Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2023, 15:54   #534
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Nawię ogarniała irytacja. Już drugi raz, w podobnych okolicznościach, ktoś stanął jej na drodze. Błędnie założyła, że otoczenie sojuszników zapewni względny spokój.

Przeszkadzasz – wysyczała, dając upust wściekłości. – Mam zwrócić sieci?

Dopuścił do swego pojmania, a przecież z kapłanem odciągnęli całą uwagę Pierzastego. Nie stanął na czele rodu, który miał zdaje się ratować. Nie przybył z pomocą. Nie zginął też godną śmiercią, odwracając tragiczny los, przeciwstawiając przemianie w niewolną kukłe. O kilka “nie” za dużo jak na jedną osobę. Teraz przyszedł dzierżąc żelazo, machając dziewczynie przed nosem jego śmierdzącym ostrzem.

Nieudacznik – Fae wypluła ze wzgardą.

Podjęcie walki na warunkach najeżonej zębami góry futra nie wchodziło w rachubę. Sięgnęła mocy. Wokół wróżki zawirowało powietrze ze świstem przygniatając w kręgu źdźbła trawy do ziemi. Krucze pióra zdobiące jej ubranie łopotały, szarpiąc się na wietrze. W smugach kurzawy, pośród poderwanych liści szybowały niewielkie, ledwie widoczne postacie. Ginęły w zawierusze, wymykając się oczom. Nie chciały być dostrzeżone. Bliższe w nie wpatrywanie nieprzyjemnie rozdzierało umysł, budząc w sercu kłująco postępujący lęk. Nawia z krzywym grymasem porzuciła wszelką kontrolę nad rozbudzonymi siłami, świadoma konsekwencji. Podmuch przyspieszał z narastającym zawodzeniem, przypominając tonem piskliwy płacz, harmonię krzyku z tysiąca gardeł. Driada ujrzała jak czarny kształt z dziwną bronią nagle się zmniejsza. Zmniejsza i zmniejsza. I ziemia wokół też. I las. Leciała niesiona wiatrem niczym liść, zostawiając dwa Wilkołaki samym sobie.

- Garou! - szczeknął Wolrad pędząc na czterech łapach, widząc brata spętanego plugawą magią by odciągnąć jego uwagę od towarzyszki którą na ten moment uważał za równie kruchą i śmiertelną (choć pewnie zdolniejszą) niż jego pozostali ludzcy towarzysze.

Bystre wilcze oczy widziały driadę odlatującą daleko w niebo. To dawało pole manewru. Nie wymagało desperackiej szarży by ją bronić. Korzystając ze ze swej zwinności i mobilności Wolrad wskoczył z rozpędu na wysoką gałąź drzewa, pozostając w odległości od wilkołaka, ale na widoku.

- Garou! Synu Gai! Bracie mój! - szczeknął zamykając całą tę intencję w jednym dźwięku, przywołując już duchy by pomogły mu w nadchodzącej walce.

Ogromny czarnowłosy Wilkołak wyszczerzył Kły. Widząc, że Fae jest poza jego zasięgiem odwrócił nóż z prawdziwego żelaza i zatknął go za pas. A potem puścił się z ogromną prędkością za Wolradem. Jednak zbyt wolno, by go doścignąć. Odbijał się na lewej łapie, żeby zwiększyć swoją szybkość. W końcu schował również Kleiva i ryknął.

Gdy jego ryk rozdzierał nocne niebo, to wokół pojawiły się trzy identyczne bestie gotowe rozszarpać szamana Czerwonych Pazurów.

Wysokość zmieniała postrzeganie. Ludzie wielkości mrówek, nitki gościńców, malutkie zabudowania, kwadraty pól wyszarpanych lasom. Wszystko odległe i tracące na znaczeniu. Po cóż zaprzątać głowę czymś równie znikomym przy zachwycającym ogromie świata. Wkrótce wszelkie szczegóły rozmyła ciemność. Była tylko ona, wiatr i zawieszenie w kojącym spokoju. Przez chwilę, aż znów otoczenie zaczęło nieubłaganie rosnąć.

Lądowanie nie należało do przyjemnych. Nawia przecięła korony drzew, drąc skórę o gałęzie, ześlizgnęła się ze stromej skarpy i z pluskiem wylądowała w błotnistym stawie. Wynurzyła drżąca, ociekając lodowatą wodą. Starła z twarzy muł. Wyplątała z włosów wodorosty. Nie z powodu chłodu się trzęsła, lecz wciąż wzbierającej frustracji. Ruszyła ku brzegowi, siłując z zasysającym nogi torfem.


Aaaaaaaaaaaa! – wydarła się z mocą ponurnicy, zwiastunki śmierci, przeszywając wrzaskiem nocną ciszę. Zaciskała pięści, ciężko dysząc. Jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Cienie ją otoczyły i zaczęły kształtować.

Niedługo później, niesiony wichrem kruk o wyjątkowo podłym usposobieniu przemierzał niebo w pogoni za odstawioną przystawką z soczyście tłustego robaka.
 
Cai jest offline