miejsce wydawało się wręcz antykwariatem, a nie lombardem.




WESTAR M5- wierny karabin Lyn.


Kiedy stały tak wpatrzone w większości antyki, usłyszały jakieś jęki. Zdecydowanie męskie, długie i stłumione. Dziewczyny spojrzały po sobie, dochodziły z zaplecza i ciężko było jednoznacznie rozpoznać co może być ich przyczyną. Westar M5 szybko wylądował w rękach Lyn. Ubezpieczała Lydę z tyłu, a czerwonowłosa z pistoletem powoli zakradła się za zaplecze za ladą. Widok okazał się zgodny z tym do czego przyzwyczaił ją Pedro. Siedział dość pijany na dużym fotelu obok biurka z zamkniętymi oczami, zastygłymi w rozkoszy. Młodociana dziewczyna o zlepionych blond włosach ssała mu prącie, a właściciel lombardu trzymał ją za głowę. Wokół walały się butelki po piwie.

-Tak… tak, tatuś to lubi. Mała… mała… och…

-Pobudka zboczeńcu!!!- krzyknęła Kapitan z opuszczonym już blasterem. Pedro przeraził się, zaczął gorączkowo czegoś szukać, jednak był za daleko. Śrutowa strzelba leżała zbyt oddalona, by zapewnić mu bezpieczeństwo w przypadku realnego zagrożenia. Penis stał jak włócznia, cały w ślinie. Dziewczyna wytarła usta, patrząc na gości znużonym wzrokiem z łzami w kącikach oczy, od zbyt głęboko praktykowanej czynności.

-Ty?! Lyda?

-Tak to ja.

-Nie widziałaś, że jestem zajęty? W-Y-W-I-E-S-Z-K-A.

-Oj, przepraszam Pedro. Opierdalanie gały, to zaszczytne zajęcie, ale wróciłam na Tatooine z nadzieją, że robisz jeszcze jako paser.

Pedro podniósł się na nogi, wkładając robotnicze, workowate spodnie i poprawił wielki kołnierzyk luźnej białej koszuli, brudnej od pyłu i potu. Na wyjątkowo chudej, ale grubo ciosanej twarzy w ogóle nie miał wypisanego zakłopotania, raczej irytację. Przez spodnie jeszcze świecił mu wzwód. Podrapał się po połowicznie siwym, niechlujnym zaroście i poprawił srebrny łańcuszek na szyi. Lyn stojąca na zewnątrz biura, zauważyła, że coś w wizerunku playboya przypomina jej niechętnie Porucznika Khalido z Myrro.

-Katniss zajmij się sklepem i postaraj się, by nie było już żadnych nieproszonych klientów.

Drobna blondynka wstała, i poprawiła szaty wycierając pełne, wąskie usta z rozmazaną szminką. Musiała być pomocnicą w lombardzie, zapewne kupioną w niewoli. Młoda, piękna, pełna anielskiej niewinności zdecydowanie wchodziła w gusta niewyżytego Pedro.

-Tak tato.- powiedziała i prawie uderzając barkiem Lyn siadła za ladą i wyjęła papierosa.

-Proszę, proszę. Zostałeś tatą. Coś nowego.- rzuciła cynicznie Rot.

-Daruj sobie. Co tu robisz? I kim jest ta druga najemniczka?

-Lyn.- Pedro już ruszył, by powitać Indygo z pełnym uśmiechem na twarzy, ale Lyda złapała go za ramiona i pchnęła w głąb pomieszczenia. Zdjęła sportową torbę z ramienia, gdzie były łupy z Corelli.

-Potrzebujemy upłynnić towar. Obligację, moduły kredytowe, sztabki metali. Zdobyte słusznie. Mam nadzieję, że nadal masz sieć kontaktów i parasz się interesem.

-Tak.- powiedział Pedro, ale widać było, że jest jedno lub wiele “ale”.- Chodźmy napić się piwa. Opowiem Wam wszystko. Zapraszam.

Paser był nagle całkiem poważny. Lyda przepuściła go do głównego pomieszczenia lombardu, a on skierował się do lodówki wyjmując trzy piwa.

-Tato, też chcę.- rzuciła dziewczyna.

-Nie jesteś jeszcze pełnoletnia. Nie możesz pić alkoholu.

Lyda i Lyn popatrzyły po sobie, a przemytniczka, tylko skwitowała to wruszeniem ramion.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 11-12-2022 o 00:01.
Pinn jest offline