Rodzina, nie rodzina. Każdy myśli jeno o sobie innych mając w głębokim poważaniu. Nie pierwszy i nie ostatni raz spotkał się z sytuacją, że jeden drugiego to by prędzej pod koła wozu wepchnął, niż mu pomógł w potrzebie i nie ważne, czy to nieznajomy nieznajomemu, sąsiad sąsiadowi, czy brat bratu. Więc i obojętność zielarski na ich opowieść ani trochę go nie zaskoczyła. Można było się tego spodziewać.
Kolejne zdania, wypowiadane przez Norę wprawiły go jednak w osłupienie. Nie do końca rozumiał, czy kobieta im pomaga, czy też im grozi. Już miał sięgnąć po swoją pałkę, tak na wszelki wypadek, gdy nagle wytrąciła go z tych poczynań Mara patrząc mu głęboko w oczy swoimi przerażonymi ślepiami. Jej słowa częściowo oprzytomniły go. Kobiety mają intuicję, a jak widać Oldze intuicja mówi, że bliska sołtysa chce ich ostrzec przed mieszkańcami wsi. Tylko czemu? I czy to by oznaczało, że zarówno Malfred, jak i Joachim są w tarapatach i również im grozi niebezpieczeństwo? Wolał nie ryzykować i zrobił tak jak rozkazała Szczurołapka. Gdy tylko przekroczyła próg, zamknął za nią drzwi, aby po chwili wcisnąć się w kącie obok kobiety, tak że mogli w ciszy usłyszeć własny oddech. Trajkota, wyjątkowo nie gadatliwy, zanim zdarzył umieścić się obok dziewczyny, złapał za swój kołczan, który położył koło siebie, a łuk trzymał w rękach wraz z jedną strzałą, na razie luźno znajdującą się na jego nogach. |