Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2023, 09:14   #13
snaga
 
snaga's Avatar
 
Reputacja: 1 snaga ma wspaniałą reputacjęsnaga ma wspaniałą reputacjęsnaga ma wspaniałą reputacjęsnaga ma wspaniałą reputacjęsnaga ma wspaniałą reputacjęsnaga ma wspaniałą reputacjęsnaga ma wspaniałą reputacjęsnaga ma wspaniałą reputacjęsnaga ma wspaniałą reputacjęsnaga ma wspaniałą reputacjęsnaga ma wspaniałą reputację
Tak, jak Bilkis przepowiedziała, nie należało się spodziewać pośpiechu ze strony ciężarnej kobiety i tak też się stało. Wipa dotarła do Skalnego Krosna jakiś kwadrans po Mikhe, gdy dopiero co uformowana drużyna zdążyła już ze sobą nieco porozmawiać. Pomimo rosnącego w niej życia, nie wyglądała, jakby wspinaczka pod górę zmęczyła ją bardzo, a zarzucona przez pierś torba, długi łuk, który pewnie dzierżyła w dłoni i kołczan strzał na plecach zdradzały, że nie przyszła tutaj tylko po to, by udzielić zebranym wskazówek doświadczonej tropicielki.


Uśmiechnęła się do wszystkich lekko, po czym przycupnęła na jednym z większych kamieni.
- Cieszę się, że jesteście tu wszyscy. Jak wiecie, przed nami Noc Zielonego Księżyca, a za nami długa, ciężka zima. Musimy znaleźć zwierzynę łowną, zarówno po to, by nakarmić naszych ludzi, jak i podnieść ich na duchu. Ważne jest, aby pamiętać, że jedzenie wzmacnia ciało, ale i ducha. Głód przytępia zmysły, nie pozwala skoncentrować się na tym, co ważne.


Nagle za swoimi plecami usłyszeli ciężkie kroki. Odwrócili się błyskawicznie i dostrzegli stojącego nieopodal Pakano.
- Czyli to była prawda - rzucił z wyraźną ironią w głosie i szerokim uśmiechem na ustach. - Słyszałem bowiem, że przy Świętych Skałach zgromadzili się potężni łowcy. Widzę rzeźnika - spojrzał na Ansgara - rzemieślnika - wzrok powędrował na Finna. - śpiewaczkę – zerknął na Nallę - obcą, która nigdy nie będzie swoja - wyszczerzył się do Bilkis - i pięknisia z rasy długouchych. Żadnych potężnych łowców. - Rozłożył ręce i utkwił spojrzenie w Mikhe.


- DOŚĆ! - Warknęła Wipa, podnosząc się do pionu. - Wracaj do obozu, nikt cię tutaj nie zapraszał.


- I tu się mylisz. Jestem tu z nadania Panuaku. Kazała mi tu przyjść i mieć oko na ciebie i dziecko - odparł już nieco poważniej.


Złość wyraźnie wstąpiła na zwykle opanowane, kamienne oblicze Wipy.
- Usiądź więc - poleciła chłodno, a Pakano zrobił to z uśmiechem. - Jeśli jednak będziesz komplikował i utrudniał to, co mamy zamiar zrobić, Eiwa dowie się o wszystkim.


- Biorę to pod uwagę - odrzekł nieco szyderczym tonem Pakano.


Ignorując go już, Wipa zwrócił się do zebranych.
- Łączy nas mądrość czterech domów, tak samo jak i strach. Eiwa przewodził Podążającym od niepamiętnych czasów, był świadkiem narodzin wielu młodych Kłów, które wyrosły na wspaniałych wojowników i tropicieli. To jego matka, Wiedząca Sidke nadała miano naszemu plemieniu, kiedy wypatrzyła mamucicę grzebiącą w zmarzniętej ziemi złamanym kłem, by wykopać schronienie dla swoich dwóch młodych. To symbol wytrwałości i konsekwencji - nawet złamany kieł samicy mógł coś zdziałać, a ona nadal walczyła o swe potomstwo. - Kiedy Wipa mówiła o tradycji, twarz Pakano złagodniała i słuchał.
Dla pozostałych było jasne, że wojownik miał wielki szacunek dla przeszłości, nawet jeśli irytował innych swoją arogancją.


- Weohatan, mój mąż... - Na twarzy białowłosej pojawił się głęboki smutek. - Dużo myślał o młodzianach obecnych pod naszym sztandarem… Uważał, że młodzież jest naszą przyszłością i to na nich powinniśmy patrzeć. Nie w przeszłość. I w tym duchu zebrałam was, bo dzisiejszego wieczoru będziemy polować i powrócimy do obozu z symbolem naszej nadchodzącej przyszłości. Takim, który może wyprowadzić nas z marazmu tej zimy i rozpalić na nowo płomień w naszych sercach.

Bilkis i Nalla doskonale pamiętały obawy Weohatana dotyczące sztywnego trzymania się przez Eiwę tradycji przodków. Pomimo wydłużających się zim i kurczących zasobów wzdłuż szlaków migracyjnych, którymi wędrowali ich praojcowie pozostawał niewzruszony na podnoszone przez męża Wipy argumenty. Letsua, mąż Argakoy, pomimo sprzeciwu swojej małżonki poparł prośby Wheotana skierowane do Eiwy, jednak odkąd Weohatan tragicznie zginął z rąk trolli, elf przestał drążyć temat. Nie pierwszy raz wykazywał się giętkim kręgosłupem moralnym.


Prowadzeni przez Wipę, fachowca w dziedzinie tropienia, nie musieli długo kręcić się po okolicy. Gdy elfka po niespełna dziesięciu minutach od zejścia z masywu Skalnego Krosna znalazła ślad ogromnego łosia, Pakano niemal krzyknął z podniecenia.

Skierowali się w nieduży, pogrążony już w półmroku zagajnik i po kilkudziesięciu metrach znaleźli się nad rwącym strumieniem. Niedaleko za nim, pomiędzy drzewami ujrzeli dwie masywne sylwetki zwierząt. To były łosie - jeden ogromny, wysokości małego mamuta, ścierał się rogami z mniejszym, choć mocno zbudowanym pobratymcem. Ich rogi co rusz plątały się przy kolejnych potężnych uderzeniach a grube, silne szyje skręcały w pokazie siły. Choć większy z łosi wyglądał na silniejszego, mniejszy na bardziej wytrzymałego i sprytniejszego.



– To nasza zdobycz – szepnęła Wipa. - Odwieczne prawa natury - młode walczą ze starymi o dominację w stadzie. - Po tych słowach odruchowo spojrzała na Pakano. - A gdy to robią, są ślepi na zagrożenia z zewnątrz.


- Na co czekamy? Atakujmy, póki są sobą zajęte - rzucił Pakano. - W tyle osób osaczymy je raz dwa, zabijemy i szybko wrócimy do obozu.


Wipa zmarszczyła gniewnie brwi.
- Te zwierzęta przewyższają nas siłą, rozmiarem i szybkością. Gdybyś dostał cios takim porożem, Eiwa musiałby szukać nowego następcy – odrzekła mu spokojnie. - Nie w zaskoczeniu siła, gdy wróg jest silniejszy a w pomyśle, jak to zaskoczenie spożytkować. Zanim uderzymy, musimy spróbować wykorzystać naszą przewagę…
Spojrzała na drużynę.
- Przy tak zróżnicowanym doświadczeniu, jakie posiadacie, jak waszym zdaniem powinniśmy postąpić?

Łosie wciąż walczyły między sobą, wydając z siebie dziwne dźwięki i nie zwracając uwagi na otoczenie.

 
snaga jest offline