| praca wspólna Tymczasem pod wieżą maga - Co to w ogóle było? - Zakrawiony Rufus przyjrzał się gigantowi.
- No i jak ktoś w wieży to pewnie nas usłyszeli… - Nie wiem - odpowiedział smutno Jace lądując przy martwym przeciwniku. - Nigdy nie czytałem o niczym takim. - dodał wyraźnie zmartwiony. Ukląkł przy zwłokach przeszukując je starannie. - Zobaczymy, wieża jest duża, może nikt nas nie usłyszał? Mikel, zajmiesz się drzwiami? - spytał. - Taka rola strażnika, by nie przepuścić intruzów niezauważonymi - od strony drzwi dobiegł niski, spokojny głos o nienagannej dykcji - Sugerowałbym odstąpienie od “zajmowania” się drzwiami i opuszczenie mojej posiadłości. Wystarczy tego mordowania na dziś. ~ Kurwa ~ zaklął w myślach Jace szykując odpowiedź na niespodziewaną sytuację. - Burmistrz Longshadow, Thom Crawbert prosił nas o skontaktowanie się - odpowiedział. - Liczył na twoją pomoc i jakkolwiek by to nie wyglądało- dodał wskazując na trupa - nie przyszliśmy tu nikogo zabijać. - Nie? Myślę, że Mezert byłby skłonny polemizować. Gdybyście go nie zabili - głos, choć dalej spokojny, ociekał kpiną - Czy w jakiś sposób wam groził? -
--Jeśli dobrze rozumiem, jesteś magu Panem zmiennokształtnych którzy zabili i zastąpili wybitnych mieszkańców Longshadow. Czy temu zaprzeczasz? -Odezwał się Rufus oskarżycielskim tonem. - Szybko zmieniacie panowie temat - głos był zarazem zaskoczony, jak i rozbawiony - Dobrze rozumiem, iż przybyliście tu od dobrego burmistrza Crawberta w pokoju, prosić o moją pomoc, zabiliście mego sługę i teraz oskarżacie mnie o związek z jakimiś morderstwami? -
Jace ponownie zaklął w myślach, choć na jego twarzy malowało się szczere niedowierzanie. Chwile zajęło mu otrząśnięcia się z tego co usłyszał. ~ No to jesteśmy całkowicie spaleni ~ odezwał się mentalnie do chłopaków -~ Nie pozostaje nam nic innego jak szturmować wieżę licząc, że właściciel nie ma zbyt dużo czarów przygotowanych na walkę z intruzami. ~
-Jeśli to nieporozumienie i jesteś niewinny, to w takim razie spróbujmy to wyjaśnić. Może agenci Kłów wprowadzili nas umyślnie w błąd. To by oznaczało że mamy wspólnego wroga. - wtrącił Rufus. Może jednak trochę przesadził…. - To dalej nie wyjaśnia, czemu zabiliście Mezerta, najwyraźniej niesprowokowani. Czy dostanę jakąś odpowiedź, zanim opuścicie to miejsce? - głos brzmiał oschle.
- Jebać podchody… - westchnął Mikel, słysząc Rufusa. Nie było już czego zbierać, więc zabrał się za otwieranie drzwi, najpierw sprawdzając, czy nie ma tam jakiejś pułapki. -On nas pierwszy zaatakował, więc poniósł tego konsekwencje, podobnie jak wszyscy którzy stają na drodze Mścicieli z Phaendar! Słyszałeś kto wykończył smoka z fortu Trelawney i tamtejszą armię Kłów? Jeśli jesteś po stronie Kłów, to skończysz jak wszyscy nasi wrogowie.- Rufus postanowił zajmować maga dalej gdy Mikel spróbował otworzyć drzwi. Następnie sięgnął do pasa po miksturę leczącą. - Interesujące. Zaatakował was zupełnie bez powodu, najpierw rozpraszając moje zaklęcie alarmowe, które z jakiegoś powodu nie zadziałało? - kpina zaczynała mieszać się z gniewem - Daję wam jeszcze szansę na odejście w pokoju, macie najwyraźniej dość wrogów, by nie mieć interesu w robieniu sobie następnych -
W tym czasie Mikel podszedł do drzwi, by sprawdzić zamek i ewentualne pułapki. Pierwszy zaskoczeniem było to, że nie miały one w ogóle zamka ani klamki czy uchwytu. Drugim był gargulec - gdy wojownik przyglądał się mu z boku, szukając ukrytych mechanizmów, paskudna gęba nagle wykrzywiła się i z wrednym uśmiechem spojrzała mu prosto w oczy. - Niespodzianka! - wywarczał, i zanim mężczyzna zareagował, fragment drewna za nim wygiął się, uderzając go z wielką siłą i przyklejając do swojej powierzchni. Jace od razu rozpoznał, że mają do czynienia ze zmiennokształtnym mimikiem, który przez cały czas mógł ich obserwować, funkcjonując jednocześnie jako drzwi i odźwierny. - Ostrzegałem was - dobiegły ich ostatnie słowa bezcielesnego głosu.
Walka była szybka i brutalna. Mikel przyklejony do drzwio-potwora próbował się wyswobodzić, Jace przywołał magią ból w całym ciele powodując widoczne spazmy i krzyki, zaś Rufus doskoczył błyskawicznie rąbiąc toporem. Potwór zaskrzeczał od potężnego uderzenia, a półrok ledwie zdołał wyszarpnąć swoją broń z lepkiego ciała przeciwnika. Niewiele myśląc, Rufus dołożył kolejną porcję uderzeń, z których tylko jedno weszło gładko powodując panikę u przeciwnika. Jace nigdy nie widział mimika na żywo, ale wiedział, że niewielu widziało uciekającego w przerażeniu mimika. Był to dość powolny i komiczny widok.
Zaraz do niego doskoczył Mikel z Rufusem, którzy dokończyli dzieła. Ich ciosy przyklejały się do ciała, ale mimik nie miał szans. Chwilę później leżał martwy na ziemi.
W tym czasie Jace wleciał do wnętrza wieży rozglądając się dookoła.
|