Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2023, 11:10   #354
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 84 - 2526.I.16; fst; noc

Czas: 2526.I.16; fst; noc
Miejsce: 6 dni drogi od Leifsgard, piramidy, duża piramida
Warunki: światła pochodni, wnętrze piramidy na zewnątrz: noc, odgłosy dżungli, sła.wiatr, zachmurzenie, umiarkowanie



Bertrand



Bertrand gdy pobiegł do załomu korytarza zostawiając za sobą stirlandzką szlachciankę z początku niewiele mógł zdziałać. Zresztą zorientować się w sytuacji też nie bardzo. Ujrzał korytarz i podobnie czekające wojwniczki jakie też nie mogły dołączyć do walki. Widział ich prawie nagie plecy, różnej karnacji, od jasnej, że wyglądała jakaś wojowniczka jak przybysz zza oceanu po ciemne jakie kojarzyły się z ludami egzotycznego południa. Wszystkie łowczynie dzierżyły broń w rękach i niecierpliwie czekały na jakiś przełom w walce aby mogły do niej dołączyć. Ciasnota korytarza nie pozawlała jednak na to aby pomieścić ich wszystkich. Ze swojego końca Bretończyk nawet nie wiedział z kim właściwie walczą. Słyszał nieustanny rytm bębnów i jakieś inne obce piszczałki czy kto wie co to było. Brzmiało to obco, groźnie i majestatycznie. Aż włoski stawały dęba na karku. Wydawało się, że te dźwięki pobudzają coś pierwotnego co zwykle śpi zwinięte w kłębek gdzieś na dnie serca i duszy.

W końcu ów przełom nastąpił i to chyba na korzyść łowczyń królowej Aldery bo ten korek w korytarzu ruszył do przodu. Wojowniczki zawyły dziko jakiś okrzyk bojowy czy łowiecki i ruszyły biegiem do przodu. Wciąż było słychać te bębny i dziką muzykę kojarzącą się z czymś obcym, złowrogim i pierwotnym. Biegnąć Bertrand dostrzegł skinki odziane w tarcze i włócznie jakie do tej pory całkiem skutecznie stawiały opór. Teraz leżały z rozstrzaskanymi czaszkami, pogruchotanymi żebrami, przebite ostrzami z czarnego obsynitu. W kałuży krwi i wyciekających wnętrzności. Obok stała oparta o ścianę jedna z wojowniczek. Ciężko dyszała i mocno krwawiła z rozciętego brzucha. Przy jej stopach leżała na wznak inna z jej sióstr. Ta była w jeszcze gorszym stanie bo słychać było jej chrypiący oddech. Przy niej przyklękła jedna z sióstr mówiąc coś do niej i opatrując jej rany. Reszta jednak pod rozkazami blondwłosej Maaneny parły dalej. A dalej była nieco szerszy korytarz. I jakieś wejście. Ale przed nim stały dwaj potężni strażnicy z gadziej rasy.




https://i.imgur.com/0uVkwEJ.jpg


Wokół nich skoncentrowały się mniejsze skinki widocznie zamierzając wspólnie stawić opór napastnikom. Amazonki pod wodzą blondwłosej liderki zatrzymały się na chwilę. Obie strony szacowały swoje siły i możliwości. Po tym jak Majo powiodła gdzieś część łowczyń to z Maaneną została z połowa czyli z pół tuzina. Trzy zostały z tyłu ranne lub opatrując ranne siostry. A gadów były te dwa duże saurusy i z pół tuzina skinków. Korytarz nieco się rozszerzał i pozwalał aby trójka wojowników mogła stanąć i walczyć obok siebie. Liderka łowczyń krzyknęła coś krótko, rozkazująco i bojowo do swoich wojowniczek. Po czym wszystkie zawyły jakiś dziki okrzyk bojowy i runęły na gadzich przeciwników. Gady przyjęły to wszystko z zimnokrwistym spokojem. Oba saurusty zaryczały potężnie jak pierwotne, bestie z odmętów dżungli i czasu. Skinki zaskrzeczały przyjmując tą szarżę Amazonek na siebie. I już po chwili obie strony zmagały się ze sobą za pomocą kościanych i kamiennych narzędzi wojny, kłów i pazurów. Nie wszyscy ludzcy wojownicy zmieścili się w linii ale to samo można było powiedzieć o gadach gdzie w centrum korytarza stanął do walki jeden z saurusów flankowany przez mniejsze ale zwinniejsze skinki. Większe gady miały tarcze zrobione z jakichś kłów, skóry i oazurów oraz broń podobną do tych mieczy czy pałek z umocowanymi kawałkami obsydianitu jako ostrzem jakie używały też Amazonki. Choć dzikuski miały odpowiednio mniejsze egzemplarze bardziej pasujące do ich rozmiarów. Zaś skinki używały tarcz i włóczni.




Czas: 2526.I.16; fst; noc
Miejsce: 6 dni drogi od Leifsgard, piramidy, duża piramida
Warunki: - na zewnątrz: noc, odgłosy dżungli, sła.wiatr, zachmurzenie, umiarkowanie



Carsten



- No to sąsiedzi bieżają ku nam z wizytą. - mruknął leżący na posadzce Olmedo. Obserwowali uważnie co się dzieje dookoła. Czyli na niższych poziomach piramidy. A działo się tam jakieś zamieszanie. Chociaż na razie w dość ograniczonym zakresie. Przynajmniej z początku. Ze dwa skinki pobiegały gdzieś na dół zasuwając jak małe, zwinne małpy. I zniknęły im z oczu gdzieś w zakamarkach miasta i ciemności. Te co do tej pory stały na straży wróciły do swoich obowiązków. Chociaż intensywniej niż do tej pory. Chodziły szybkim krokiem, gibając się nieco na boki dość charakterystycznym chodem i wyraźnie wypatrywały przeciwników. Głównie zerkając poniżej.

Po jakimś czasie z piramidy gdzieś poniżej wypadł jeszcze jeden czy dwa małe gady i coś skrzeczały intensywnie do tych co stały tam na straży. Do tego mocno gestykulując jakby stało się coś ważnego. W pewnym momencie umilkły gdy z ciemności, z trzewi miasta dało się słyszeć niepokojące dudnienie bębnów.

- Oho. Chyba wzywają alert. - cmoknął z niezadowolenia Olmedo. Przez resztę górali też przeszła fala niepokoju. W pewnym momencie Silvio syknął do nich ostrzegawczo dając znać, że coś się zbliża ze środka piramidy. Grupka górali skryla się za framugą wejścia do niej. Zaraz potem kotara została pchnięta i do środka wbiegł rozpędzony skink. Zaskrzeczał z przerażenia gdy niespodziewanie drogę zastąpili mu Nova i Louis. Przedsionek nie miał innych wyjść więc znalazł się w pułapce gdy od tyłu Silvio i Nora zastąpili mu drogę odwrotu. Mały gad jednak dał niezły popis szybkości i zwinności bo czwórka ludzi miała wyraźne trudności aby go złapać. Skrzeczał przy tym, piszczał oni zaś chociaż starali się zachować dyskrecję to też zdradzali się zduszonymi okrzykami i potem odgłosami szamotaniny. Na tak ograniczonej przestrzeni jednak przewaga liczebna w końcu wygrała ze zwinnością i Nora kopnęła ogoniastego, Louis prawie go złapał upadając na niego ale skink się jeszcze zdołał wyrwać tylko po to aby trafić na but Sergio jaki kopnął go prosto w gadzi pysk. Gad poleciał na ścianę i zanim się pozbierał czwórka górali go dopadła, przydusiła i po chwili szamotaniny było po wszystkim.

Trudno było powiedzieć czy to zamieszanie na szczycie przykuło uwagę strażników poniżej czy też po prostu postanowili tam sprawdzić ale kilku z nich ruszyło ku górze. Olmedo dał znać swoim ludziom aby się przygotowali do walki. Ci cofnęli się od krawędzi piramidy aby z dołu nie było ich widać. Ujęli łuki, nasadzili na cięciwy strzały i tak czekali na sygnał do oddania salwy. Tylko Olmedo wciąż leżał przy krawędzi skryty za podstawą posągu jakiejś obcej poczwary obserwując wszystko poniżej i gotując się aby dać sygnał do ataku. Ale nie zdążył.

Na drugim krańcu placu coś grzmotnęło i błysnęło jakby walnął tam gromowładny piorun. To skutecznie przykuło uwagę i gadów i ludzi. Co drudzy zapewne nie byli aż tak zaskoczeni widząc jak od ogromnej, kamiennej głowy jaką ostatnio wznosiły skinki unosi się słup dymu. Ona sama zaczyna drżeć, przechylać się aż wreszcie runęła z łoskotem na kamienie dziedzińca placu. Widoczne skinki wydały z siebie zawodzący skrzek i wydawały się być przerażone tym widokiem. Ludzie przeciwnie, paru górali krzyknęło radośnie widząc, że akcja drugiej grupy pod wodzą Zoji wykonała swoje główne zadanie. Ten ludzki odruch jednak spowodował, że te parę najbliższych skinków odwróciło się ku szczytowi piramidy zapewne też słysząc ludzką mowę. Zasyczały ze złości i wtedy Olmedo dał sygnał.

- Teraz! - krzyknął do swoich ludzi i ci zrobili te dwa kroki do krawędzi po czym skierowali łuki w dół i zwolnili cięciwy. Z połowa skinków oberwała jakąś strzałą. Ze dwa czy trzy ostatnie zawahały się zasłaniając się tarczami. Wtedy walnęła w nie druga salwa pierzastych pocisków. Został chyba jeden który zaczął zbiegać w dół schodów. Dosięgły go strzały trzeciej salwy i przewalił się zaczynając się zsuwać jeszcze parę stromych schodów w dół. Ale te skinki co były poniżej widziały to wszystko więc obecność ludzi na szczycie piramidy już przestała być dla nich tajemnicą. Skryły się za krawędzią piramidy aby znaleźć osłonę przed kolejnymi strzałami. Wciąż było ich tam ledwo kilka. Ale trzeba się było liczyć, że tamtamy i eksplozja głazu rozbudzi tą gadzią społeczność. Znów jednak dała o sobie znać grupa Zoji. Gdzieś tam z drugiej strony placu, od poziomu gruntu dały się słyszeć wystrzały z pistoletów jakie miały wilki morskie tworząc nowe ognisko walki i to poza piramidą.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline