Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2023, 08:26   #17
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
- Jasne, kapitanie, zajmę się tym. - Odpowiedziała Mandy, choć żałowała, że przypłynęli tak późno, bo wolałaby zająć się tym od razu i mieć z głowy wszelkie obowiązki, oddając się wirowi zabawy. A tak, targ był już zwinięty, a nawet, jeśli znalazłaby wieczorem jakiś stragan, gdzie mogłaby kupić liny, cena zapewne byłaby znacznie podniesiona, jako że wzięta byłaby za mocno potrzebującą w tym względzie klientkę. Musiało więc to zaczekać do następnego dnia.

Khone i Sefu, z którymi zazwyczaj poruszała się razem w takich sytuacjach, od razu nabrali ochoty na tortuskie dziwki. Nierudy poszedł od razu jeść, a Żmiję i Cichego wolała póki co unikać, więc uznała, że sama pójdzie do karczmy. W tym samym kierunku i tak szła spora grupa mniej znanych jej piratów, ale wciąż z jej załogi, więc tak czy tak mogła czuć się bezpieczniej w razie czego. A jakaś tam drobna nutka dreszczyku… była przyjemna, choć naturalnie była zła na to, że chłopaki mogli poruszać się znacznie swobodniej w takich miejscach, niż ona. Usiadła tuż przy barze, gdzie czekała na to, aż będzie jej kolej na zamówienie.
- Rum z sokiem ananasowym lub kokosowym, a najlepiej wszystko razem. - Powiedziała, mając ochotę na pyszną, orzeźwiającą ambrozję, na jaką nie mogła sobie zbyt często pozwolić. Przy oczekiwaniu patrzyła się po sali, a jej uwagę zwrócił chociażby biały mężczyzna z długimi włosami i pięknie wyrzeźbionym torsem, którego już obskakiwały dwie kobiety. Zastanawiało ją, czy oprócz wyglądu był również tak dobrym kochankiem… Ale cóż, najpierw i tak musiała się napić, a wraz z alkoholem i jej wymagania nieco malały, więc nawet, jeśli już by jej zniknął, kandydatów do przeróżnych zabaw była tu mnogość.

- Hej piękna, co tam pijesz? - Do Mandisy dosiadł się na bezczelnego jakiś… obcy pirat, przypatrując się jej z lekkim, zawadiackim uśmieszkiem.


- Chyba mogę, co? - Dodał, już dawno po fakcie, siedząc sobie obok dziewczyny.
- Skoro musisz… - Odparła niezbyt chętnie Mandisa, że już od startu ktoś się nachalnie przystawia. - Piję rum z sokiem ananasowo-kokosowym. - Dodała chłodno odpowiedź na wcześniejsze pytanie.
- Uuuuu… a to ci wystawny napitek… - Facet się uśmiechnął, szczerząc zęby - Ale chyba pasuje, w końcu nie byle pirat z ciebie. Słodkości dla słodkiej?
- Dopóki się mocniej nie wstawię, wolę pić coś pysznego… - Rzuciła, by zasugerować mu, że jeśli szuka mocno podpitej, prostej panienki, to trafił pod zły adres. - Dopiero co tu przypłynęliśmy.
- No to witam na Tortudze! A jakim statkiem? - Zaciekawił się - Ja jestem Osmar, ze "Strasznej Księżniczki", kapitan "Żelazny" Henry, słyszałaś?
- Kojarzę. - Leciutko wzruszyła ramionami Mandy, jakby pokazując, że niewiele jej dała ta informacja, bo nic wyróżniającego o ich załodze się nie mówiło w pirackich kręgach, choć rzeczywiście nie skłamała, że już zasłyszała tą nazwę. - Ja jestem Mandisa z “Wilka Morskiego”, kapitana “Czerwonego” Dante. - Dodała, pierwszy raz z większym zaciekawieniem wpatrując się w mężczyznę, jak on zareaguje na jej statek.
- A tak, tak! Słyszałem… "Ognista" Kirsten, ładniusia córka… hehe… - Zaśmiał się - No ale ty też, bardzo piękna…
- Kirsten też gdzieś powinna tu być, możesz jej poszukać. - Lekko prychnęła na myśl o tym, co zrobiłby jej ojciec z takim adoratorem.
- Wybrałem twoje towarzystwo… - Osmar do niej mrugnął - …to chyba się liczy? Hehe…
- Tylko dlatego, że się napatoczyłam. Ale skoro masz takie marzenia o “Ognistej”, może warto spróbować? - Zapytała z bezczelnym uśmieszkiem.
- A tam zaraz "napatoczyła"... pogadamy sobie, napijemy się, nie można? - Pirat się uśmiechnął, po czym nieco przesunął ku Mandy - Można miło spędzić wieczór…
- To opowiedz coś ciekawego… - Dodała lekko znudzonym tonem, sięgając po mocniejszy łyk swojego drinka.
- Ummm… ummm… - Osmar się zaczął zastanawiać, jednocześnie i łykając procentów ze swojego kubka. I w końcu pochylił się nieco do Mandisy, i odezwał szeptem, i to całkiem poważnym tonem - Jak przepływaliśmy koło Barbados, to widzieliśmy syreny.
- Taaak? - Z niedowierzaniem odpowiedziała Mandy. - Nie zaatakowały was? I ile ich było, jak wyglądały?
- Piękne były, młode, tak pół tuzina, i te nagie cycuszki… - Osmar się rozmarzył - Śpiewały cudnie, i pięciu naszych aż wyskoczyło do nich w morze. Ale wtedy kapitan szybko kurs zmienił i odpłynęliśmy. Straciliśmy pięciu ludzi… czy zginęli, czy stali się szczęśliwi, nie wiem. A może najpierw byli szczęśliwi, a potem zginęli? - Uśmiechnął się przelotnie, i… objął Mandy ramieniem, i zajrzał jej w dekolt - Też masz słodkie cycuszki…
- Słyszałam, że syreny są raczej brzydkie, więc chyba coś zmyślasz… - Odpowiedziała Mandy, jednak nie odtrącając go od razu, ani nie ganiąc za gapienie się. Gdyby jej to przeszkadzało, przy pierwszej okazji uciekłaby od statku pełnego piratów…
- Kto ci takie bajki opowiadał?? - Pirat się nieco obruszył - To nie żaden hornswaggle(oszustwo), na własne oczy widziałem! - Klepnął się po torsie.
- Wiesz, jak bym skończyła, gdybym wierzyła we wszystko, co opowiadają mi kolesie chcący mi wleźć do majtek? - Odpowiedziała rozbawiona, sięgając znów po szklankę z drinkiem. A Osmar się roześmiał.
- Miałem powiedzieć coś ciekawego, no to powiedziałem… - Wyszczerzył zęby.
- A jak tam wasze podboje mórz, jakieś łupy, może zdobyłeś coś, co warto mi… pokazać?
- Łupy… łupy… nie… nic ciekawego… - Rozmówca zmrużył oczy, jakby stając się podejrzliwym odnośnie Mandy, i tego jej pytania.
- To czym się zajmujecie? - Lekceważąco spojrzała na pirata Mandisa.
- Hee? - Osmar trochę zgłupiał - No jak to czym…?
- No żadnych ciekawych łupów nie zdobyliście? Za tymi syrenami dalej pływacie?
- Łupy zwyczajne… a od nich to lepiej się trzymać z daleka… - Pirat pokiwał głową.
- Okej, skoro takie zwyczajne… - Powróciła do szklanki napoju przyjemniejszego, niż rozmowa z piratem.
- A ty coś powiesz, Mandisa? - Odezwał się Osmar.
- A to ja ci się pcham do majtek? - Prychnęła czarnoskóra.
- A chcesz? - Roześmiał się rozmówca - Ja nie mam nic przeciw…
- Ja na razie chcę się napić… - Znów pociągnęła ze szklanki Mandisa, powoli już kończącej się mieszanki.
- Pijemy, gadamy sobie… - Osmar też się napił.
- Długiego masz chociaż? - Wypaliła nagle Mandy, widząc, że tak łatwo się nie odwali. A pirat zakrztusił się napitkiem, i po chwili wpatrywał się w nią kompletnie zaskoczony.
- Ale że co?
- A o co mogę pytać? - Prychnęła Mandy.
- Ja ci tam nie bronię… o wszystko? Ale odezwałaś się teraz jak pierwsza lepsza dziwka… - Osmar krzywo się uśmiechnął.
- Phi, a ty od początku zachowujesz się jak dziwkarz. - Rozejrzała się ostentacyjnie dookoła. - Widzisz, ile jest tu facetów dookoła? Myślisz, że ilu z nich chętnie by mnie przeleciało? Więc chyba mogę mieć jakieś wymagania wobec ostatecznego wybrańca?
- A idź w chuj… - Pirat wstał od Mandy, i w końcu sobie poszedł w cholerę.

