- Wściekła Clarissa? Chyba jej nie znam - zdradziła Kirsten. - Warto by było, ale te sprawy to... chcesz połączyć statki w jakimś celu? Albo coś takiego? - spytała.
- Ja chciałabym się trochę rozerwać, potańczyć, rozejrzeć po sklepach i straganach - zdradziła szczerze. - Ale nie chcę przegapić czegoś ważnego. A mogę ją poznać i później opowiesz mi resztę? - zaproponowała.
Oczywistym było dla nich, że “później” oznaczało długie godziny które spędzali razem na otwartym morzu, często nie mając innych aktywności jak tylko rozmowa między sobą.
- Chciałem z nią porozmawiać o pewnych sprawach, a ty jako moja córka, powinnaś przy tym być… no ale jak zabawa i stragany ważniejsze… - Dante pokręcił głową.
- Tato - pożaliła się Kirsten z wyraźnym ubolewaniem w głosie. - Oczywiście bardzo chętnie pójdę z tobą. I ten, dziękuję za zaproszenie... Nie wiedziałam o co chodzi i nie chciałam się... no wiesz, narzucać... Zapewniam, że chętnie poznam nową ważną osobistość i chętnie nauczę się jak z takimi rozmawiać - powiedziała, tym razem już poważnie.
- Dobra córuś, nie pitol - Kapitan się krzywo uśmiechnął - Idziemy tam w oficjalnej sprawie, a nie na zaloty. Broń bierzemy… ale i schowaj coś gdzieś. Jakiś nożyk, dobrze ukryty, i może nawet jakiś mały pistolet? Różnie to bywa…
- No właśnie te zaloty przeszły mi przez myśl, i że jako ich świadek będę potem świecić oczami przed mamą - Kirsten napomknęła jeszcze na swoją obronę. - Już się szykuję.
* * *
- Jestem gotowa - oznajmiła Kirsten, podchodząc do ojca. Wyglądała zupełnie jak zwykle, z szablą i pistoletem przy pasie, ale pachniała nie tylko morzem, a z wyczuwalnym dodatkiem jakichś perfum. - Mam sztylet za plecami pod pasem i mały pistolet pomiędzy melonami, oczywiście załadowany - poinformowała i zarazem pochwaliła się.
Sztylet był dość wąski, trzymany oczywiście w skromnym pokrowcu, gładką stroną do ciała, poziomo wzdłuż pasa. Nie przeszkadzał ani w chodzeniu ani w siedzeniu i mogła go dobyć niepostrzeżenie, a już na pewno jeśli ktoś zwiąże jej ręce za plecami. Pistolet zaś, był oczywiście mały ale nadal mógł być zabójczy. Czarny, umieszczony głęboko na dnie czarnego biustonosza, a testy z lustrem pod przeróżnymi kątami potwierdzały że nie było go widać. Kirsten czuła że tam jest, ale w niczym jej nie przeszkadzał. Nie miał prawa sam wypalić, ale oczywiście i tak lufa skierowana była na wprost.
- Schowałaś w cyckach pistolet - Dante aż palcem wskazał na biust córki, po czym się kwaśno uśmiechnął - W cyckach! Niech mnie szlag trafi, i wyrwijcie mi piórka!
Dziewczyna uśmiechnęła się z zadowoleniem i dumą, zupełnie nie zorientowawszy się że przecież ktoś mógł to usłyszeć.
Kapitan klepnął się po biodrze, po czym roześmiał.
- Masz pomysły, nie ma co…
- Dziękuję. Tam nikt nie będzie mnie przeszukiwał - odpowiedziała szczerze uśmiechnięta, a wręcz rozbawiona. Nie co dzień udawało jej się tak rozweselić ojca, a nawet tego nie planowała. Jego dobry humor jej się udzielił.
- A ty tato, masz jakąś ukrytą broń? Idziemy tylko my, czy jeszcze kogoś bierzemy? - spytała.
- Idziemy z obstawą, bierz swoich ludzi. A o mnie się nie martw, też mam parę niespodzianek pochowanych…
Kirsten z uśmiechem kiwnęła głową i ruszyła do wyjścia.
Na pokładzie ich statku, trzymająca ostrze "Nożyk" opowiadała i pokazywała coś czterem zgromadzonym wokół niej facetom. Wyglądało na to, że historia była ciekawa. Kirsten ruszyła w ich stronę.
- ... Dwóch za jednym cięciem - podsumowała Elva z mrocznym uśmiechem.
Towarzystwo przytaknęło.
- Gotowi? - spytała Kirsten, spoglądając na zgromadzonych.
Oprócz "Nożyk" byli tam: Umboto, "Kalmar", Jarmar Richmond i "Łowca".
- Tak jest - odpowiedziały dwa głosy jednocześnie, a reszta zgromadzonych przytaknęła.
- A co dokładnie mamy robić? - spytał Umboto.
- Ochraniać mnie i kapitana, gdyby coś poszło nie tak - powiedziała Kirsten, mając oczywiście nadzieję, że wszystko pójdzie gładko.