Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2023, 18:49   #358
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Choć pobrużdżona twarz Carstena okryta była maską spokoju to wewnątrz buzowały frenetyczne emocje. Bacznie śledził zamieszanie u stóp piramidy, pozorny chaos, który w mgnieniu oka mógł się przekształcić w jadowitą paszczę jaszczurów i pięść gotową zmiażdżyć intruzów. Mimo waleczności górali w zderzeniu z rojem przeciwników los zwiadowców byłby przesądzony. Czas naglił, nerwowość rosła z każdą sekundą, jakby odwlekanie decyzji miało przypieczętować smutny los najemników…

- Masz rację – rzekł do kompana i słyszalnie dla wszystkich. – Nie ma już co zwlekać i mitrężyć, dbajmy o to by wyjść cało z tej gorączki! Naprzód!

Dalsze słowa przerwało ostrzeżenie Sergio, który bez ustanku przepatrywał korytarz biegnący w głąb piramidy. Kiedy Eisen wraz z resztą szykował się na nieznane zagrożenie, po chwili z ulgą stwierdził, że osobliwa persona ponownie zaszczyciła ich swoją obecnością. Jednak dama nie wyglądała już nienagannie i szykownie jak to miała w zwyczaju. Znać było, że przeżyła już jakieś perypetie, których skutki widział na własne oczy. Nie pozbawiły one jednak Vivian niezmiennego powabu, jaki roztaczała. Rozcięcie jej sukni, ukazujące rąbek bladego ciała, zmysłowo kusiło męskie spojrzenia, choć w ferworze wydarzeń mało kto teraz zajmował się niezaprzeczalna urodą tajemniczej Stirlandki.

Ważniejsze okazały się wieści, które przyniosła. Ochroniarz przemyśliwał je nadzwyczaj szybko i w momencie kiedy skończyła swą wypowiedź, on podjął już decyzję, co czynić nawet nie spoglądając na morze gadzin pod piramidą, które niczym zielona fala przyboju odcięło im drogę do zbawczej dżungli.

Pozostawała jedna droga, ta której wcześniej się obawiał, lecz nie był sam. Zaprawieni w bojach twardzi kamraci dawali pewność, że los spoczywa nadal w jego rękach. Mogli wspólnie wyrąbać sobie krwawą drogę z tej świątyni, a panna Von Schwartz w szkarłatnej sukni jawiła mu się teraz jako mistyczna kapłanka za którą mieli podążać.

W naturalnym odruchu zgodnym z profesją ochroniarza stał się jej przybocznym, bo wiedział jaką wartość będzie reprezentować kobieta w nieprzyjaznej i złowieszczej przestrzeni piramidy...
 
Deszatie jest offline