Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2023, 09:59   #46
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Ugh… Ann czuła się dziwnie. Usiadła, a potem wstała. Ruszała się powoli i niezgrabnie… czuła dziwnie sztywna i ociężała. Jakby nie była w swoim ciele, jakby nie miała jego wyczucia i tak jak niemowlę uczyła się nim poruszać. Z trudem wstała łapiąc równowagę.
- Doskonale… nie spiesz moja kreacjo. Musisz przywyknąć do nowej formy. Jakże… intrygująca mi wyszłaś.- męski głos, władczy i dominujący. Nie widziała go, stał w cieniu.
I nie miało to znaczenia kim był. Ann chciała wiedzieć dlaczego czuła się tak dziwnie. Na sztywnych nogach pokuśtykała w kierunku dużego lustra. Z trudem i powoli, jakby znów uczyła się chodzić. I w końcu zobaczyła… siebie.


Garbata sylwetka, skóra biała i oślizgła, usta szerokie… żabie, pełne małych ostrych kłów. Długi jęzor. Małe białe oczka. Upiór… tym była. Upiorną karykaturą człowieka.
Poczuła dłonie na ramionach.
- Idealne ciało… nieprawdaż.- na wpół szyderczy na wpół obłąkany szept, blisko ucha.


Obudziła się gwałtownie, przerażona snem. Owszem, koszmary towarzyszyły jej co noc. Ale zwykle były to te same znajome koszmary. Ten… był inny. Tu, w Stillwater zdarzały się jej takie “odstępstwa” od normy.
Gdy wyszła z pokoju, ktoś już czekał. Ładna, elegancka blondynka, niemniej pewne detale stroju sugerowały możliwą… profesję. Ann znała ją z widzenia. Cynthia… chyba? Jedna z pracownic “Pąsowej Róży”. Niewątpliwie ghul. Blondynka odetchnęła z ulgą i przybliżyła się do Ann mówiąc cicho.
- Jest… problem. Nie jesteśmy same. Tam na górze jest jakiś mężczyzna. Był tu już kiedy przyjechałam. Psy go przepuściły i wszedł jakoś do środka, ale… nie znam go. I jest w nim coś dziwnego. Mówi że jest gościem panicza Williama… ale…- westchnęła i spojrzała na pozostałe drzwi.- Nie jest pewna czy mówi prawdę, wydaje się być deczko… nawiedzony. Możesz coś… zrobić w tej sprawie?
Mogła? Musiała. Lukrecja pewnie szybko się nie przebudzi, ale William jeszcze nie wstał. Tylko ona była gotowa do walki.


Mężczyzna przebywał w salonie, ubrany gustownie, acz niedbale. Zajęty czytaniem jakiejś starej księgi i robiący notatki. Wyglądał na urzędnika albo roztrzepanego naukowca.


Nie był ani jednym, ani drugim. Ann znała go… głównie z opinii innych i czasem z widzenia. Możliwe, że nawet z nim rozmawiała. Vincent LaCroix, antykwariusz i historyk sztuki. Znany na całym świecie autorytet w kwestii średniowiecznej i renesansowej literatury. Jeśli ktoś kupował znaleziony cudownie wolumin, to właśnie Vincentowi zlecał sprawdzenie jego autentyczności. Jeśli ktoś szukał konkretnej księgi, to właśnie Vincent… mógł wiedzieć gdzie ją znaleźć. Oczywiście to kosztowało… i to sporo.
Co on tu robił?
- Nie lubię być obserwowany i nie jestem materiałem na przekąskę, więc może przestaniesz się czaić ?- odezwał się nagle nie przerywając lektury.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline