Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2023, 20:51   #3
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Cynamon

Sakhrabaya 16 Sarenith 4707 AR; dom gościnny Mahmeda

Słońce uwolniło się od pojedynczej chmurki i na powrót wtargnęło do izby, światło odbiło się od jasnych kart księgi zmuszając półorka do zmrużenia oczu. Elf pociągną z czarki ostatni łyk z trwogą kontentując, że cynamon mu smakował. Normalnie go nie cierpiał, niemniej od pewnego czasu zawsze kiedy zdarzało się coś gwałtownego w jego otoczeniu cynamon wydawał mu się ambrozją. Rozważał w myślach, czy może dzisiejsza burza wywołała anomalię, podobnie jak niedawno oskarżenie o uwiedzenie żony urzędnika na dworze Semiramis. Wtedy też zajadał się z cynamonkami ważąc jakie dowody ma Jahim. Na szczęście nie miał żadnych, Świteź pielęgnował tajemnice romansów na dworze, mając na uwadze zazdrość miejscowych mężów o swe żony. Nietypowa chęć przychodziła zawsze po fakcie, jak fatum na miejsca, które opuszczał. Ciągnąca się zaraza melancholii i depresji. Wpierw zachwyt, entuzjazm, wigor i genializm w sercach i głowach tych, których darował swą sztuką, by po odejściu pozostawić ziejącą nicością dziurę.
Czy miejscowa Pani położy kres owej strasznej legendzie? - rozważał w myślach.

Z zamyślenia wyrwał go Rayyan. Czytający księgi wojownik wciąż zaskakiwał elfa, co czyniło z niego świetnego kompana. Zupełnie różni, a dogadujący się niemal bez słów. Półork był konkretny, prostolinijny i szczery. Zawsze do przodu i zawsze otwarty, Świteź nico w tyle, czekał na swą kolej, jak posyłający wpierw herolda rycerz.

Marszcząc chudy długi nos Elf spojrzał w okienko i miarkując kto wjeżdża skinął głową na większego towarzysza, wypychając go do przodu. Zeszli na dziedziniec powitać przybyszów, bard nie mógł się zdecydować jak powinien się zaprezentować: Przyjacielsko, czy z dystansem? Tyle dobrego, że odwiedził wcześniej balwierza Darstima. Wyczesał krucze włosy, podgolił po bokach, paznokcie umalował w bardzo głęboką zieleń. Kamizelki w kolorze paznokci nie musiał poprawiać leżała idealnie na jego szczupłej sylwetce. Blade, chude, wyrzeźbione od gry na instrumencie ramiona pozostawały odsłonięte. Stroju dopełniały szerokie czarne szarawary i miękkie wygodne mokasyny ubrane na gołe stopy.

Zajmując swym zwyczajem miejsce za plecami górującego sylwetką wojownika, ściągną twarz w maskę powściągliwej przyjaźni. Lustrował przybyszów, zatrzymując chcąc nie chcąc wzrok na kobiecie.

Tymczasem Rayyan już w konfidencji, uściskach ramion, jakby witał niewidzianych od tygodnia znajomych.

- Pokoje gotowe, na rożnie opala się baran, mamy też gotową balię z wodą. Rayyan jestem. A o to wszystko zadbał ten pan. - wskazał elfa, przesuwając się uprzejmie w lewo. - Świteź. Piknie gra na mandolinie, a jak śpiewa to babkom kolana miękną - uśmiechnął się nieco rubasznie.
- To lutnia przyjacielu - to miano, którym mimo krótkiej znajomości się nazywali było bardowi bardzo miłe - To prawda - postąpił krok do przodu, starannie studiując postawę - co mówi Rayyan. O baranie i bali ma się rozumieć. Myśleliśmy, że będziecie chcieli najpierw się odświeżyć i przekąsić coś bez kołysania. Kąpielowe i rzezacz hebaba czekają. Starczy i czasu na spacer. Teraz straszny skwar, wkrótce zelżeje - Świteź zatopił wyższego od siebie elfa w bezdennej studni czarnych oczu podkreślonych dyskretnym makijażem. - Mówisz o Semiramis Kishar Ismat, jej promienności - dodał - mieliśmy ten honor, to doprawdy niekwestionowana przyjemność.

Powrócił dwór i przepych. Ostrożność na krawędzi brzytwy. Szeptane po kątach spiski, od dworzan po służbę, intrygi, szantaże. Przez czuły słuch słyszał więcej niż chciał. Wchodził w to. Jego największą powierniczką nie był nikt inny jak sama Pani. W końcu się go pozbywała wyzywając los. Kochał ją jak siostrę, ale dawno już nauczył się radzić z odrzuceniem. A daleko, daleko na wschodzie i tak czekali seniorzy wielcy i więksi.

Tymczasem przeniósł spojrzenie na pozostałych przybyszów, głodny ich osób.

20/14/10/14/15

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 23-01-2023 o 21:41. Powód: Powtórzenie słowa w zdaniu.
Nanatar jest offline