Zadanie, jakie otrzymali było mniej więcej takie, jak Mikhe się spodziewał. Łowcy zostali wysłani na łowy. Rzeczy działy się zgodnie z naturalnym porządkiem. Pojawienie się Pakano nieco ochłodziło atmosferę, ale polowanie przebiegało pomyślnie. Nie trzeba było wiele czasu, by natknąć się na dwa walczące Łosie.
Sytuację można było rozwiązać na kilka sposobów. W zasadzie to nawet więcej niż na kilka, w zależności od tego, co chcieli osiągnąć.
- Najprościej poczekać do końca walki, obejść okolice i zablokować drogę ucieczki dla pokonanego, dobić go i mamy swoją zwierzynę. - Mikhe postanowił odezwać się pierwszy - W zasadzie w ten sposób możemy dopaść oba, bo oba będą zmęczone. Możemy zastosować też wyjście "gołym zadkiem w pokrzywy" i zaatakować teraz. Jeden pewnie ucieknie, drugi spuści nam łomot, będąc jeszcze w pełni sił. - uśmiechnął się - Możemy też zrobić rzeczy tak, jak powinny być zrobione. Wybrano nas bo mamy się wykazać.
Elf rozejrzał się po okolicy, starając się ocenić możliwe podejścia. Miał pomysł, który teoretycznie mógł się udać.
- Zróbmy tak. Mamy jeszcze chwilę, dopóki walczą. Spróbujmy szybko zablokować potencjalne drogi ucieczki. Podjedziecie później do nich od tamtej strony - wskazał kieurnek przeciwny do tego, z którego wiał wiatr - żeby nie mogły was wyczuć. Ja podejdę z przeciwnej strony i spróbuję nakłonić je, żeby się uspokoiły i żeby poszły za mną do naszego ludu. Jak się nie uda to zaatakujecie z zaskoczenia. W zasadzie to ktoś mógłby zostać blisko mnie, żebym nie musiał walczyć sam, gdyby od razu ruszyły do ataku.