Przykurcz nie mug pociongnonć za dźwigniem tak żeby ta siem przesuneła to jom po prostu zostawił. Miał przecież znacznie ciekawsiejsze i dochodowniejsze zajencie. Zbierał kamyki i powtarzał - bryn, bryn, bryn - a łone stawali siem błyszczonce i świeconce. Coś cudownego! Każdy zaświecony kamyk snonting chował w swoim jekwipunku. "Tera to ja bogaty bendem! Jak spotkam człowieki to im sprzedam trochem kamyków, łone łase na nie. A potem to bedem mieć tyla złota co i Szmelca z torbami puszczem! Chociaż nie! Lepiej torbów też mu zabiorem. Bendem bogatsiejszy nawet niż sam krul Krowulec! Może nawet kiedyś sam bendem krulem?" Przykurcz rozmarzył siem. Nawet w najpienkniejsiejszych snach nie przypuszczał, że ta wyprawa do jaskiniów może być tak udana.