Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2022, 06:37   #345
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 81 - 2526.I.16; fst; noc

Czas: 2526.I.16; fst; noc
Miejsce: 6 dni drogi od Leifsgard, piramidy, główny obóz
Warunki: - na zewnątrz: noc, odgłosy dżungli, sła.wiatr, zachmurzenie, umiarkowanie



Wszyscy



To czy wspinacza na piramidę była trudna czy łatwa to pewnie sporo zależało kogo by zapytać. I jaką wziąć skalę czy wycinek tej wspinaczki. Właściwie to samo wskoczenie na wyższy poziom piramidy nie wydawało się zbyt trudne. Jak się zbliżyli do najniższego poziomu jaki wyrastał z gruntu okazało się, że nie jest tak źle. Sięgał on gdzieś do ramion dorosłej osoby. Dla zdrowej i sprawnej osoby wspiąć się na taką wysokość nie było zbyt trudne. Zwłaszcza dla górskich rozbójników Olmedo albo zwinnych łowczyń Maaneny. Do tego kamienne bloki nie były gładkie jak szkło często miały jak nie jakieś płaskożerźby to pęknięcia w jakie dało się znaleźć oparcie dla stóp czy dłoni co ułatwiało wspinaczkę. A jednak w całości wcale nie była to dziecinna zabawa.

Po pierwsze wszystko działo się w nocy i po ciemku. Każde źródło światła mogła zdradzić obecność nieproszonych gości. A po ciemku każda plama czerni była trudna do zidentyfikowania. Mogło to być zagłębienie, kałuża, ciemny mech, przebarwienie kamienia, zgniłą gałęzią czy co gorsza jakimś robactwem jakie uciekało spłoszone tak samo jak dłoń która niechcacy je odkryła. Ale czasem owocowało to syknięciami bólu czy złości gdy inskt zdążył zreważnować się ukąszeniem.

Po drugie to trzeba było zachować ciszę. Aby nie ostrzec strażników o obecności intruzów. Co na dłuższą metę nie było takie proste. I łączyło się z dwoma kolejnymi utridnieniami. A mianowicie z długością czy też wysokością wspinaczki oraz liczebnością wspinaczy. Bo chociaż pojedynczy poziom nie był poważnym wyzwaniem dla wspinaczy to już wspięcie się na tą sztuczną, regularną górę już wymgagało wysiłko oraz hartu ducha jak chciało się to zrobić po cichu i dyskretnie. A jak w grę wchodziło jakieś dwa tuziny z dwóch skrajnie różnych grup górali i łowczyń to łatwo powstał chaos. Grupa z każdym poziomiem rozciągała się coraz bardziej. A nie można było jak podczas dziennych, oficjalnych działań koordynować i nawigować ich za pomocą okrzyków czy gwizdków. Więc z każdym poziomem ten tłumek rozciągał się coraz bardziej. I czoło od końcówki dzieliło coraz większa ilość poziomów.

A byli jeszcze przedstawiciele obcej, gadziej rasy jacy stanowili żywe zabezpieczenie tego wszystkiego. Wlaśnie z myślą o nich Majo i Maanena poszły każda w przeciwną stronę ścian piramidy. Każda zabrała po dwie wojowniczki i wszystkie miały dmuchawki. To była taka straż przednia czy też raczej boczna jaka miała ostrzec wspinaczy gdyby któryś ze strażników skinków robił obchód. Bo, że co jakiś czas robią to już widzieli jeszcze z dołu gdy obserwowali czarną piramidę. Tylko najwyższy poziom, tam gdzie wznosiła się prostokątna, pudełkowana świątynia na ostatniej platformie, ona była oświetlona pochodniami.

I to, że nie jest to izuloryczne zagrożenie nocni wspinacze przekonali się kilkukrotnie. Za pierwszym razem jeszcze w niskich wartwach piramidy. Wtedy jeszcze byli w miarę zwartą grupą. Od strony jednego z narożników dojrzeli szybko i cicho doboegające sylwetki Amazonek. Gestem dawały znak aby się ukryć i same też zniknęły im z widoku. Zwiadowcy tak z Estalii jak i tutejsze Amazonki szybko położyli się na płask na podstawie swoich poziomów i przywarli do ich ścian mając nadzieję, że skinkowy strażnik ich nie zauważy. I chyba tak się stało. Bo po paru nerwowych chwilach jak ktoś ostrożnie wychylił głowę dało się zobaczyć, ze gadzi strażnik minął ich i widocznie niczego nie zauważył. Trzeba było jeszcze trochę poczekać aby zniknął za narożnikiem. I potem jeszcze trochę, na wszelki wypadek. Dopiero wtedy wojowniczki z góry dały znak, że można iść dalej.