W międzyczasie, umięśniony przystojniaczek z nagim torsem, poszedł z dwoma panienkami na pięterko… a Sefu gapił się na Mandisę z drugiego końca sali.
Skończył się jej drink, więc poprosiła już barmana o zwykłą szklankę rumu, a gdy ją dostała, uznała, że przysiądzie się do swojego znajomka, nie chcąc ryzykować kontaktu z kolejnym palantem.

Sefu nie odzywał się przez chwilę, pijąc piwo, i nieudolnie trochę powstrzymywał szczerzenie zębów.
- Co tam? - Powiedział w końcu.
- Jakiś palant się do mnie przysiadł. - Odpowiedziała, popijając ze szklanki. - A wy co, z Mamo znaleźliście już jakieś panny i już po zabawie? - Zapytała z ciekawością, mając w głowie to, że w pierwszej kolejności powiedzieli jej, że idą na dziwki.
- Mamo za dużo, za szybko wypił, i poszedł rzygać, hehe… - Odparł murzyn - Robi se miejsce na więcej.
- Ledwo zeszliśmy na ląd i już… - Wzdychnęła. - Ech, a przy barze, ta ciota, najpierw sam gapi mi się w cycki, a jak się spytałam, jakiego ma kutasa, to nagle się obruszył. - Skrzywiła się, a Sefu roześmiał się głośno, aż wiele osób spojrzało na niego, i na Mandisę.
- Przyzwyczaiłaś się do armat? - Spytał szczerząc zęby - A teraz byle pistolecik to za mało? Hahaha!
- Może nie potrzebuję od razu armat, ale po was, to jakiś mały fiucik… no nie… - Szczerze odpowiedziała Mandy.
- Nie, co? - Powiedział Sefu, spoglądając nadal rozbawiony na dziewczynę.
- Dobra, daj spokój. - Odparła zmęczonym, lekko smutnym tonem. - Zawsze się cieszę, jak przypływamy na Tortugę, a później kończy się jak zawsze… - Dodała, upijając mocny łyk, zdecydowanie piła szybciej, niż zazwyczaj.
- To chodź zatańczyć? A co tam! Zabawa!! - Murzyn wychlał swoje piwo na szybko do końca, po czym wstał od stołu, wyciągając łapsko do Mandy.
- Nooo… dobra. - Nie brzmiała na najbardziej chętną na Karaibach kobietę do tańczenia, ale jednak zdecydowała się pójść z Sefu w tany. Pląsali więc wśród przygrywających wesoło skrzypiec i harmoszki, podobnie jak kilka innych parek, i w sumie aż tak źle nie było… a w końcu zjawił się i Mamo, przyglądający się z boku owym tańcom. Mandisa puściła mu oczko i kiwnęła głową, jakby zapraszająco do tańca. Zaczynała się bawić coraz lepiej, może i dzięki rumowi, ale zaczynało jej się podobać… Mamo odmawiał, również kiwając - choć przecząco - głową.

Tu się bawili, tu tańczyli między stołami, tam grali w kości, ktoś komuś trzaskał po mordzie w innym rogu, ktoś lizał dekolt jakieś dziwki, śmiechy, muzyka, gwar, zabawa… nawet ktoś strzelił z pistoletu w powietrze, od tak sobie. Yup, Tortuga…
- Może zamienimy się partnerami z jakąś parką? - Zaproponowała Mandy, skoro Mamo nie chciał dołączyć. - Będzie trochę urozmaicenia.
- Już mnie masz dosyć?! - Powiedział Sefu, wśród głośnej muzyki, i kolejnych pląsów.
- Będę widzieć twoją mordę codziennie przez kilka tygodni na “Wilku Morskim”... Chyba i tobie moja morda się nudzi? Na Tortudze możemy mieć trochę odmiany, haha. - Zaśmiała się Mandy.
- No dobra! - Powiedział murzyn, no i w tańcu zmienili partnerów… Sefu tańczył teraz z grubszą dziwką, a Mandisa z…


… jakimś starym, podpitym już piratem, z dosyć czerwonym nochalem.
- To zajebiście wybrał… - Mruknęła cicho pod nosem Mandisa, gdy zobaczyła, na jaką parę natrafił Sefu. Planowała dokończyć jeden utwór muzyków i wykręcić się, że musi do wychodka. Ale w sumie nie było tak źle? Starszy pirat tańczył dobrze, łapy trzymał przy sobie, i nie obmacywał Mandy, no i nawet miło się uśmiechał. Postanowiła dać mu więc jeszcze jeden taniec, przy okazji go trochę zagadując.
- Jestem Mandisa, a ty?
- Zwę się Hall panienko, Hall… - Powiedział facet.
- Nieźle tańczysz, Hall. - Odparła Mandisa, uśmiechając się lekko.
- Panienka też - Pirat się również uśmiechnął.
- Fajne warkoczyki… - Czarnoskóra zwróciła uwagę na jego fryzurę, którą raczej częściej stosowali przedstawiciele jej rasy, jako zresztą pochodzącą z kontynentu ich przodków. - Sam zaplatasz, czy ktoś ci się włosami zajmuje? - Zapytała z rzeczywistą ciekawością nie przerywając tańca.
- Heh, panienko, będą ze 2 lata… jak zaplątane - Odpowiedział Hall z rozbrajającym uśmieszkiem.
- Ahaaa… - Odparła Mandy, z lekkim niesmakiem tracąc już zainteresowanie rozmową oraz wracając do poprzedniego planu, gdy skończył się utwór grany przez muzyków. - Wiesz, muszę do wychodka, trochę już wypiłam… - Nawet, gdyby jej na tym zależało, byłaby to zresztą prawda, więc rzeczywiście udała się poza budynek do podejrzanej budki, licząc, że większość chłopów będzie szczało pod mur i nie będzie zajęta.

