Kirsten zastanawiała się właśnie, czy Bonar obejmie dowodzenie na drugim statku. Nadawał się do tego, a co ważniejsze pozbyli by się jego towarzystwa przynajmniej na jakiś czas. Znakomicie walczył i posiadał odpowiednią wiedzę, ale w sferze prywatnej Kirsten naprawdę go nie lubiła. Był pozbawiony sumienia, był zbyt... okrutny, ale stąd właśnie jego ksywa. Najważniejsze jednak, że był lojalny wobec jej ojca - ale właśnie to budziło niepokój u Kirsten, bo chwilami zdawało się, że wcale nie był.
Niestety pojawił się na horyzoncie inny statek, z którym nie mieli co zadzierać - zwłaszcza z ładownią pełną świeżo zrabowanego towaru. Brawa dla taty - pierwsze co rozkazał to przetransportować towary na ich statek! Po raz kolejny córka kapitana doświadczyła jakie to jest ważne - brać od razu gdy tylko można. Gdyby zwlekali lub uznali że nie warto przenosić bo i tak biorą drugi statek, to w efekcie musieli by zostawić cały towar.
I szczęśliwie galeon zajął się swoimi pobratymcami, odpuszczając ściganie ich nie wiadomo jak długo.
Większość towarów pójdzie na sprzedaż. Cukier i tytoń są cenione zawsze i wszędzie. Idą równie łatwo jak srebro, złoto i proch. Tego używają wszyscy, a zatem i potrzebują. Kirsten rozumiała podstawowe zasady rządzące światem - tudzież "prawa rynku" jak to inni nazywali.
Jednak niemała część poszła do podziału od razu - ta część która była w miarę cenna, ale do których trzeba by było szukać klientów, a tym się przecież nie zajmowali. Każdy mógł sobie coś wybrać i Kirsten wybrała
medalion, który jej się spodobał. Mocny łańcuszek i duży znakomicie oszlifowany lazuryt, osadzony w pięknie zdobionej metalowej ramce. Kirsten nie była pewna co to za metal, ale nie miało dla niej znaczenia jaki to stop i ile jest w nim złota - jej podobał się lazuryt i ogólne to jak wyglądała całość. A pięknej biżuterii nigdy za wiele.
Jeszcze zanim zaczęli świętować, Kirsten musiała zaspokoić swoją ciekawość i podeszła do Salvo.
- A co to znaczy maldito? - spytała bez ogródek.
- Co? - zdziwił się wyrwany z własnego toku myślenia mężczyzna i od razu wpadając w inny, jakim był odsłonięty dekolt pięknej córki kapitana.
- Tamten kapitan powiedział: "Pirates maldito". Co to znaczy? - spytała Kirsten.
- A. MalditoS.. Przeklęci piraci. Przeklęci, cholerni, pieruńscy - odpowiedział hiszpan, który jak wszyscy wiedzieli nie przepadał za swymi rodakami.
Kirsten kiwnęła nieznacznie głową, na znak zrozumienia.
- Widzę, że podoba ci się moja część łupu. Piękny prawda - powiedziała z rozbawiona i dobrze wiedziała, że Salvo nie patrzył na medalion, tylko podziwiał jej kobiece wdzięki.
- Si, tak, tak. Piękny i pasuje do ciebie - pochwali ją.
- Dzięki - odpowiedziała kobieta i zachichotała cała z siebie zadowolona, zanim odeszła.
* * *
Wieczorem, Kirsten rozmawiała ze swoim ojcem.
- Ja... Chyba bym zaczęła od wezwania ich do poddania się. Ale to by nic nie dało skoro mieli tak upartego kapitana - zaczęła. - Twoje manewry aby oddać salwę z obu burt były naprawdę znakomite. Nie wiem, czy bym tak umiała. Na pewno szło by mi dużo wolniej.
- Nauczysz się… - Powiedział Dante, popijając nieco wina.
Kirsten z uśmiechem chwyciła swój kielich, jakoby przyłączając się do toastu.
- Ale mówiąc już o ich kapitanie, bardzo dobrze że go zastrzeliłeś. Też bym tak zrobiła - powiedziała stanowczo. - Tylko nie podsumowała bym tego tak dobrze jak ty to zrobiłeś, mnie zabrakłoby języka w gębie - przyznała z lekko skwaszoną miną.
- Nauczysz się? - Kapitan lekko się uśmiechnął - Masz coś we łbie, kiedyś będziesz miała własną załogę i statek…
- No, pewnie tak. Do tego trzeba mieć jednak sporo... może nie charyzmy, ale tego... siły charakteru. Ale nauczę się, od ciebie. A jak kiedyś nie będę widziała co zrobić, to zastanowię się co Ty byś zrobił w danej sytuacji.
Ojciec kiwnął głową…
- Nie podobało mi się zachowanie Bonara podczas walki. Właściwie już po walce to było. To wielka różnica jak się zabija kogoś kto cię obraża, a kogoś kto się poddał zdradziła.
- Czy coś w związku z tym proponujesz? - Ojciec spojrzał na nią, nieco mrużąc oczy.
- Oj nie wiem. To doświadczony i groźny facet. Gdybyśmy go odprawili w następnym porcie, to myślisz że mógłby chcieć się zemścić? Jest bardzo groźny - zastanowiła się na głos. - To już lepiej mieć go na oku. W załodze, to będzie na oku - sprostowała.
- Coś z nim trzeba zrobić, ale jeszcze nie wiem co… - Powiedział Dante.
Kirsten uznała, że skoro on jeszcze nie wie, to ona tym bardziej nie wymyśli. Ale nie był to moment na rozwiązywanie potencjalnych dylematów, tylko na świętowanie, a wino znakomicie się komponowało do zaserwowanego im dania.