Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2023, 10:10   #191
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
WIKVAYA SINGELTON - Epilog




Od zawsze tak było i na zawsze tak będzie, że wszystkie, choćby najbardziej skomplikowane lub wymyślne, historie ludzkich losów nieprzerwanie orbitują w przestrzeni świata by zaczynać się znów, tam gdzie pozornie właśnie się skończyły.

Przegrana "Czarnego Wilka" była zwycięstwem Wikvay’i, a jego koniec, dopiero Jej początkiem… bo V nie umarła. Co więcej, Daryll był bezpieczny. Wiedząc to Indianka, bez strachu, czy żalu przekroczyła próg materialnego świata żeby znów poddać się wszechwiedzy spraw, których młodzi Twin Oaks nie zrozumieli i nigdy już nie zrozumieją.
Przestrzeń wokół młodej dziewczyny przez krótki moment drgała różnokolorowymi fraktalami świateł przecinanymi rozbłyskami pięknych, mistycznych smug - węży, które unosiły się z głowy, twarzy, serca i ust śpiewającej, duchowej przewodniczki Billa Macruma. Prowadzona swoim własnym głosem płynęła przez niepoliczalny czas w gęstym, niczym syrop powietrzu by dotrzeć tam, gdzie zamierał dźwięk, a blask nie miał już wstępu. Dokładnie tam, niedostępne dla prawdziwie żywych ludzi, wizje nabrały swoich ostatecznych kształtów i barw. Najpierw, blado trupich bieli i wyblakłych szarości - zapomnianej przeszłości. Potem napastliwych czerni i jątrzących wnętrze białości - trwających teraźniejszości. Aby ostatecznie rozmyć się w przeznaczonej jej przyszłości - znaczonej oparem niewyczerpanej czerwieni ludzkiej krwi…

Jak za pierwszym razem w ziemskim rytuale, tak i za każdym kolejnym, to ślady krwi poprowadziły Wi przez przenikające jej krąg istnienia mgły czasu i snujące się czarno - szare wyziewy wydarzeń. Bez nich była ślepa. Bez nich nie czuła, że trwa. Potrzebowała ich. Identycznie jak potrzebowała Jego - swojego brata. To on, od pierwszego dnia swojego urodzenia, stał się jej kotwicą realnego świata. Dopóki Daryll był tam, a ona była tu, przyciągał ją. Ona zaś żeby znaleźć do niego trop musiała poczuć krew i czuła ją… w maleńkiej szopie z drewna stojącej od 31.10.1995 r. na rodzinnej ziemi Singeltonów.


 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 20-01-2023 o 10:16.
rudaad jest offline