Wychodek był pusty… ale tak w nim jebało, jakby cała Tortuga chodziła tu srać, nie wspominając już o fakcie, iż lepiej nie należało nigdzie siadać gołą dupą… bo też było obsrane. Z jednej strony, dobrze że Mandy wzięła ze sobą małą latarnię do poświecenia, z drugiej, żałowała, że musi to oglądać… gdzieś w oddali ktoś rzygał, a gdzie indziej słychać było miłosne jęki między budynkami. Cóż, skoro w okolicy nikogo nie było, ciemno, spokojnie… stanęła kawałek dalej, gdzie nie było smrodu i widoku tego, co znajdowało się w wychodku i naprędce wysikała się za nim. A gdy wróciła przed niego, na ścieżkę na tyłach tawerny…
- Heh, jaki ten świat mały - Pojawił się przed nią Osmar z durnym uśmieszkiem na gębie. A w jego dłoni błysnął nóż - Wiesz, nigdy nie rżnęłem czarnej w sraczu - Wychrypiał.
- Wiesz jak tam jebie w sraczu? Nie możemy tutaj? - Zapytała Mandisa, jednocześnie sięgając dłonią do swojego gorsetu i uwalniając z niego częściowo cycuszka. - Tam nawet nie będziesz miał miejsca ich porządnie pościskać, hihi. - Zaśmiała się, odsłaniając swoją pierś, ale szykując się jednocześnie do tego, by dać mu kopa w jaja, gdy podejdzie na odpowiednią do tego odległość.
- Heh, dobra… to idziemy za, i tam wypniesz dupę… - Osmar machnął lekko kozikiem w odpowiednim kierunku.
- Hmm? Nie podobają ci się jednak cycuszki? - Zapytała, jakby ze smutkiem.
- Cycków się nie da… - Coś śmignęło za Osmarem, rozległo się głuche uderzenie, i pirat padł jak długi mordą w trawę. Mandy zamrugała oczami. W świetle latarni jaką trzymała, stał Mamo, z pistoletem trzymanym za lufę. Pieprznął więc rękojeścią palanta w potylicę…
- Dzięki Mamo. - Powiedziała, patrząc na leżącego pirata. - Chociaż radziłam sobie.

Mamo się minimalnie uśmiechnął, kiwnął jej głową, po czym złapał Osmara za chabety, i zaczął go wlec za wychodek…
- Pomóc ci? - Zapytała Mandy, która i tak zamierzała obecnie trzymać się Mamo, by nie prowokować samotnie kolejnego nieprzyjemnego spotkania. Mamo spojrzał na nią w trakcie marszu, i pokiwał przecząco głową. Wyszczerzył też zęby, i w końcu się odezwał, nie zwalniając kroku:
- Pilnuj. Ja go zerżnę…

Mandy przez moment poczuła coś nieprzyjemnego, ale po chwili jednak zwyciężała ciekawość. No i nie żal było jej tego palanta, który wyskoczył na nią z nożem.
- Okeeej? - Odpowiedziała pytająco, a by ukazać, że zajmuje się swoim zadaniem, rozejrzała się dookoła. Mamo zatargał pirata za wychodek, tam nim pacnął na ziemię. Osmar leżał na brzuchu. Czarnoskóry mu ściągnął nieco spodnie, Mandy widziała nogi Osmara… i nagle Mamo powiedział "heh, fuj". I ciało znokautowanego zostało obrócone na plecy… i rozległy się ciosy. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć. Wśród podrygujących nóg Osmara.

Mamo wrócił do Mandy z zakrwawioną pięścią. Wskazał na wciąż leżący nóż na ziemi.
- Bierz - Mruknął, a Mandisa słuchając się, sięgnęła po broń.
- Zawiedziony? - Zapytała, zastanawiając się, jak bardzo nieprzyjemny musiał być widok palanta od tyłu, że pozostał tam nietknięty, chociaż nie chciała tego widzieć.
- Zesrał się… - Powiedział Mamo, po czym wskazał łapą na tawernę, jakby jako gest, by Mandy tam ponownie ruszyła?
- Okej, chodźmy. - Schowała nóż w jakieś zakamarki swojego stroju, po czym ruszyła do karczmy, próbując jak wyprzeć widok Osmara ze swojej głowy.

Im bliżej podchodzili do głównego wejścia tawerny, tym wyraźniej zaczęły do nich dochodzić odgłosy… bijatyki. Wewnątrz przybytku nawalało się ze sobą wiele osób, w tym i także kobiety.


Heh, piraci… 10 minut temu tańcowali, teraz się prali, a pewnie za kolejne dziesięć znowu będą się bawić.
- Wolałabym się tam nie pchać… - Mandy rzuciła do Mamo, ale nie była pewna, czy jej kompan przepuści taką okazję do naparzania się.
- Sefu! - Powiedział rozbawiony Mamo, po czym wbiegł do tawerny…
Mandy wzdychnęła, jednak nie chcąc się znów rozdzielać od swoich kompanów, wkroczyła do środka za czarnoskórym.
 
Jenny jest offline