Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2023, 00:32   #77
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- No cóż, trochę trzeba było na to czekać, ale okazało się bardzo interesujące. - mruknął pod nosem Amerykanin, kiedy skończyli oglądać zaćmienie. Zjawisko astronomiczne i dobry posiłek stanowiły miły przerywnik w rozmowach, ale czas było wrócić do interesów. Buck chciał mieć wszystko omówione przed wyjazdem, więc od razu przeszedł do rzeczy.

- Zacznijmy szkolenie jak tylko będzie to możliwe i w maksymalnej możliwej ilość ludzi. Zacznijcie szkolenie jaskiniach i na strzelnicy. Jeśli macie jakiś budynki, gdzie można strzelać z broni krótkiej, też go do tego zaadoptujecie. Jak mówiłem wcześniej formacje dla których to będzie podstawowe uzbrojenie, też będą nam potrzebne.

- Obiekt na Grenadzie to bardzo dobry pomysł. Jest wręcz do tego stworzony. Wyślę tam DD, Cossacka, Wuja Sama i Blanco, żeby to ogarnęli Ty przydziel do nich jakiś dwóch swoich ludzi. Takich obrotnych i zorganizowanych, może być konieczność załatwienia tam jakieś papirologii z lokalnymi urzędami. Jeden z nich założy tam firmę, która będzie się zajmować szkoleniami dla agencji ochrony. Jeśli masz kogoś z doświadczaniem w takim temacie, to będzie do tego idealnym Kandydem. „Zagraniczni konsultanci” będą stanowili o predyspozycjach firmy w tym kierunku. Ta firma w następnej kolejności podnajmie od A.I.M. budynki koszarów i już możemy tam praktycznie legalnie działać. Trzeba będzie jeszcze zalegalizować broń, którą tam przewieziemy, albo kupimy na miejscu, ale o tym pomyślimy już na miejscu. Może Stanley będzie wstanie z tym pomóc i uzbrojenie będzie stanowiło własność „firmy trzeciej” i będzie jedynie wypożyczane do szkoleń. Trochę jest z tym główkowania i rozpoznania w lokalnych przepisach i administracji, dlatego potrzebujemy tam kogoś łepskiego. Ja być może załatwię jakąś pomoc z Barcelony, jeśli uda mi się nawiązać dobre relacje z pewną księgową. Nie obawiałbym się natomiast interwencji zbrojnej ze strony Wenezueli. To oznaczałoby wywołanie wojny z innym Państwem. Jeśli zdecydują się na coś takiego, to tylko dla nas lepiej. Od razu będą postrzegani na świecie jako „ci źli”, co nam tylko ułatwi sprawę.

- Jeśli chodzi o „nagle znikających ludzi” to zorganizujemy na te okoliczności i na sam fakt zagranicznych szkoleń odpowiednią przykrywkę. Użyjmy kontaktów zdobytych w Barcelonie i któreś z nas założy tam firmę, oficjalnie zajmującą się pośrednictwem zatrudniania - będziemy pozyskiwać pracowników na rzecz zagranicznych firm i wysłać ich do pracy w delegacjach. Ta firma będzie podpisywać umowy z naszymi rekrutami, którzy oficjalnie będą jechali do pracy za granicę. Tutaj wciąż jest nie za bogato, więc wyjazd za pracą, gdzieś gdzie lepiej płacą nie będzie niczym dziwnym. Dzięki temu będziemy mieli przykrywkę pod wyjazdy ludzi z Margarity a jednoczenie nie będą oni przemieszczać się za granice bezpośrednio z wyspy, tylko cały ruch będzie odbywał się przez Barcelonę. Musimy maksymalnie wykorzystywać każde możliwość szkoleniowe jakie mamy. O ile braki w broni, środkach czy lokalizacji mogą nas chwilowo ograniczać, to wszelki inne czynniki trzeba eliminować.

- Zgadzam się na przeprowadzanie akcji na Margaricie, ale wykluczam atakowanie jakichkolwiek celowo rządowych. Nie chcemy, aby zaczęli nam tu wzmacniać swoje siły, bo nam to tyko utrudni akcje jaką chcemy przeprowadzić. Natomiast gangi o których wspomniałeś to zupełnie inna sprawa. To wręcz idealny cel i sam też chciałem od niego zacząć. Mamy teraz nagraną podobną robótkę w Barcelonie, jako dalszych etap budowania naszych wpływów i liczę, że przyniesie nam sporo korzyści. Może uda się pozyskać jakiś kolumbijskie kontakty, które pozwolą nam na zadziałanie na tamtym terenie.

- Jeśli chcemy to zrobić to Ty i twoi ludzi musicie zając się rozpoznaniem celów. Tu potrzeba lokalnej wiedzy. Znajdźcie mi jakiś powiedzmy trzy do wyboru. Któryś zrobimy na początek, resztę później. Chciałbym w te akcje zaangażować już w jakimś stopniu naszych pierwszych przeszkolonych rekrutów, dlatego musimy zacząć ich szkolić jak najszybciej. Nie możemy sobie pozwalać na pozostawianie problemów za plecami, dlatego jak już się na coś zdecydujemy, to likwidujemy do razu całą grupę. Na amen. Nie chce żadnych wojenek gangów. To ma być zwyczajnie fizyczna likwidacja całej organizacji. Coś na czym się znamy. Przeprowadźcie wstępne rozpoznanie na wyspie i dla każdego potencjalnego celu ustalcie:
- Liczebność i uzbrojenie członków organizacji, przynajmniej w przybliżeniu.
- Czy mają jakąś główną siedzibę a jeśli tak, to gdzie.
- Kto sprawuje władze i gdzie go znaleźć.
- Czym zaleźli za skórę lokalnej społeczności i czy ich likwidacja odniesie odpowiedni skutek psychologiczny na jakim nam zależy.
- Czy możemy po nich przejąć jakiś zasoby - budynki, warsztaty, firmy, samochody, wszystko co może się przydać. Może nam się też zwyczajnie opłaci.
- Rzecz ostatnia, ale bardzo ważna. Czy w danej lokalizuje, macie kontakty w Policji. Będą nam potrzebne, aby po wszystkim przedstawić to jako lokalną wojnę gangów i sporządzić raporty dla władz w taki sposób, aby były jak najmniej podejrzane.

- Jak mówimy rozpoznajcie kilka potencjalnych celów ataku. Ja wybiorę, który weźmiemy na początek, z resztą rozprawmy się później.

- Jeśli chodzi o potencjalnych agentów to wysyłaj ich już na kontynent. Dwie grupy. Nie wiem na co oni się zgodzili, ale chciałem rozpoznać na kontynencie dwa obiekty, pod kątem możliwego sabotażu już jako wstęp do naszego głównego ataku. Pierwszy to miejsce cumowania dużych okrętów desantowych, które ma armia wenezuelska. Nie wiem gdzie to jest i co to za miejsce, ale chętnie się dowiem. Czasami takie porty wojenne są w jakiś sposób połączone z cywilną infrastrukturą. Czasami nie. Niech twoi ludzi ostrożnie się rozjeżą i ocenią, czy jest możliwość dostania się na teren takiej bazy pod byle pretekstem i rozpoznanie terenu. Na razie tylko ocena z rozsądnej odległości, maksimów bezpieczeństwa, bez żadnych heroicznych i samowolnych akcji.

- Drugi obiekt to miejsce stacjonowania ich śmigłowców transportowych. To pewnie jest jakieś lotnisko wojskowe, z którego operują ich siły powietrzno-desantowe. Jak przyjdzie co do czego, to z nimi będziemy mieli do czynienia w pierwszej kolejności. To już jest obiekt ściśle wojskowy, więc twoi ludzie się raczej do niego nie dostaną, ale bardziej interesuje mnie teren wokół niego, w odległości powiedzmy do trzech kilometrów. Mimo wszystko macie pokój, więc nie spodziewam się tu jakiś wielkich procedur bezpieczeństwa a nawet jak jakiś są, to może być tam spore rozprężenie.
- Rozumiem, ale w jakim celu takie rozpoznanie. Nie masz chyba zamiaru atakować bazy wojskowej?
- Nie, ale biorę pod uwagę, że w pierwszej chwili po ataku, rządowi nie będą kompletnie mieli pojęcia z czym mają do czynienia. Mogą zadziałać nerwowo i np. zapakować możliwych do szybkiego uruchomienia desantowców do śmigłowców i wysłać ich na wyspę, żeby zdławili bunt w zarodku, najszybciej jak się da. Na „poważnej” wojnie zabezpiecza się trasy przelotów takich maszyn, szczególnie wokół bazy, ale oni nie będą nas na początku brali na poważnie i mogą to olać albo nie zdążyć tego zrobić. A My… Cóż, być może uda się do tego czasu zdobyć trochę Singerów a trasę przelotu z takiej bazy na Margaritę, można plus minus przewidzieć… Rozumiesz już o co mi chodzi?
- Tak, tak, rozumiem… Choć na dziś wydaje mi się to trochę szalony pomysł!
- Tak jak nasza mała rewolucja. To tylko pomysł. Rozpoznanie da nam jakiś pojęcie o tym, na ile jest realny do zrealizowania. Niech twoi ludzie zadekują się gdzie w pobliżu tych lokalizacji, tak jak kiedyś rozmawialiśmy. Nawet jeśli nie będzie dało się tego przeprowadzić to i tak możemy potrzebować, aby zwyczajnie nas podnormalni, kiedy wojsko się stamtąd ruszy. I rekrutuj następnych, potrzebujemy ich więcej.

- Wstępnie ustalmy, że wrócę na Margaritę za tydzień. Będę chciał sprawdzić co udało się do tego czasu zorganizować i czego udało Wam się dowiedzieć. Potem zaczniemy przygotowania do akcji na wyspie. Zorganizuj też na ten termin spotkanie z tym marynarzem, zobaczmy co z tego wyniknie.


Po skończonej rozmowie Buck ro razu poszedł spać. Następne dnia miał zamiar wyjechać jak najwcześniej, żeby zdążyć na spotkania z biznesmenami „od Kolumbijczyka” jak już ich myślach nazywał. No i to nagranie z Tweety i księgowym zapowiadało na rozrywkę co najmniej tak dobrą, jak zaćmienie słońca.
 
malahaj jest offline