Niedługo potem wspięli się na tyle wysoko, że już wyszli ponad poziom najwyższych drzew. I widok rzeczywiście wpadał w oko. Póki się było na dnie tego zielonego oceanu dżungli, gdzie dominowała wilgoć, błoto i zgnilizna a prześwitujące pomiędzy konarami promienie światła były rzadkie i nie docierały na sam dół to nawet trudno było sobie wyobrazić jakąś dalszą perspektywę. Dopiero jak znaleźli się na stoku tej sztucznej, wybudowanej przed eonami górze można było spojrzeć dalej. Tak daleko jak na oceanie, aż po widnokrąg. Tylko tutaj fale i powierzchnia morza były zrobione z koron najwyższych drzew.






https://i.imgur.com/qH2CnG7.png


Później dotarli gdzieś do połowy piramidy. Czyli do poziomu gdzie kończyły się szczyty części sąsiednich stożkowych budowli, te jakie okalały plac na jakim wznosił się złowróżbny posąg. Ale tych ze swojej strony wspinacze nie widzieli. Już jedynie dwie czy trzy budowle wciąż mogły konkurować z tą największą z tutejszych piramid. Gdzieś na tej wysokości zwiadowczynie ostrzegły przed kolejnym strażnikiem. Postąpiono podobnie jak za pierwszym razem i nocna wycieczka znów zamarła na swoich poziomach udając, że w ogóle nikogo tu nie ma. Tym razem byli już bardziej rozproszeni. Tak bardzo, że część grupy była pod poziomiem patrolowanym przez skinka a część nad nim. Ten przeszedł się z tarczą i swoją włócznią ale widocznie nikogo ani niczego podejrzanego nie zauważył. Gdy znów odczekano odpowiedni czas wznowiono nocną, dyskretną wędrówkę do góry.

- Domyślam się, że nasze gospodynie będą się zapierać rękami i nogami przed naszą obecnością w ich świętym miejscu. Aczkolwiek jeśli bym mogła coś zasugerować to jednak warto tam na to czy tamto rzucić okiem. Później może nie być do tego okazji. - w pewnym momencie Vivian szepnęła cicho do Bertranda i Carstena. Byli na czele pochodu gdy przywódczynie Amazonek, Majo i Maanena, pilnowały każdego z narożników więc były poza zasięgiem swobodnej rozmowy. Zaś przy nich samych niewielu zostało górali i łowczyń, większość rozproszyła się po niższych poziomach co też raczej wyłączało ich ze swobodnej rozmowy. Olmedo może by nadążył za nimi ale uznał, że gdzieś tam w dole przyda się ktoś z głową na karku aby koordynować działania i pilnować aby się żaden z łobuzów “nie zawieruszył”. Sama szlachcianka, pomimo swojej długiej sukni jakoś nie guzdrała się za bardzo i to mimo tych niesprzyjających warunków wspinaczki. Chociaż cicho wzdychała jak patrzyła na swoje zadbane i zwykle czyste dłonie albo jak raz wspomniała, że po takiej wycieczce to suknia będzie do prania i dobrze, że nikt z jej znajomych nie zobaczy jej w takim brudnym stanie.

Trzeci strażnik był już blisko szczytu. Jak wszyscy byli już nieźle zziajani i rozgrzani tą nocną wspinaczką. Ale też ich nie zauważył. Chociaż wyszedł powyżej wspinaczy a ci to już w ogóle byli rozciągnięci chyba na tuzin poziomów albo i więcej. Niemniej Bertrand, Carsten i Vivian dotarli do tych kilku ostatnich poziomów przed samym szczytem. Po chwili z obu boków dotarły do nich Majo i Maanena. Zastanawiali się co zrobić.

Na szczycie stał strażnik skinków. Ale ten wędrował sobie po zapleczu tego najwyższego poziomu ale był tam cały czas. W przeciwieństwie do pobratymców z niższych poziomów jacy zwykle stali gdzieś od frontu a co jakiś czas robili patrol dookoła swojego poziomu. Druga trudność polegała na tym, że te ostatnie dwa czy trzy poziomy to jeszcze były oświetlone przez pochodnie zatknięte na szczycie. W połączeniu ze strażnikiem to dawało trudna do sforsowania przeszkodę bo każde wyhylenie głowy, nie mówiąc o próbie przekradnięcia się wyżej mogło zaalarmowac strażnika.

- Można spróbować dmuchawkami. Ale to trochę daleko. - zastanawiała się cicho Maanena i Majo. Dmuchawki miały usypiające strzałki jakie dawały spore szanse na trafienie i uśpienie skinka czy człowieka. Jednak miały dość niewielki zasięg. I łowczynie wahały się czy dadzą radę skutecznie razić swój gadzi cel. Sytuacja wygladała tak, że były spore szanse, że w razie nieudanego ataku to skink na szczycie piramidy ich odkryje i pewnie podniesie larum. Na te gdybania dotarł do nich Olmedo. Też z przyspieszonym oddechem jak i reszta po tej nocnej wspinaczce.

- Ja mogę spróbować. Ale musiałbym trafić w gardło albo czaskę aby go ubić za jednym sttrzałem. - po chwili obserwacji uznał, że mógłby się pokusić o taki mierzony strzał z łuku. Bo dla tej broni to nie była jakaś duża odległość. Tylko, że też musiałby trafić praktycznie punktowo aby wyeliminować cel bezgłośnie za pierwszym trafieniem. Jemu też to wydawało się wcale nie tak pewne. Co innego strzelić ogólnie gdzieś w sylwetkę, tego był prawie pewien, że by dokonał i to pomimo, że musiałby strzelać raczej szybko aby go strażnik nie zauważył. Ale samo trafienie w gardło czy mózg to już była o wiele trudniejsza sprawa.

- No dobrze. To ja spróbuję. Tylko proszę nie róbcie paniki, zbiegowiska ani wyrzutów teraz czy potem. - milcząca do tej pory Vivian von Schwarz odezwała się zgłaszając alternatywną propozyzję. Po chwili wahania obie Amazonki się zgodziły. Olmedo wzruszył ramionami chyba nie bardzo wiedząc czego się właściwie powinien spodziewać. Zaś bladolica szlachcianka ze Stirlandu milczała przez chwilę. Po czym rozległ się stłumiony jęk zaskoczenia najbliżej stojących górali. Amazonki albo bardziej panowały nad sobą albo już wiedziały czego się spodziewać gdy nagle przez moment wydawało się, że postać szlachcianki w długiej sukni rozyspuje się na miliardy fragmentów. Ale pył jaki powstał uformował ciemną chmurę jaka poszybowała w górę. Wylądowała tuż za skinkiem i tak na powrót uformowała się w sylwetkę czarno - czerwonej kobiety w długiej sukni. Jaka dotknęła ramienia niskiego gada który do końca chyba się nikogo za swoimi plecami nie spodziewał. Po czym padł jak ścięta kłoda.

- Szybko! Do góry! Tylko cicho! - syknęła Majo i obie z Maaneną dały susa aby pokonać te kilka ostatnich poziomów. Zaś szlachcianka na górze znów zmieniła się w czarną chmurę i poszybowała w góę, znikając gdzieś ponad dachem świątyni. Gdy czoło wspinaczy dostało się na ostatni poziom zastali nam nieprzytomnego skinka.

- Co z nim? - zapytał cicho Olmedo bo okazało się, że gad jeszcze dycha. Tylko chyba śpi. Majo zrobiła krótki gest podrzynania gardła i górale bez wahania wykonali ten rozkaz. Zaraz potem zza narożnika wyszła von Schwarz.

- Wejście czyste. Zapraszam do środka. Ale ostrożnie bo ci na schodach, poniżej, wciąż tam są. - powiedziała cicho z delikatnym uśmiechem. Wspinacze więc ucieszeni tak utorowaną drogą przeszli bokiem najwyższej platformy. I znaleźli się przed głównym wejściem do świątyni. Zastali tam trzy skinki, uśpione tak samo jak ten na zapleczu. Zaś wejście do wnętrza budynku było oświetlone pochodniami a w przeciwieństwie do budowli zza oceanu nie było żadnych drzwi. Widać było więc jakiś przedsionek chociaż kończący się ozdobną kotarą.




https://i.imgur.com/EwFvyVJ.jpg


Gdy się stało przy samej ścianie albo po prostu trzymało z dala od frontowej krawędzi platformy to były spore szanse, że strażnicy z dołu nie powinni dostrzec nieproszonych gości. Zaś z góry widać było całe miasto ale głównie najwyższe kondygnacje i to te dalsze. Oraz cały ocean nocnej dżungli dookoła niego. Wydawało się, że roztacza się aż po horyzont gdzie dżungla czerniała tak bardzo, że zlewała się w jedno z czarnym nieboskłonem. Noc nie przerywała swojego tradycyjnego koncertu na tajemnicze skrzeki i wrzaski do jakiego nawet przybysze z innego kontynentu zdołali się już nieco przyzwyczaić. I nie słychać było palb i wybuchów więc grupa Zoji też jeszcze nie zaczęła swojej akcji albo nie zostali wykrycie. Chociaż wedle planu to mieli podłożyć ładunki i czekać na powrót grupy z piramidy albo odgłosy walki.

- Dobrze. To wy tu poczekajcie i pilnujcie aby nikt nam nie przeszkadzał. A my poszukamy tych kapłanów w środku i tego nocnego wywaru. - Majo odezwała się do decydentów zza oceanu. Milady von Schwarz uśmiechnęła się do jej słów enigmatycznym uśmieszkiem patrząc na obu oficerów zza oceanu bo wyglądało jakby jej przewidywania co do zachowania gospodyń okazały się słuszne. Chociaż nie można im było zarzucić braku logiki, że drużyna gości miałaby odciąć ewentualną odsiecz z miasta a drużyna tubylców zająć się tym co jest wewnątrz ich kamiennej świątyni. Kilka pierwszych łowczyń wkroczyło ostrożnie do przedsionka. Włóczniami pokazywały sobie gadzie ślady na podłodze i widać było zaciśnięte ze złości grymasy na twarzach.


---



Mecha 81


Wspinanie się na wlk. piramidę

Rzut 1k100; na 76+ strażnik coś zauważył


https://orokos.com/roll/962890 65 > suk

https://orokos.com/roll/962891 3 > suk

https://orokos.com/roll/962892 23 > suk
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline