Udało się, choć krasnolud bliski był przegranej. Jednak w końcu to jego przeciwnik leżał na ziemi, a krew z odrąbanego ramienia wsiąkała w piach zaimprowizowanej areny. Detlef miał się nieco lepiej, chociaż odniósł poważne rany - na dojście do dawnej formy siebie będzie potrzebował sporo czasu. Osłabiony gwałtownym pojedynkiem przyklęknął na jedno kolano, wciąż jednak nie wypuszczając miecza z dłoni. Przez chwilę przyglądał się leżącemu oceniając jego szanse na przeżycie, a także swój stan. W głowie szumiało mu coraz bardziej, ale raczej powinien się z tego wylizać.
- Felczera! Pomóżcie mu! - zawołał i machnięciem ręki ponaglił asystującego lekarza. Mimo niehonorowej walki i równie haniebnych wcześniejszych prób pozbycia się pretendentów do spadku, jego przeciwnik był tylko narzędziem w rękach Marcusa. Był kanalią, ale to jego pracodawca był prawdziwym wrogiem. Możliwe też, że jeśli przeżyje, to poświadczy przeciwko Marcusowi, co może przydać się Elenie i jej bratu w sprawie dziedziczenia.
Thorvaldsson wykonał zleconą robotę i zamierzał skupić się na tym, żeby nie zdarzył mu się jakiś "wypadek" zainicjowany przez dyszącego żądzą zemsty Marcusa. Za kilka dni, o ile Przodkowie (i zestaw posiadanych mikstur) pozwolą, będzie mógł wrócić do realizacji zadania, z którym przybył do Wissenburgu.