Przygotowania do akcji w budynku prokuratury na Szucha szły dobrze. Mogło się wydawać, że nawet aż za dobrze… Wojciech załatwił ambulans i cały osprzęt potrzebny do udawania sanitariuszy i nieboszczyków. Witold skołował uniformy serwisu sprzątającego, zgodnie z sugestią Wiśni. Tumak tymczasem bez większych problemów przejął zdalną kontrolę nad alarmem i kamerami wewnątrz budynku. Dostał również niezbędny sprzęt z „Noctopolis”. Akcja została zaplanowana w nocy ze środy na czwartek 15/16 czerwca 2022r.
W międzyczasie Wiśnia zdążył nawet pooglądać trochę telewizji, z której dowiedział się, że Karol Krzyżanowski, znany też jako „Ryży” został oskarżony o zabójstwo policjanta na służbie i spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu u kolejnego funkcjonariusza policji. Prokuratura zamierza domagać się w jego sprawie dożywocia.
Czas do akcji wlókł się okropnie. Nerwy, niepokój, niepewność. Takie uczucia towarzyszyły uciekinierom z Czerska. W końcu od jej wyniku zależały ich życia. Przez te kilka dni policja im nie przeszkadzała. Czyżby tak łatwo zgubili trop? Dziwne… Ale z drugiej strony to chyba dobrze? Przynajmniej tak wszyscy próbowali to sobie tłumaczyć. Oby tylko tego nie spieprzyć…
3 dni później. 16 czerwca 2022r., godzina 1.10.
Karetka prowadzona przez Wiśnię podjechała pod bramę zakładu medycyny sądowej. Witold i Wojciech w przebraniach sanitariuszy siedzieli z tyłu, zaraz przy workach, w których kryli się Robert i Kornel, udający denatów. Na fotelu pasażera, siedział niejaki Kafar. Człowiek Wojciecha od mokrej roboty.
Robił za konwojenta. Okazało się bowiem, że odkąd Dunin – Wilkosz pracował w Prokuraturze zaszły pewne zmiany w przepisach. W nocy do zakładu medycyny sądowej można było wejść wyłącznie w towarzystwie funkcjonariusza. Dotyczyło to również personelu z obcych jednostek. A taki właśnie personel udawali. Na szczęście Neosanacja była w stanie załatwić odpowiednie papiery.
- To co? Zadzwonisz żeby otwierali? - zapytał Wiśnia.
- Zaczekaj. Zrób jeszcze jedną rundkę dookoła. Chcę spojrzeć na budynek prokuratury – odpowiedział Kafar.
Tadek lekko się zdziwił, ale bez słowa wykonał polecenie.
- Kurwa, coś jest nie tak –
nigdy nie stało tu tyle samochodów. I jakimś cudem przed wejściem nie ma uzbrojonego strażnika – Kafar wyglądał na zdenerwowanego.
- Spokojnie, może poszedł się odlać – odpowiedział z tyłu Witold.
- Nie, nie – coś może być na rzeczy – wtrącił zaniepokojonym głosem Wojciech.
- To co robimy? Mam tak jeździć w kółko – dopytywał się Wiśnia próbując ocenić sytuację.
- Dobra, raz kozie śmierć, wchodzimy – zakomenderował Wojciech –
chyba, że ktoś jeszcze ma jakieś obiekcje?